Autor |
Post |
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 16 (R83) Dzien 235 Postanowilem przyjrzec sie pierwszemu z brzegu darmowemu questowi z tego levelu. I juz wiem, czemu jest darmowy, gdybym musial za to zaplacic, pewnie bylbym rozczarowany . Fabula: po eksperymentach magicznych lokalne plemie jaszczurow zyskuje odpornosc na kwasy i pchane rzadza zemsty (zdaje sie, ze bycie odpornym na kwas powoduje odruch msciwosci?) postanawia podkopac sie pod Stormreach i zawalic je. Nie mozna na to pozwolic, trzeba wiec wejsc do zatrutych jaskin i wytluc troglodytow i pomagajace im zywiolaki ziemi (w wersji toksycznej). I tyle. Dlugie kilometry podziemi, w ktorych na naszej drodze staja tylko dwa rodzaje przeciwnikow. Nuda. Na koniec, juz po zdobyciu skarbu, jesli sie w pore nie ewakuujemy, przychodzi kolejna zgraja jaszczurow (jakies 30 sztuk), ktore tez mozemy sobie wytluc. Nie polecam . Ale podobno najlepszy xp z tych darmowych, wiec ludzie sie z tym mecza. Zyski: brak.
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 16 (R84) Dzien 236 Nowa zona przygodowa - Vale of Twilight. Przyjemny zakatek Eberronu, w ktorym na stale gosci inny Wymiar. Zmienia sie co 3000 lat, podczas koniunkcji, w dotychczasowej historii swiata za kazdym razem byl to Wymiar Natury - niebezpieczny, ale w naturalny sposob - dzikie zwierzaki itd. Tym razem jednak inne, zle wymiary przymierzaja sie do zagoszczenia w naszym. A to bedzie oznaczalo zapewne zaglade swiata. Genowefa na ratunek! Pierwszy quest z serii prowadzi nas do... sciekow pod miastem. Gra puszcza do nas oko, gdy magowie szukaja u nas pomocy jako u wybitnego specjalisty od sciekow wlasnie - doskonale wiedza, ze wysylali nas juz tam tyle razy . Fabularnie: nasz dobry znajomek demon z czerwonymi skrzydlami, z trudnym do zapamietania imieniem wysyla swoich podwladnych w kolejne miejsce - wlasnie scieki pod miastem. Tym razem przewodzi im kobold, ale taki podpakowany (zreszta, jego pobratyncy to tez nie popychadla, ktore zabijalo sie na setki, ale ciezcy przeciwnicy), na dodatek zanurzony w smiercionosnym zelku. Jak sie bolesnie przekonalem na wlasnej skorze, nawet jeden dotyk galaretki = instant death . Musimy wiec biegac po labiryncie, wciskac przyciski, rozwiazywac zagadki, walczyc, caly czas unikajac czerwonej pelzajacej smierci (jest na szczescie powolny, ale jak przylapie w zaulku bez wyjscia, jak w moim przypadku, to po nas). Bedzie tez starcie z fajnym rogatym demonem, mnostwo oozow (zepsuly mi mlotek do polowy uzywalnosci ) i troche nurkowania i wspinaczki po scianach ze skakaniem. Zyski: +1 rank. « Ostatnia zmiana: JRK, 19 paź 2016, 17:05. »
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 16 (R84) Dzien 237 Demony atakuja wysuniety posterunek jednego z rodow Stormreach. Pelna inwazja, walki w budynkach, na ulicach, w powietrzu. Po naszej stronie staja archony (czyli anioly), przeciw nam - wszelakie pomioty piekielne. Na czele armii inwazyjnej stoi nasza znajoma, sukubus Melicia, ktora juz co prawda kiedys pokonalismy... Jak sie nam jednak, tuz przed finalna walka (ktora swoja droga byla naprawde trudna, addsow cala masa, roznej masci i rodzaju, padl mi hireling, u mnie tez kilka razy bylo ze zdrowkiem krucho - chyba mi sie bronie przeterminowaly, bo malutko obrazenia cos zadaje i z kazdym wrogiem sie musze napykac zanim padnie) wygaduje - naprawde zabic mozna ja tylko w jej rodzimym wymiarze - ktory to jednak jest - nie wiadomo. Przedzieramy sie wiec przez miasto pelne walczacych grupek (glownie w powietrzu nad naszymi glowami, ale czasem laduja i leja i nas), walczac z duzym wachlarzem przeciwnikow (w koncu!), wszystko talatajstwo oczywiscie z piekla rodem. Jest fajnie . Zyski: brak.
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 16 (R84) Dzien 238 Zeby zajrzec do tego dungeonu, musialem na ekranie startowym przetransferowac sie do swiata Forgotten Realms - NPC ktory mnie tam przenosi z poziomu gry odblokowuje sie dopiero po quescie z 16 lvl, czyli nie za bardzo chronologicznie. Opcja transferu dostepna jest dla VIPow, a zdaje sie, ze jakos za pare dni mi sie to konczy. W Forgotten Realms odwiedzilem wioske Evenigstar, nacieszylem sie chyba 20 npcami ktorzy chcieli cos ode mnie (ile questow!), zajrzalem do Elminstera (cos jak Gandalf, tak samo znany w tymze swiecie, pamietam go z Baldur's Gate) i w koncu ruszylem na quest wlasciwy - przy zwiedzaniu pobliskiej jaskinii, grupa 5 awanturnikow zostala rozbita i trzeba ruszyc jej na pomoc - jaskinia jak sie okazalo, miala polaczenie z Underdarkiem (kraina drowow). Sam quest nie nalezal do najtrudniejszych, ale problem polegal na tym, ze mial dwa opcjonale - ktore byly niemalze osobnymi przygodami - rownie rozlegle co quest glowny - byly to wyprawy wlasnie do podziemnych terytoriow drowow. I ojoj, jak mnie tam bili. Drowy okazaly sie godnymi przeciwnikami, wystepowaly calymi stadami, lacznie z pajakodrowami, lucznikami i magami - moj hireling ginal nonstop, potem wypstrykal sie z czarow i byl nieprzydatny. Droga przez Underdark byla dla mnie droga przez meke - ale po godzinie walk, uciekania, wypiciu litrow potionkow leczniczych (prawie nigdy nie musialem ich uzywac!), dotarlem w koncu do bossa. I prawie - prawie udalo mi sie go ubic, ale oszukiwal i przyzywal mocne demony ropuchy. I padlem. A jako ze bylem poza zasiegiem kapliczki, musialem opuscic dungeon. I ku memu przerazeniu, cofnelo mnie do Eberronu . Wrocilem do Forgotten Realms przez logouta, ale... zresetowalo mi to dungeon. Ponad godzina pracy w piach . Zniechecony tym niepowodzeniem, olalem opcjonale i za drugim razem polecialem prosto do celu. Po drodze walczac z nowymi rodzajami przeciwnikow -harpiami, jaszczuroidami, rogatymi duchami. Na samym koncu zas czekal na mnie wielki, zly, czerwony smok. W pieknej epickiej walce pokonalem go i troche ukoilo mi to moj bol zwiazany ze zmarnowanym czasem. Ale niesmal i zal pozostal. Zyski: bolesna nauczka na przyszlosc. I rank +1 « Ostatnia zmiana: JRK, 21 paź 2016, 18:49. »
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 16 (R84) Dzien 239 Drugi quest z serii dziennikarskiego sledztwa w sprawie licznych zaginiec. Tym razem trop prowadzi do pewnego magazynu w dzielnicy portowej, w ktorym zauwazono zwiekszony przeplyw dziwnych skrzyn, tajemnicze odglosy i czasem jakiegos potwora. Jak dla mnie to typowy dzien w Stormreach, ale widac reporter mial nosa do takich spraw . I faktycznie - magazyn okazuje sie byc przykrywka dla dziwnej akcji - stwory z poprzedniego questu - czyli glownie Taken, ale tez i pieski i mindflayerzy pakowani sa do skrzyn i rozsylani po calym swiecie. Przez kogo? Po co? Tego tym razem sie nie dowiemy. Quest krotki, mamy tylko jedno pomieszczenie magazynowe, w ktorym tluczemy sie z kolejnymi falami wylazacych ze skrzyn wrogow. Nudnawo? Byc moze, ale na tyle krotko, ze nie zdazylem sie zmeczyc. Zyski: brak.
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 16 (R85) Dzien 240 Reporterskie sledztwo w toku. Tym razem namierzamy fabryke, w ktorej produkowani sa Taken. Okazuje sie, ze sa hodowani. Porwani ludzie pakowani sa do specjalnych kokonow, z ktorych po jakims czasie wylaza potwory. Za wszystkim stoi pewien mindflyer, nie walczymy z nim jeszcze, rozwala tylko na naszych oczach maga odpowiedzialnego za tworzenie monstrow (jako kare za to, ze nie udalo mu sie nas powstrzymac). Biegniemy sobie wiec przez fabryke, lejac sie z klasycznymi w tej serii przeciwnikami, rozwalajac kokony i zagladajac nawet (zapewne nostalgicznie) do sciekow, gdyz fabryka rozrosla sie az tam. Zyski: ktoregos z poprzednich dni, wskoczyl mi rank 85, nie przyuwazylem kiedy, uznajmy wiec, ze to przy okazji tej przygody .
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 16 (R86) Dzien 241 Pracowity weekend - spedzilem go glownie na grindowaniu cholernych czesci cholernego medalionu do cholernego Necropolis. Ten kto wymyslil taki sposob odblokowywania questow, powienien sie smazyc w piekle. Ale udalo sie - dwa brakujace elementy wpadly w moje lapki 'juz' po 3 dungeonach i chyba z 10 przebiezkach po zonie zewnetrznej. Quest odblokowany, teraz znalezc na niego chetnych... Poki co jednak, z moim malezyjskim kumplem rzucilismy sie ambitnie (bo na Elite) by zmierzyc sie z ostatnim z zadan reporterskich - rozgryzieniu kto stoi za calym zamieszaniem z Takenami. I nie bylo latwo. Bylo wrecz zbyt trudno. Dotarlismy do finalnej walki, ale tam trzy razy dostalismy lanie - za kazdym razem coraz gorsze. Nie bylo wyjscia, trzeba bylo dunga zresetowac i zaczac raz jeszcze na Normalu - tu poszlo juz jak z platka (swoja droga, skad takie durne porownanie?). Zapytacie wiec, kto stal za calym zamieszaniem z porywaniem ludzi i zamienianiem ich w potwory? Ano mindflyer - artysta. Ktory z owych ludzi tworzyl dziela sztuki - potwory byly dla niego wyrazem duchowej ekspresji - tu dodac oko, tu macke i prosze bardzo - ladnie wyszlo. Geniusz, czy szaleniec? Zapewne oba. Widac to bylo zwlaszcza pod sam koniec, gdy docieramy do wybiegu mody, na ktorym przechadzaja sie groteskowi Takeni w modnych kapeluszach. Finalna walke toczymy zas w umysle mindflyera, gdzie goruje on nam calym krajobrazem, przyzywa ciagle nowych pomocnikow i pokonac go mozna tylko sposobem (chyba pierwsza walka, w ktorej taktyka KILL IT nie sprawdzila sie ) Zyski: poleciala nowa maczuga i nowa ranga. Zasluzona nagroda za polowe niedzieli przemeczonej w DDO .
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 16 (R86) Dzien 242 Jedno trzeba DDO przyznac - ma tych questow cale zatrzesienie, rok niemal dobiega konca (no dobra, byly prawie 2 miesiace przerwy w graniu), a tu chyba dopiero w polowie jestem . Tym razem Genowefa znow udala sie do Forgotten Realmsow, by rozpoczac mini - serie (w sumie 3 czesci, wiec taki zwyczajowy rozmiar DDOwej serii a nie mini) o kultystach. W jaskinii kolo Eveningstar jeden z przywodcow boga Shara gromadzi wiernych. Nasze zadanie to schwytac go, wraz z jego pomocnikami. Reszta moze smialo pojsc pod noz. Dungeon niezbyt duzy, krotka polanka przez grota i sama grota. I ta krotka polanka jest z calosci najlepsza - dopracowana graficznie, bardzo przypomina klimaty z Lotro, az szkoda, ze pobiegamy tam tak krotko. W srodku zas ciemno i ponuro . Tluczemy kultystow, znajdzie sie tez kilka gorskich lwow i owlbear (chyba premierowo, wczesniej byl jako jeniec w klatce) i pare mephitow. Nic nadzwyczajnego. Zyski: wpadly mi w lapki nowe strzalki do rzucania - co prawda z obrazeniami 'evil', na ktore moj paladyn jest uczulony (tzn. dostaje kare do HP za uzywanie), ale uzywam ich tylko czasem do wrogow dystansowych i wysadzania beczek wybuchajacych i niedostepnych rozwalajek, wiec co tam.
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 16 (R86) Dzien 243 Bezposrednia kontynuacja questu z wczoraj - nawet mapka pokazujaca swiat i nasza przygode sie troche przesunela - czyzby tak miala wygladac kampania w Forgotten Realms? Byloby fajnie . Transportujemy schwytanych w poprzednim qeuscie kultystow do miasta - wiezienia (wiekszosc mieszkancow przeszla na stronce boga zla, taniej wiec wyszlo zamienic miasto na wiezienie niz wozic ich do wlasciwych miejsc). Podczas popasu nad rzeczka, oboz zostaje wieczorowa pora zaatakowany przez lizardfolkow. Okazuje sie, ze sa najemnikami. Ktos najal ich (nie dowiadujemy sie w tym quescie kto), by uwolnic wiezniow. Toczymy wiec rozpaczliwa walke na plazy, choc szczesliwie niedopuszczenie do uwolnienia wiezniow jest tylko zadaniem opcjonalnym (przy jednoosobowej druzynie nie da sie byc wszedzie naraz), ale niestety - przywodca kultystow zostaje porwany. Rzucamy sie wiec w pogon - przez ciemny las, bardzo w klimatach Eye of the Beholder II, po drodze znow tlukac lizardow i pare wilczkow. W koncu dopadamy porywaczy i rozpriawiamy sie z nimi. Jeniec znow jest nasz. Zysk: brak. Ale historia, mimo ze banalna zaciekawila mnie .
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 16 (R86) Dzien 244 O tym, ze zamiana miasta w wiezienie jest zlym pomyslem, wiedza wszyscy ktorzy ogladali Ucieczke z Nowego Jorku i w sumie tyle mi do glowy przychodzi w tej chwili porownan, ale na pewno bylo ich w popkulturze wiecej. Nie wiedzial o tym natomiast ewidentnie krol Cormyru (jedno z krolestw z Forgotten Realms - jesli nie znaliscie, to sie nie martwcie, ja tez nie ). Wheloon, miasto pelne kultystow Shara zostaje w takie wiezienie zamienione. Na dodatek wrzucani sa do niego pospolici przestepcy. Mieszanka wybuchowa gwarantowana. Kiedy wiec do miasta przybywa Genowefa, z zadaniem przesluchania schwytanego szefa kultystow, slusznie spodziewa sie najgorszego. I nie zawodzi sie. Kultyscie dysponuja bowiem moca swobodnego przechodzenia miedzy wymiarami - a konkretnie do mrocznego odbicia - swiata Shadowfell. Swiata cieni i skrytobojcow. Genowefa rusza wiec w miasto, by odzyskac nad nim kontrole. Walczac na ulicach ze zwyklymi zbirami, ktorzy wykorzystuja moment probujac odzyskac wolnosc, jak i z nowym typem przeciwnikow - cieniami - wygladajacymi jak wprost z Kingdom Hearts . Miasto udaje sie odbic, ale kultysci uciekaja. I ewidentnie przyszlosc swiata nie przedstawia sie w rozowych barwach... Zyski: niestety, nowy helm. Niestety, bo brzydki, wyglada jak wiadro na glowie i zaslania pracowicie tworzona ladna buzke Genowefy (na tyle na ile stary silnik DDO pozwalal ladna).
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 16 (R86) Dzien 245 Wracamy do Eberronu - wprost w objecia szalenstwa. Mag probujacy zaliczyc barmanke popisuje sie i przypadkowo otwiera w knajpie portal do wymiaru szalenstwa. Na nas spada obowiazek uratowania klientow i zamkniecia portalu. I jest naprawde zwariowanie. O ile wczesniej starcia z wymiarem szalenstwa byly zwyklymi walkami (jedynym przejawem wariactwa byly buffy w postaci przymusowego tanca), to teraz co jakis czas nasza postac dostaje zwidow albo niezlej jazdy. Przyjdzie nam np. walczyc z kluczem (tak, z kluczem), ozywionymi udzcami (zombie z szynka zamiast glowy), czy... latajacymi plytkami zagadek. Odlot na calego. Bedziemy tez mieli mozliwosc sprobowac wygrac starcie z beholderami poprzez... picie alkoholu - kto pierwszy padnie pod stol przegrywa (wygralem!), na koncu zmierzymy sie z wielkim wrednym beholderem, ktory co jakis czas bedzie nas olewal, by rozwiazac zagadke logiczna (mozna mu wtedy bezkarnie spuszczac lanie). Ogolnie - jest dosc wesolo i zabawnie . Zyski: walczylem z kluczem!
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 16 (R86) Dzien 246 Ostatni quest z lvl 15! Zostawilem sobie to dranstwo na koniec, bo wygladalo wrednie - zakonczenie Necropolis, quest na ktory zbieralem te wkurzajace kawalki amuletu. Jak sie okazalo - bylo ciezko, bylo dlugo, ale nie bylo tragedii. Ale oczywiscie - byl haczyk. Bede musial ten quest pobiegac jeszcze trzy razy - w polowie dungeonu zostajemy schwytani przez czarnego smoka i musimy mu odpowiedziec na 15 pytan. Pomylic sie mozemy tylko raz, inaczej - morduje nas. Bez wiki nie wiedzialbym o co chodzi - trzeba tak odpowiadac, zeby wybrac charakter jednego z czterech bossow dungeona (chaotyczny zly, neutralny dobry itd.) - i w zaleznosci od tego, ktorego wybierzemy - z nim bedziemy sie musieli zmierzyc. Na pierwszy rzut wypadl mi beholder - musze jeszcze tam wrocic 3 razy - ale jako ze quest dal mi favor, to uznaje go za zaliczony (i wroce 3 razy bonusowo w jakies dni, nie robiac o tym wpisow tutaj). A trzeba dobic wszystkich czterech bossow, zeby otworzyc droge na rajd. Argh. Dungeon calkiem fajny - mnostwo roznorodnych przeciwnikow, pulapek, rozwiazan architektonicznych - nie nudzilem sie . A koncowy beholder sprawil mi autentyczny problem - ledwo, ledwo przezylem z nim spotkanie. I to na normalu! Zyski: nie chcialo juz mi sie level up robic, zostawiam sobie na kolejny dzien .
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 17 (R87) Dzien 247 Na dzien dobry - level up i przezbrojenie - z zapasow pierscionek, naszyjnik i nowa zbroja. I zbroja ta okazala sie w dzisiejszym quescie prawdziwym wybawieniem - zupelnie przypadkowo, ale bez niej nie dalbym rady. Moja poprzednia zadawala wrogow ktorzy mnie atakowali obrazenia od cierni - ta nowa zadaje od kwasu. Powrot do Vale of Twilight (koniunkcja,, 3000 lat, cos tam juz o tym wczesniej wspominalem). W jednej z jaskin Genowefa poszukuje zaginionych magow. Nie znajduje ich zywych i musi dokonczyc to, co zaczeli - czyli uratowac pajaki przez ogrami. Whaaat? Quest jest wyjatkowo dlugi i porypany - ogry podporzadkowaly sobie pajaki - na kazdego ogra (a jest ich w dungeonie ze 100) przypadaja 2 pomagajace mu pajaczki. I teraz najlepsze - przez caly quest mozna zabic tylko 5 pajakow - jesli sie rozszalejemy - game over, trzeba zaczynac od nowa. Po ubiciu ogra pajaczki sie uspokajaja i nie bruzdza - wiec chociaz tyle. Ale co z tego, skoro paladyn wali AoE, a durny hireling ma zapedy mordercze? . Bardzo, bardzo ciezki quest - uzeralem sie z nim przez 2 godziny, caly czas majac swiadomosc, ze chwila nieuwagi, jakis pajaczek zginie i te 2 godziny pojda na darmo. Pomogla zbroja - pajaki sa nieczule na kwas, wiec nie musialem sie stresowac, ze dostana autoobrazenia ode mnie. Pomogly tez strzalki, ktorymi rzucalem w ogry - nie mialy AoE i moglem nimi jako tako sterowac. Na dodatek jaskinie to prawdziwe labirynty, a przedmioty questowe pojawiaja sie losowo - musialem zwiedzic WSZYSTKO, wytluklem wszystkie ogry, pod koniec mialem jeszcze trzymajaca za gardlo walke, w ktorej mialem ratowac krolowa pajakow przed chyba z 50 ogrami atakujacymi ze wszystkich stron - juz mialem przed oczami wizje, ze mi ja ubija i bede musial zaczynac od nowa. Horror, horror! Ale - udalo sie - i ubilem tylko 1 pajaczka. Never again . Zyski: poza level up na poczatku - po misji - rank up.
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 17 (R88.) Dzien 248 Jeszcze jeden dlugasny quest z Vale of Twilight - tym razem na szczescie bez mozliwosci game over, ale za to z innym numerem. No i trzeba bylo najpierw znalezc wejscie do questu - wspinaczka byla calkiem konkretna, choc z ladnym widokiem na kraine. Tym razem autorzy wpadli na nowy pomysl, jak utrudnic graczom zycie. W dungeonie jest mianowicie zupelnie ciemno. I oswietlic go nieco moze tylko znalezione na samym poczatku berlo. Ktore jest przy okazji calkiem niezla bronia, na dodatek nie niszczaca sie - nie mialem wiec zadnych oporow zeby uzbroic sie w nie. Podejrzewam, ze w wiekszych druzynach jest to problem - wszyscy sie musza trzymac w kupie, nie odchodzic od niosacego swiatlo, zwlaszcza ze kupa pulapek - w tym i takich banalnych, jak dziury w podlodze, ale przy zupelnym braku swiatla - i takie wystarcza . Na dodatek w ciemnosci czai sie mnostwo wrogow - zwlaszcza wyzeraczy metali - zezarly mi miecz (mialem zapasowy), zezarly mi zbroje - cos takiego przydarzylo mi sie po raz pierwszy - na szczescie ze skrzynki poleciala nowa, a potem druga - niemal tak dobra jak moja podstawowa -wiec dlugo w samej bieliznie nie latalem. Byly tez nowe rodzaje potworow - kamienne skorpiony i starozytne golemy. Zyski: +1 rank. Quest podobal mi sie, ale juz sie boje, co w tym Vale tworcy wymyslili w kolejnych dungeonach ;D.
|
|
|
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
|
lvl 17 (R89) Dzien 249 Vale of Twilight - diably atakuja fortece dobrej rasy (elfy czy cos takiego?), zostajemy wmanewrowani w walke na dwa fronty. Moj paladyn z bolacym sercem musial wiec lac zarowno dobre istoty, jak i te z piekla rodem. I o ile walka z diablami to czysta przyjemnosc, to walka z dobrymi byla koszmarem - zamieniali sie od razu albo w kulki swiatla albo obloczki dymu i zamiast stac grzecznie w miejscu, krazyli wokol mnie, utrudniajac celowanie. Przez to walki trwaly koszmarnie dlugo. A dolozyc do tego jeszcze dziny i zywiolaki powietrza, ktorym mozna bylo zadac jeden cios, po czym albo odrzucali (przy walkach na wysokosciach malo zabawne) albo nokautowali - i walki wydluzaja sie jeszcze gorzej. A dolozyc do tego jeszcze dobrych klerykow, ktorzy to cale talatajstwo lecza (i wygladaja jak inne dymki, nie mozna ich szybko i latwo namierzyc) - i walki ciagna sie w nieskonczonosc! Na koncu czekala przyjemna walka z 5 elitarnymi diablami - i tu juz moglem sie wykazac - ciach, ciach i po sprawie . Zyski: +1 rank. Znow mi leci 1 dzien 1 ranga, huh.
|