Forum JRK's RPGs

Encyklopedia galaktyczna gier cRPG

Fotoblog emigranta - reaktywacja ^_^

Strona: « < 1 2 3 4 5 6 7 8 9 ... > »

Autor Post
Użytkownik
Dołączył: Sie 2008
Posty: 721
Skąd: Hiszpania
Moze po prostu z miasta do miasta idzie i ufa oznaczeniom ? ;)
Handlarz organów
Dołączył: Maj 2008
Posty: 1379
no niby tak ale jak wyliczał ile przeszedł w dniu w którym tam się zgubił, cholera wie gdzie zawędrował i ludzie go na szlak prowadzili skrótami :P?
_______________
Obraz wysłany przez użytkownika
Administrator
Dołączył: Maj 2008
Posty: 59
nerka99 napisał(a)
no niby tak ale jak wyliczał ile przeszedł w dniu w którym tam się zgubił, cholera wie gdzie zawędrował i ludzie go na szlak prowadzili skrótami :P?


I w ten sposób dochodzimy do szokującej prawdy... JRK jest złym cyborgiem z przyszłości. Co tłumaczy również czemu jego zachowania są inne niż przeciętnego człowieka. Niedopracowana emulacja :P
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Dzien 17-18 27-28.10.2008

Kilometry licze na podstawie niemieckich przewodnikow, ktore podobno byly pisane z GPRsem w reku, a z ktorych korzystam wieczorami jak wypozyczam od kogos (sam nie bylem tak glupi zeby zbedne kilogramy nosic). Oczywiscie, jest zawsze min. 5 wersji przewodnikow i 5 roznych odleglosci jakie przelazlem, wiec wyciagam srednia :). Teraz zostalo mi do konca wg jednego 66 km, wedle innego 72, a jeszcze inny twierdzi, ze 74. Wiec w kazdym razie - max. 3 dni. Pogoda tymczasem skopala sie na calego. Od dwoch dni ide w deszczu, zimnie, wietrze, deszczu, przez 5 minut walilo tez dzis gradem, deszczu, a potem jeszcze troche w deszczu. Czuje sie normalnie jak z powrotem w Irlandii. Na szlaku zrobilo sie tez tloczno. Jak wczesniej bywalo, ze przez 8 godzin spotkalem jednego czlowieczka, to tak teraz wyprzedzam cale tabuny ludzi. Skad oni sie tu wzieli? Ostatnia noc spalem na sali 40-osobowej, absolutny rekord, dobrze ze bylem tak przemoczony, zziebniety i zmeczony, ze nie przeszkadzal mi smrodek skarpetkowy i ogolne chrapanie. Ale i tak jest wesolo. Wsrod tych 40 osob bylo az 5 Polakow - absolutny rekord!!! Prognozy zapowiadaja opady deszczu az do konca tygodnia, wiec takie same atrakcje czekaja mnie az do konca podrozy. Czyli juz raczej na pewno olewam dodatkowe 100 km do oceanu z Santiago i podjade sobie tam busikiem. Mimo wszystko mam spora frajde, ze podczas tych 500+ km mialem juz wszelkie warunki atmosferyczne - upaly, deszcze, wiatry, gradobicie. Bloto, piach pustyni, gorskie sciezynki, sniezne szczyty, wyschniete rzeki, autostrady, strefy industrialne i wnetrza wielkich miast. Do wyboru do koloru. Atrakcji co niemiara (tak to sie pisze?) i nudzic sie nie mozna. Az prawie szkoda, ze to juz lada dzien koniec. Dobrze, ze nie koniec wyprawy, cos czuje ze do Irlandii tak szybko nie wroce... (sir_Giurek wlasnie zaczal sie powaznie bac... :)).
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Dzien 19 29.10.2008

40km do Santiago. Nadal oczywiscie pada i pada, ale doczlapalem dzis do genialnego schroniska, wiec juz sie przeprysznicowalem w ukropie i chyba bede zyl :). Z kolejnych znajomych ze szlaku - mlode malzenstwo ze Slowenii, przy czym dziewczyna na poczatek grudnia ma przewidziany termin porodu, a ida juz prawie miesiac - to sie nazywa pojsc po bandzie :). I sa skubancy bardzo szybcy, nocujemy prawie codziennie w tych samych miejscach! (albo to ja jestem wolny, ale ta teorie od razu odrzucamy). Inny przypadek to 71 austriak, ktory jedzie rowerem z domu z austrii, tez juz przedralowal ponad 2000 km, przy czym mial po drodze dwa ciezkie wypadki - raz w srodku nocy zapalila mu sie butla gazowa, spalila mu namiot, spiwor, stopila jakis plastik na reku, tak ze zerwal go razem z cala skora, zreszta plonal caly, tarzal sie w trawie zeby zgasic ubranie, ponmad 2 tygodnie nie mogl z prawej reki korzystac, kierowal tylko lewa, a jak juz ja wygoil jako tako, to stuknela go ciezarowka, zlecial z roweru, stracil przytomnosc, a obudzil sie w szpitalu z rozwalona lewa reka i noga. Ale wariat jedzie dalej, bo mowi, ze jak zostanie w szpitalu, to juz pewnie do konca zycia, ktorego mu juz za duzo nie zostalo. A pisze to wszystko zeby udowodnic, ze ze mna jest jednak jeszcze calkiem psychiatrycznie w porzadku, ot takie drobne szalenstwo, ze sobie w przebraniu zwyklego pielgrzyma moje przyszle poddancze kraje zwiedzam :). A pozostale 40 km rozkladam sobie na dwa dni krotkich, 20kmetrowych spacerkow, potem planuje wyjazd busem nad ocean i przejazd do barcelony (podobno 15 godzin argh) - tam pewnie spedze 2-3 dni, bo miasto jest niesamowite, no i w koncu promem 8 godzin na majorke. I juz kombinuje co by tu dalej, bo nie chce mi sie jeszcze wracac... Moze rozpoczne akcje na stronce "Przygarnij JRKeja" i za kazdy tydzien w ktorym dacie mi dach nad glowa, cos do jedzenia i cos do pogrania bede dawal punkty do tabelek recenzji? :) Sa jacys chetni?
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Z ostatniej chwili, Hiszpanie zaatakowala gwaltowna... zima!!!
http://www.elpais.com/fotogaleria/invierno/despide/temporal/3577-13/
http://www.rtve.es/noticias/20081029/siete-provincias-alerta-por-riesgo-nevadas/185010.shtml
Obraz wysłany przez użytkownika
Ja sie tak kurde nie bawie, ja tam bylem 3 dni temu!!! Pokazuja wlasnie w telewizji biednych pielgrzymow ratowanych przez specjalne jednostki z zasypanych gorskich przejsc, na ktorych dopiero co zdychalem z goraca. Ja tez chce snieg!!!
« Ostatnia zmiana: JRK, 29 paź 2008, 20:01. »
Użytkownik
Dołączył: Sie 2008
Posty: 721
Skąd: Hiszpania
Heh, na Majorce go nie uswiadczysz raczej :P Chociaz raz napadalo (dwa lata temu) troche...
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Dzien 21 31.10.2008

Oj dzieje sie dzieje, emocji i atrakcji tyle, ze nie wiem od czego zaczac :). Wczoraj dotarlem wreszcie do celu mojej wyprawy - no prawie, zatrzymalem sie 5 km od Santiago, na takiej gorze z widokiem na cale miasto, a triumfalne wkroczenie do miasta mialo miejsce dzisiaj rano. Wczoraj przewedrowalem tym samym ciut ponad 40 km jednego dnia, w ciaglym deszczu, wietrze i zimnicy, a na koniec i w ciemnicy, bo juz po zachodzie slonca. Ale nioslo mnie niesamowicie. Na szczescie nie lazlem sam, bo zrobila sie nas cala grupka takich desperatow, pod przewodnictwem Svetlany z Bulgarii, ktora postraszylem, ze w tej okolicy grasuja dzikie psy i zasuwala jak maly motorek, ciagnac reszte peletonu :). A dzis rano w totalnej mgle, ale bez deszczu dotarlem wreszcie na koniec 520km-etrowego pieszego odcinka mojej wyprawy. Odczucia byly niesamowite - niby wiedzialem od zawsze ze jestem niesamowity i moge wszystko, ale taki dowod namacalny i tak milo bylo zdobyc.

Dostalem tez dyplom potwierdzajacy moje osiagniecie (moge dzieki niemu zrec przez jakis czas w 5gwiazdkowym hotelu za darmo obiady), przydal sie tez przy zakupie biletu na bus do barcelony - dal mi 25% znizki, no i fajnie bedzie wygladal w mojej przyszlej sali tronowej. Krol Juan Carlos znow mnie maltretowal zeby abdykowac na moja korzysc, ale powiedzialem mu po raz setny, ze jeszcze nie czas. Wsiadlem tez do busa po trzech tygodniach nieuzywania srodkow lokomocji i pojechalem do Finisterre - na samiutki koniec swiata, najbardziej na zachod wysuniety punkt kontynentalnej Europy. Przejazd dlugi, bo 3 godziny w jedna strone, ale widoki niesamowite, bo bus jechal caly czas brzegiem, a droga niesamowicie kreta, jakies normalnie fiordy tu maja, morze, zatoczki i od razu od morza gory. Na koncu polwysepku wspialem sie na gore i mialem fuksa, bo innych ludzi akurat nie bylo. Siadlem sobie na skalkach z widokiem na bezkresny ocean, sloneczko akurat swiecilo cudnie i dumalem nad przemijalnoscia wszechswiata, istota istnienia i rosnacymi wymaganiami gier komputerowych. Bylo oczywiscie super. Zdjecia juz za pare dni wiec tez bedziecie mogli poczuc te klimaciki.

I juz wiem na pewno, ze chce podrozowac jeszcze wiecej, widzialem tak maly fragment swiata, a wszystko takie ciekawe, interesujace, inne, az szkoda siedziec w jednym miejscu i codziennie robic to samo. Musze jeszcze tylko kwestie finansow jakos zalatwic i zaczynam podrozowac po calym swiecie :). Powrot 3godzinny busem juz tak fajny nie byl, bo niemal dostalem od tych zakretow i wlaczonego na pelna pare ogrzewania choroby lokomocyjnej, bylo naprawde blisko zebym sie pohaftowal... Ale jakos przezylem, choc juz teraz z mniejszym entuzjazmem patrze w przyszlosc, w ktorej jutro wyruszam w 16godzinna podroz busem na drugi kres Hiszpanii. Aaaargh. Aha i jeszcze ciekawostka - w niektorych schroniskach funkcjonuje taki bajer jak prysznice bez zaslonek, czesto oko w oko z sasiadem z naprzeciwka. I czasem bywa tez ze sa to prysznice koedukacyjne... Swiat naprawde idzie z postepem :). Ale jak mawial Forest Gump, taki prysznic jest jak tabliczka czekoladek - nigdy nie wiesz, kto ci sie trafi po sasiedzku...
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Dzien 23 02.11.2008

Barcelona
Kto tu jeszcze nie byl - jest to obowiazkowe miejsce do odwiedzenia. Genialne miasto. Warto mi bylo spedzic w busie z Santiago te 17 godzin. Malo przy tym oczywiscie umarlem (wyjazd o 14 wczoraj, przyjazd o 7 rano dzis), bylo monstrualnie goraco (kierowcy postanowili upiec mnie zywcem), za oknem lalo, a ostatnie 100 km wichura usilowala nas przewrocic (pelno w Barcelonie polamanych palm i innyc drzewek dzis zaobserwowalem), spalem wiec w sumie jakies 3 godzinki. A zaraz po przyjezdzie szybko sie zakwaterowalem i do tej pory buszuje po miescie. Jestem juz jak zombie, wiec jeszcze tylko jakas kolacyjka i pewnie walne sie do wyra. Znalazlem swietne miejsce, w samiutkim sercu starego miasta, kolo portu i w bocznej uliczce od Rambli (czyli tak jakby kolo Sukiennic w Krakowie), hostel mlodziezowy, po 8 osob w pokoju z pietrowymi lozkami, mnostwo ludzi mimo takiej pory roku, ale cena przystepna - nocleg, sniadanie, obiad i 20 minut internetu 17 euro. Jak na taka lokalizacje - bajka. Pogoda niestety nadal deszczowa, pada co pol godziny intensywnie min. 10 minut, wiec przemoklem juz wielkokrotnie, dopiero ostatnie kilka godzinek zrobilo sie superowych i moglem spokojnie pospacerowac. Rambla to swietny deptak, ludzie z calego swiata, port genialny, Sagrada Familia - kosciol w budowie od 100 lat, a jego ukonczenie przewidziane chyba za 100 kolejnych - naprawde kolosalny i robi niesamowite wrazenie, dzielnica czekoladowa (z lotu ptaka wyglada jak ogromna tabliczka czekolady) tez calkiem fajnista. Park Gaudiego i szalenstwa zakupowe (videojuegos!) zostawiam sobie na jutro. Zakupilem tez juz bilet na jutro na prom na Majorke. Wyplywam o 23 wieczorem, a na Palmie jestem o 6 rano, wiec za duzo widoczkow nie zalicze, ale zdaze za to w dzien jeszcze Barcelone przy miejmy nadzieje lepszej pogodzie zobaczyc. Martwie sie troche, jak mnie ten biedny Sir_Giurek przyjmie, bo bylo nie bylo jestem czwarty tydzien w podrozy, a prania jak do tej pory ani razu nie bylo ^_^... Mam nadzieje, ze sie u niego zalapie. Tyle co kupilem sobie nowe buciki i kilka par skarpetek do autobusu, bo w tych ciezkich trekkingowych bym tej nocy juz nijak nie przezyl... Barcelona, ach Barcelona, a przeciez prawdziwe zycie zaczyna sie tu dopiero po zmroku....
Użytkownik
Dołączył: Sie 2008
Posty: 721
Skąd: Hiszpania
Barcelona jest jednym z najlpiekniejszych miast jakie bylo dane mi zobaczyc :) I o przyjecie sie nie martw - sam z doswiadczenia przeciez wiem jak to jest xP
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Dzien 24 03.11.2008

Przespalem 12 godzin i znow wrocily mi checi do zycia :). Nie wiem czy jeszcze jacys goscie w tym pieknym miescie polozyli sie spac o 21 i wstali o 9 rano ;), moi wspollokatorowie (glownie mlodziaki z usa i wloch) wrocili chwiejnym krokiem po okrazeniu nad ranem o 4:30... Ale nic to, teraz przede mna caly dzien zwiedzania (moge zostawic plecak do pilnowania w recepcji schroniska, jeeaaa). Wczoraj zapomnialem wspomniec ze bylem tez na plazy, fale ogromniaste, pelno surferow, kapiacych sie normalnie jednak nie widzialem :). Ale i tak fajnie bylo posiedziec na piaseczku z obowiazkowa sangria w garsci. Kolacyjke tez sie szarpnalem wczoraj pod golym niebem - patelnia pelna ryzu i owocow morza - juz zapomnialem jak to sie zwie i oczywiscie do tego garnuszek sangrii (wpadam w alkoholizm obawiam sie... tyle wina co podczas tego pobytu w hiszpanii wyzlopalem, to chyba wczesniej przez cale zycie w sumie mi sie nie udalo...), ale klimatycznie bylo, to trzeba przyznac. Pewnie po tym mi sie tak dobrze spalo :). Dzis planuje zwiedzenie parku Gaudiego, a ze pogoda zrobila sie ladna, to spodziewam sie fantastycznych wrazen wzrokowych. Gaudi to byl taki wariat architekt, projektant, modernista, ktory znalazl innych wariatow, ktorzy finansowali jego pomysly i polowa hiszpanii zabudowana jest jego udziwnionymi budynkami- wyglada jak ze snu wariata, calkowicie niepraktyczne, ale przez to takie fajne. Wieczorkiem juz sie pewnie do netu nie dorwe, wiec kolejna relacja juz z siedliska Zlego na Majorce :).
Użytkownik
Dołączył: Maj 2008
Posty: 134
Skąd: Warszawa
Hehe, no musi być fajnie :) A będzie relacja z videojuegos? :D
Ojciec nieprowadzący
Dołączył: Maj 2008
Posty: 3566
Dzien 25 04.11.2008

Z duszpasterska wizyta u sir_Giurka.

Barcelona juz za mna, pogoda mi wczoraj niesamowicie dopisala, bylo cieplo, slonecznie, caly dzien nie zaatakowala mnie ani jedna chmurka, wiec mialem dzionek niesamowicie udany. Zbiegalem Barcelone wszerz i wzdluz, bylem w genialnym parku Gaudiego (na wzgorzu nad miastem z widokiem na calutka panorame, to trzeba po prostu zobaczyc!!!), wieczorkiem zas spacerki po miescie ktore wreszcie moglem docenic i po zachodzie slonca. A o 23 zapakowalem swoj dobytek na prom i wyruszylem w morska czesc mojej podrozy. 7 godzin przebieglo bez zaklocen, niestety byla to nocka wiec nic nie widzialem, poza blyskajacymi niemal caly czas piorunami - na szczecie tlukly gdzies daleko, wiec obylo sie bez sztormu. W porcie zostalem momentalnie zgarniety przez komitet powitalny i przetransportowany z zawiazanymi oczami do tajnej siedziby sir_Giurka, gdzies na wschodzie wyspy - przy okazji okazalo sie, ze jest duuuzo wieksza niz sobie wyobrazalem, na Majorce jezdza nawet pociagi, a w jej stolicy (Palma) jezdzi metro. I ma sie rozumiec jest pelno palm, nazwa zobowiazuje. Jako ze w nocy na promie za bardzo nie pospalem, na dzien dobry odpalilismy tylko Fallouta 3 i Fable 2 na xboxa 360 zeby chwilke popatrzec na te cudenka i od razu zgielo mnie do spania. Ale ze juz sie obudzilem, przystepuje do wzmozonej aktywniosci giercowniczej- wyglodzilem sie przez te 3 tygodnie w trasie - nastepny raz zabieram jakas kieszonkosolke, nie ma glupich :). Obrazki z podrozy - pewnie pozniej, bo teraz gametime!!!
Handlarz organów
Dołączył: Maj 2008
Posty: 1379
Ewidentnie widać żeś szczęśliwy, to ci poprawie humor i powiem, że w dniach:
02-11-2008
31-10-2008
29-10-2008
odnotowaliśmy największe ilości odwiedzin w historii strony
... i nie bede wredny i nie wspomnę, że to za mojego (no i Mziaba) panowania... ups, za późno :P
_______________
Obraz wysłany przez użytkownika
« Ostatnia zmiana: nerka99, 04 lis 2008, 17:33. »
Użytkownik
Dołączył: Cze 2008
Posty: 789
Skąd: Jastrzębie Zdrój
Nerka, ale to tylko dlatego że wszyscy sprawdzali czy Dżerk już wrócił :P

Strona: « < 1 2 3 4 5 6 7 8 9 ... > »

Forum JRK's RPGs działa pod kontrolą UseBB 1