Forum JRK's RPGs

Encyklopedia galaktyczna gier cRPG

Z otchłani backloga - czyli Lotheneil vs. efekty steamowych szaleństw zakupowych

Strona: « < ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... > »

Autor Post
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Jeszcze zależy, ile z tych 4000 tytułów faktycznie nadaje się do odpalenia, o graniu nie wspominając :) U mnie tak 1/3 backloga powędrowało do kosza bez dłuższego pochylania się nad nimi, bo gier toto nie przypominało...
Użytkownik
Dołączył: Sie 2017
Posty: 6
Obawiam się, że samo sprawdzanie zajęłoby mi niezły kawał życia, ale dzięki choćby projektowi jakiego się podjęłaś mam szansę przypomnieć sobie o ukrytych perłach wśród tysiąca.
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
To prawda, kopanie w backlogu przypomina przekopywanie się przez tony substancji, której lepiej bliżej się nie przyglądać, ale czasem można naprawdę ciekawe perełki znaleźć. Ale fakt, samo podzielenie na kategorie tak pokaźnego backloga zajęłoby dłuższą chwilę. Mój na szczęście nie rozrósł się jeszcze aż tak, żeby nie było to możliwe (startowałam z ok. 550 tytułami), 4k naprawdę przytłacza samą skalą :)
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Technomancer - Jako że opis tej gry coś mocno mi się rozrósł, przyjął formę recenzji - pozwolę więc sobie odesłać czytelników do niej, żeby niepotrzebnie nie rozbudowywać tego posta.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

2. Aveyond 3-2: Gates of Night - RPG stworzone w RPGMakerze. Według opinii i recenzji jest to dobra gra, ja jednak mam z nią dwa duże problemy - po pierwsze, za produkcjami RPGMakerowymi z założenia nie przepadam (przeszkadza mi ich graficzna i mechaniczna wtórność, jak również niska rozdzielczość i niezbyt wygodne sterowanie), a dodatkowo w tym przypadku, jak sama nazwa wskazuje, jest to drugi epizod trzeciej części serii - i o ile znajomość Aveyond 1 i 2 nie jest ponoć do grania potrzebna, to już pierwszego epizodu raczej tak, a tego nie posiadam. Trzeba jednak przyznać, że gra wychodzi nieco naprzeciw osobom w podobnej sytuacji, oferując króciutkie tekstowe wprowadzenie, jak również zmieniając dialogi w zależności od tego, czy zaczynamy grę od początku czy importujemy save z poprzedniego epizodu (żeby nie zarzucać nowego gracza nadmiarem nawiązań do poprzedniczki). Mimo to ja od tytułu szybko odpadłam, nawet nie starając się bliżej z nim zapoznawać.

Z kronikarskiego obowiązku - główną bohaterką gry jest niejaka Mel, uliczny złodziejaszek, która na zlecenie lokalnego władcy wampirów zdobyła artefakt zwany Kulą Mroku - którą tenże jegomość zamierza wykorzystać do spowicia świata w wiecznej ciemności, pokonania ludzkości i uczynienia z niej niewolników (a raczej, jak przypuszczam, ruchome źródło pożywienia). Mel wraz z zebraną po drodze grupką towarzyszy musi teraz znaleźć Kulę Światła i powstrzymać zapędy krwiopijcy.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 132
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Dopadło mnie wredne przeziębienie, więc zawartość sensu w moich wywodach może być nieco niższa niż zwykle :)

1. GOD EATER RESURRECTION - slasher z elementami RPG. Kierujemy najnowszym rekrutem grupy God Eaters (płeć i wygląd do wyboru), czyli specjalistów od zabijania panoszących się po świecie olbrzymich, błyskawicznie się mutujących i pożerających wszystko na swojej drodze potworów zwanych Aragami, które pojawiły się nie wiadomo skąd, zdziesiątkowały ludzkość i zrównały z ziemią większość miast. Jedyną bronią przeciwko nim są olbrzymie bronie (w zależności od użytkownika przyjmujące postać miecza lub karabinu), zawierające komórki Aragami. Każda z tych broni musi być genetycznie dopasowana do użytkownika, stąd mimo starań liczba God Eaterów jest dość niska.

Nasz rekrut należy do "nowego typu", czyli wojowników zdolnych do władania bronią swobodnie transformującą się z miecza w karabin. Rozgrywka polega na wykonywaniu kolejnych misji polegających na ubiciu określonych maszkar na niewielkich arenkach. Zadania te dzielą się na główne, popychające fabułę do przodu oraz poboczne, które można wykonać w dowolnym momencie, stanowiących źródło materiałów rzemieślniczych.

W grze nie występuje bowiem typowy system rozwoju postaci, nie zdobywamy doświadczenia, jedyną możliwością wzrostu naszej siły jest stworzenie bądź wzmocnienie poszczególnych elementów naszej broni (ostrze, karabin i tarcza), używając do tego materiałów wydropionych przez konkretne potwory.

Walki są dość wymagające, bo przeciwnicy biją mocno, a do tego są szybcy i zwinni, niezbędne jest więc poznanie schematów ich zachowań i wrażliwych punktów, w które należy celować. Walka na dystans jest oczywiście bezpieczniejsza, ale energia wymagana do oddania strzału regeneruje się tylko przy walce wręcz albo użyciu przedmiotu, więc jednak trzeba się będzie z paskudą przywitać z bliska.

W walce może uczestniczyć do czterech postaci, w zależności od trybu rozgrywki (single/multi) kierowanych przez AI albo innych graczy. Sztuczna inteligencja jest dość przeciętna, z jednej strony nie ma problemów z unikami i przeważnie celuje w co bardziej odsłonięte miejsca, z drugiej - lubi się zacinać na przeszkodach terenowych albo stać bez ruchu jeśli potwór kawałek odbiegnie.

Fabularnie gra składa się z trzech wyraźnie rozgraniczonych części - każda z nich kończy się walką z potężnym bossem, outrem i creditsami. Ukończenie każdej z nich zajmuje 15-20h.

Podsumowując - God Eater to całkiem ciekawa gra w stylu Monster Huntera, wymagająca zarówno umiejętności i refleksu, jak i obserwacji zachowania przeciwnika. Czasem zmuszeni też jesteśmy pogrindować nieco, jeśli jakiś oporny składnik akurat nie chce z przeciwnika wylecieć. Niestety po pewnym czasie robi się dość monotonna i zaczyna nużyć - o dyspozycji oddano nam jedynie sześć aren, a trzecia część fabularna znacząco odstaje moim zdaniem jakością od pierwszych dwóch. Jednak jeśli ktoś szuka wymagającego slashera z potężnymi przeciwnikami i sensownie zarysowaną historią gra jest zdecydowanie warta uwagi zwłaszcza, że dodawana jest za darmo do zakupu części drugiej (za którą się jeszcze nie zabrałam, więc nie wiem, co sobą reprezentuje).

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 131
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Czasu mało, z konkretniejszymi tytułami się nie wyrobiłam, dzisiaj więc przystaweczka na jeden ząb:

1. Lost Moon - metroidvania. Mała platformówka 2D z widokiem z boku, z grafiką w stylu retro i dość wysokim poziomem trudności. Kierujemy astronautą z pistoletem plazmowym, który rozbił się na jakiejś obcej planecie - tyle w sprawie fabuły. Nasze zadanie jest bliżej nieznane, ale zapewne chodzi o znalezienie sposobu na zabranie się stamtąd do domciu. Dalej standardowo - odwiedzamy kolejne lokacje, rozwiązujemy zagadki logiczne i zręcznościowe, zdobywamy nowe umiejętności pozwalające na dotarcie do niedostępnych wcześniej miejsc. Jedyną zauważalną różnicą jest obecność zasobników z tlenem, do których od czasu do czasu trzeba się udać celem uzupełnienia zapasu - pełnią one również rolę automatycznych punktów zapisu i odrodzenia na wypadek śmierci. Ponoć przejście gry zajmuje godzinę z kawałkiem, ja nie poświęciłam jej nawet tyle - nie znalazłam w niej niczego wartego zainteresowania.

Gra jest obecnie na Steamie w Early Accessie - jednak jako że datę premiery miała ustawioną na 25.12.2018 roku, a od sierpnia nie było żadnych aktualizacji, postanowiłam w końcu ją odpalić i rzucić okiem. Nie ma na co czekać moim zdaniem.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 130
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Litil Divil - połączenie dungeon crawlera, platformówki i elementów gry przygodowej. Niezbyt urodziwy, czerwony demon biega po labiryncie w sobie tylko znanym celu (z opisu na Steamie wynika, że w poszukiwaniu Mistycznej Pizzy Obfitości). Sam labirynt ukazany został z perspektywy typowej dla gatunku, ale w TPP. Po dotarciu do jakiejś komnaty kamera zmienia się na izometryczną, pozwalając nam wykonać niezbędną w danym miejscu akcję, przeważnie wymagającą naprawdę dużej zręczności w skakaniu po platformach lub walce z przeciwnikami.

Tytuł z 1993, uruchamiający się przez emulator DosBox (automatycznie, nic nie trzeba konfigurować). Jako że na zagłębianie się w odległą (25 lat to w grach przecież wieczność) przeszłość rzadko mam ochotę, a zdecydowanie nie w tym wypadku, odpadłam po mniej niż kwadransie. Gra nie była skłonna do współpracy w dziedzinie robienia screenów, stąd obrazków brak.

2. Empire of Angels IV - tRPG. Standardowa mechanika, przeciętna (w najlepszym wypadku) fabuła, rysunkowa grafika, chibi-postacie i tona fanserwisu - nie tylko nasza drużyna składa się całkowicie z młodych kobiet w mocno kusych strojach (bez względu na klasę), ale dotyczy to również wszystkich spotkanych NPC. W tym świecie najwidoczniej odkryto alternatywne metody rozmnażania.

Rozgrywka składa się z typowych dla podgatunku bitew, przetykanych cutscenkami - z których szczerze mówiąc dość niewiele wynika. Jako że za grę odpowiedzialne jest to samo chińskie studio co za Gate of Firmament, za miałkość fabularną może być częściowo odpowiedzialna jakość tłumaczenia - choć przynajmniej ewidentnych baboli nie widać.

Elementów erpegowych nie ma za wiele - postacie po walkach zdobywają doświadczenie, które przekłada się na automatyczny wzrost kilku statystyk (siła, celność, obrona, życie). Jakiegokolwiek ekwipunku brak. Dodatkowo, w miarę postępów fabularnych otrzymujemy dostęp do bardziej zaawansowanych klas na trzech drzewkach (wojownik, strzelec, mag) - wyboru klasy zaawansowanej nie da się cofnąć, ale przełączać między nimi bez problemu - można więc łatwo przerobić np. postać zasięgową na walczącą w zwarciu. Niestety cała ta pozorna wolność wylatuje za okno gdy otrzymujemy dostęp do klasy specjalnej, charakterystycznej dla konkretnej bohaterki. Są one mocniejszymi wersjami standardowych klas, a zdobywa się je wykonując krótkie zadania poboczne. Jeśli jednak zdecydowaliśmy się wcześniej zmienić archetyp postaci, stajemy przed wyborem - pozostać przy wybranej klasie czy wybrać specjalną, która zawsze należy do domyślnego archetypu.

Podsumowując - przeciętny przedstawiciel gatunku tRPG, nie wyróżniający się niczym pozytywnym. Osoby narzekające na posuchę w sektorze gier taktycznych jak najbardziej mogą zagrać, o ile nie odrzucą ich chińskie voiceovery, przesłodzona, kreskówkowa grafika czy potężny fanserwis. Zachwycać się zdecydowanie nie ma jednak czym.

A, podobno (tak jak w przypadku Gate of Firmament) zapis gry nie działa, jeśli nie mamy połączenia z internetem - jakaś dziwna odmiana DRM chyba. Osobiście nie sprawdzałam, ale dla niektórych może to być istotna informacja.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 128
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Jutro trzeba pomaszerować do pracy (czasem bywa, nie zawsze da się wymigać) stąd aktualka dzisiaj. Nieerpegowe, nieskończone i nie do końca z backloga. Ale jest :)

1. The Walking Dead (sezon 1) - tych, którzy ostatnie sześć lat spędzili gdzieś pod kamieniem informuję, że jest to przygodówka od nieistniejącego już studia Telltale, przedstawiająca losy grupy ludzi starających się przetrwać w obliczu apokalipsy zombie. Nastawiona w dużej mierze na dialogi i nieco eksploracji, a nie poszukiwanie przedmiotów, dająca jednocześnie iluzję dokonywania istotnych wyborów moralnych (bo ostatecznie wszystko i tak zmierzać będzie podobnymi ścieżkami do tego samego finału).

Czemu napisałam, że nie do końca z backloga? Bo grałam w toto na Vicie (tak, zostało przeportowane i całkiem nieźle sobie na tej konsolce radzi, w dodatku oferując sterowanie przy użyciu dotykowego ekranu, chociaż okresowe przycięcia bywają denerwujące). Przeszłam jakieś półtora rozdziału, po czym stwierdziłam, że... w sumie nie interesuje mnie, co będzie działo się dalej, a zakończenie historii i tak znam, bo przez ten czas cudem byłoby uniknąć spoilera. Jak się okazało, to jednak gra nie dla mnie - co nie znaczy, że nie skuszę się w przyszłości na jakąś inną produkcję tego studia.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 127
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 01 lut 2019, 21:49. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Shot Shot Tactic - FPS online. Niezbyt urodziwa strzelanka online, early access od kilku lat, negatywne recenzje i ponoć puste serwery. Nie mam zamiaru tego nawet odpalać.

2. Game of Thrones - gra RPG, w której poznajemy losy dwóch (stworzonych na potrzeby gry) bohaterów - Morsa Westforda, weterana Nocnej Straży oraz Alestera Sarwycka, dziedzica rodu, który po piętnastu latach powraca w rodzinne strony tuż po śmierci ojca. W miarę przebiegu fabuły losy tej dwójki splotą się ze sobą, gdy zostaną oni wciągnięci w wir politycznych przepychanek. Akcja gry toczy się równolegle do pierwszego tomu sagi, na swej drodze spotkamy więc kilku znanych z niej bohaterów (jak królowa Cersei czy Joer Mormont).

Na początku rozgrywki każdemu z bohaterów przypisujemy jedną z trzech klas (od której zależeć będą dostępne umiejętności aktywne i pasywne, odblokowywane na drzewkach z każdym zdobytym poziomem doświadczenia), oraz ustawiamy statystyki i perki - te pozostaną niezmienne. Świat obserwujemy z trzeciej osoby, walki natomiast toczą się w czasie rzeczywistym z - prawie - aktywną pauzą. Wciśnięcie określonego przycisku lub klawisza pozwala bowiem wybrać umiejętności lub eliksiry z kołowego menu, mocno spowalniając, choć nie zatrzymując całkowicie rozgrywki. System ekwipunku jest standardowy - zakupione, znalezione lub odebrane martwym przeciwnikom żelastwo o trzech klasach rzadkości ląduje w plecaku o nieskończonej pojemności, gdzie możemy do woli w nim przebierać.

Każdy z bohaterów dysponuje unikalnymi dla siebie zdolnościami - Morsowi towarzyszy ogar, który uczestniczy w walce (ma własne umiejętności, które również wybieramy z drzewka). Co więcej, jako że jego pan jest zmiennoskórym, może przejąć nad psem kontrolę i korzystając ze zmysłu węchu tropić poszukiwane osoby. Alester natomiast, jako kapłan R’hllora dysponuje kilkoma zaklęciami, potrafi również wykrywać ukryte przełączniki.

Gra jest mocno przeciętna pod względem mechaniki i oprawy audiowizualnej i niezbyt rozbudowana. Małe lokacje, bardzo niskie FOV utrudniające poruszanie się i orientację w terenie (co na szczęście można poprawić z poziomu pliku ustawień), niewielka liczba zadań pobocznych, drętwe animacje, chaotyczna kamera mająca tendencje do zacinania się w ścianach czy bohaterach nie nastrajają zbyt pozytywnie do tytułu. A szkoda, bo fabularnie doskonale wpisuje się on w świat Westeros - brutalny, niejednoznaczny moralnie, pełen zdrad i spisków. Zwrotów fabuły tu nie brakuje, a każda z napotkanych osób ma własne cele i łatwo może zmienić się z sojusznika w oponenta, zdolnego wbić nam nóż w plecy przy pierwszej stosownej okazji. Warto przy tym dodać, że znajomość uniwersum, choć oczywiście pomaga wczuć się w klimat i wypełnić luki w wiedzy o świecie, nie jest niezbędna do zrozumienia opowiadanej historii - jest ona mocno kameralna, a większość jej bohaterów stworzonych zostało na potrzeby gry.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 125
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Red Orchestra 2: Heroes of Stalingrad - ponoć realistyczny, taktyczny FPS, którego fabuła osadzona jest w czasach II Wojny Światowej. Zdecydowanie nie moje klimaty (za strzelankami generalnie nie przepadam, a jeśli już, to preferuję proste odmóżdżacze), więc sobie darowałam.

2. Shattered Haven - gra akcji z elementami survival horroru z widokiem z góry, albo - jak piszą twórcy na Steamie - "środowiskowa gra logiczna". Naszym zadaniem jest manipulacja otoczeniem w taki sposób, aby obronić się przed zombie zwanymi tu Greyami. Delikatnie mówiąc mało urodziwe i z licznymi negatywnymi recenzjami. Nie czuję potrzeby kontaktu.

3. KHOLAT - walking simulator z elementami survival horroru. Fabuła oparta na prawdziwych wydarzeniach, jakie rozegrały się w Przełęczy Diatłowa w Górach Ural. Dziewięcioro studentów, którzy wyruszyli na wyprawę w te okolice poniosło śmierć w dotąd niewyjaśnionych okolicznościach. Gracz wciela się w rolę śmiałka, który wyrusza tropem ekspedycji próbując dociec przyczyn tragedii.

Świat obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, a rozgrywka polega na eksploracji okolicy przy użyciu mapy i kompasu (gra nie wskazuje naszej pozycji, sami musimy ją określać porównując punkty charakterystyczne terenu z posiadaną mapą), odnajdując notatki pozostawione przez ekspedycję, składamy strzępki fabuły w całość. Dość szybko orientujemy się, że w sprawę zamieszane są siły nadprzyrodzone - które też przyjdzie nam spotkać. Jedyną obroną przed agresywnymi zjawami jest ucieczka, bo nie dysponujemy żadną bronią - a tym bardziej niczym, co mogłoby oponentom zagrozić.

Jeśli ktoś nie ma awersji do walking simulatorów, Kholat to bardzo przyjemna i odprężająca rozrywka na wieczór albo dwa (ja skończyłam grę w ok. 6 godzin, a mój zmysł orientacji przestrzennej jest zdecydowanie poniżej przeciętnej). Ośnieżony las nocą, po którym plączą się niewiadomego pochodzenia indywidua o złych zamiarach i wydobywające się z głośników wycie wiatru i niepokojąca muzyka zdecydowanie mają swój klimat.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika\

Stan obecny: 122

Jeśli wydaje wam się, że materiał na tę aktualkę został przygotowany nieco pośpiesznie, to... w sumie dobrze wam się wydaje. Zdecydowaną większość mojego czasu w tym tygodniu pochłonęła bowiem VITA, a na niej Ys VIII: Lacrimosa of Dana - fabularnie może nie zachwyca (przynajmniej na razie, jestem gdzieś w połowie), ale pod względem rozgrywki i grafiki - jak najbardziej.

W skrócie - główny bohater, znany z poprzednich odsłon serii Adol Christin, w wyniku katastrofy statku pasażerskiego ląduje na cieszącej się złą sławą i zamieszkałej przez agresywne zwierzęta (co potężniejsze z nich podejrzanie przypominają dinozaury) wyspie. Wkrótce spotyka innych rozbitków i razem postanawiają wybudować osadę, a następnie znaleźć sposób na opuszczenie wyspy. Sytuacja komplikuje się nieco, gdy Adol zaczyna w snach poznawać historię pewnej niebieskowłosej dziewczyny, a eksplorując wyspę wraz z towarzyszami natyka się na ruiny starożytnego miasta.

Mimo korytarzowej struktury tytuł daje graczowi wrażenie wolności i swobodnej eksploracji, a odnajdywanie kolejnych rozbitków na wyspie nie tylko pozwala na poznanie ich historii, ale również rozbudowę osady, co daje dostęp do kolejnych sklepów i mechanik wzmacniania postaci. Wobec braku waluty obowiązuje handel wymienny - potrzebne surowce zdobywamy pokonując przeciwników lub zbierając z porozrzucanych po mapie punktów.

Eksplorację wspomagają umiejętności sprintu i szybkiej podróży (pomiędzy rozrzuconymi po świecie kryształami), oraz kolejno zdobywane narzędzia, które pozwalają na dostanie się do niedostępnych wcześniej miejsc - rękawice pozwolą na wspinanie się po lianach, a specjalne buty - bieganie po powierzchni bagna zamiast topienia się w nim, co pozwoli na doskoczenie do wyżej położonych fragmentów terenu.

Polecam i wracam do gry :)
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 16 lut 2019, 18:24. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
W tym tygodniu ponownie growa posucha, przynajmniej, jeśli chodzi o PC - bo Ys wciąż ma się dobrze i jeszcze się nie skończył (chociaż przyznaję, że już powoli zaczyna mnie męczyć i chyba jednak odpuszczę sobie te resztki zadań pobocznych i już ją przejdę). Dzisiejsze danie więc raczej niespecjalnie zachwycające:

1. Two Brothers - wykonana w RPGMakerze gra action RPG, utrzymana w graficznej stylistyce produkcji ośmiobitowych. Jako że za produktami RPGMakera nie przepadam z zasady (małe okienko gry albo wielkie piksele po uruchomieniu na pełnym ekranie, niezbyt wygodne sterowanie), a ten konkretny tytuł ma wybitnie negatywne recenzje wspominające o bardzo licznych bugach - nie czuję potrzeby kontaktu.

2. SpaceForce: Rogue Universe - kosmiczne latadełko z widokiem z kokpitu, z rozbudową okrętu i misjami głównymi i pobocznymi, przy czym te pierwsze składają się nawet na prostą fabułę opowiadającą o poszukiwaniu siostry głównego bohatera w świecie ogarniętym wojną. Problemem jest mało przyjazne dla użytkownika GUI i sterowanie i brak tutoriala, który pomógłby to wszystko ogarnąć. Ta gra wymaga jednak spokojnego "wgryzienia się" we wszystkie mechaniki i samodzielnej nauki, a szczerze mówiąc nie zachwyciła mnie na tyle, żebym miała ochotę jej ten czas poświęcić.

Tytuł ten zbiera mieszane recenzje - jedni chwalą otwarty świat, swobodę działania i różnorodność działań możliwych do podjęcia (walka, handel, wykonywanie misji, ponoć nawet jakieś rzemiosło i dyplomacja się znajdzie), ładną grafikę przy bardzo niskich wymaganiach sprzętowych, innych natomiast - i do tej grupy ja sama się zaliczam - odrzuca wysoki próg wejścia, słabe elementy fabularne i dialogi, skomplikowane i mało wygodne sterowanie i ogólna powolność. Tytuł raczej dla entuzjastów gatunku.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 122
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 23 lut 2019, 13:49. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
I kolejny mało pasjonujący pod względem obiektu wynurzeń wpis. Większość czasu ponownie pożarł Ys, ale udało mi się go wreszcie skończyć - i generalnie podtrzymuję to, co pisałam o grze poprzednio. Fabuła co prawda nabrała kształtów i zaczęła odgrywać nieco większą rolę, ale wciąż uznałabym ją za co najwyżej dobrą. Ta gra jednak stoi gameplayem i szczerze mówiąc... zupełnie mi to nie przeszkadza.

Wygląda na to, że moja percepcja gier w sposób dla mnie niezauważalny zmieniła się. Jeszcze rok temu powiedziałabym z pełnym przekonaniem, że najważniejsza dla mnie jest fabuła. Ciekawe historie i bohaterowie wciąż są dla mnie bardzo istotni, ale bez wsparcia wciągającej rozgrywki gra traci dla mnie dużo uroku. Dobitnie uświadomiły mi to dwa tytuły (w oba grałam na PS VITA): Tokyo Xanadu i Ys VIII właśnie. Ta pierwsza ma doskonałą historię, ale część gameplayowa jest moim zdaniem marna i dołączona w zasadzie "na doczepkę". Wielokrotnie miałam wrażenie, że gra tylko czeka, żeby odebrać mi kontrolę i zarzucić kolejnym kwadransem cutscenek. Co prawda pod koniec gry proporcje te nieco się wyrównały, ale wciąż niemiłosiernie mnie to drażniło. Ten tytuł równie dobrze mógłby być visual nowelą i wiele by się nie zmieniło - a może nawet poprawiło odbiór, bo nie byłoby dysonansu między dwoma można wręcz powiedzieć rywalizującymi ze sobą modelami rozgrywki.

W Ys natomiast, jak już pisałam, początkowo fabuła niemalże nie istnieje. Stopniowo, wraz z odnajdywaniem kolejnych rozbitków i eksploracją wyspy zaczyna mieć większe znaczenie, ale historia opowiadana jest nienachalnie, niejako w tle - i choć naprawdę wciągająca, jest dość przewidywalna i mało odkrywcza. To eksploracja, dynamiczna walka i poruszanie się po mapie, zdobywanie surowców i nowego ekwipunku grały tu pierwsze skrzypce, od początku do końca bawiąc gracza. Choć de facto gra jest liniowa i wręcz dość korytarzowa, doskonale tworzy iluzję wolności i możliwości wyboru.

Po tych opisach łatwo stwierdzić, przy której grze bawiłam się lepiej i którą poleciłabym innym.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po tej garści przemyśleń okołogrowych czas na (zardzewiały cokolwiek) gwóźdź programu:

1. Legends of Aethereus - action RPG o konstrukcji przypominającej MMORPG (czyli miasto-hub i osobne mapy, na których rozgrywane są misje). Recenzje na Steamie ("w większości negatywne") zapowiadały kompletnego gniota, w rzeczywistości nawet przyjemnie mi się grało, przynajmniej jakiś czas. Nad fabułą nie ma co się rozwodzić - jesteśmy typowym mieszkańcem wsi, który w jakiejś potyczce wyjątkowo się wykazał, został zauważony przez lokalne siły militarno-porządkowe i otrzymał propozycję dołączenia do tej dość elitarnej w normalnych warunkach jednostki. Od dowódcy (a później również innych członków miasta) otrzymujemy zadania - kogoś ukatrupić, znaleźć jakiś artefakt, uwolnić więźnia z obozu wroga, standard.

System rozwoju jest dość prosty i opiera się o poziomy doświadczenia, które pozwalają dodawać punkty do sześciu statystyk - przy czym połączone zostały one w pary z maksymalną wartością dla każdej z nich (czyli przykładowo - jeśli chcemy stworzyć postać o dużym współczynniku siły, zabraknie punktów na zręczność).

To sprawia, że choć systemu klasowego w grze nie ma, szybko musimy podjąć decyzję, czy tworzymy ciężkozbrojnego wojownika używającego broni do walki wręcz i tarczy, czy zwinnego strzelca ze strzelbą lub parą pistoletów.

Ciekawym elementem rozgrywki jest system rzemiosła. Korzystamy bowiem ze schematów (różne rodzaje hełmów, zbroi czy broni wymagających różnych materiałów), ale klasę materiału dobieramy sami, co będzie miało wpływ na ostateczne statystyki. Na przykład tworząc pistolet musimy wybrać, jakiego drewna użyjemy do budowy rękojeści i jakiego metalu do odlania odpowiednio lufy i zamku. Z przeciwników i rozrzuconych po mapie skrzyń wypadają jedynie surowce, gotowy ekwipunek można co najwyżej kupić w sklepie, ale dostępne są tam tylko warianty podstawowe.

Legends of Aethereus to całkiem przyjemna produkcja, w której dobrze się bawiłam przez dwa wieczory. Jej największą wadą jest monotonia, bo po pierwszych kilku misjach widzieliśmy już wszystko, co tytuł ma do zaoferowania, mało rozbudowana i drętwa walka oraz spore i puste połacie terenu, które przewędrować trzeba w trakcie misji, przy dość niskiej prędkości poruszania się postaci.

Czemu więc ta gra została aż tak zmiażdżona przez użytkowników Steama, skoro (przynajmniej w mojej opinii) zła nie jest - choć wybitna bynajmniej też nie? Otóż twórcy fundusze na grę zbierali na Kickstarterze, stworzyli podstawowe mechaniki, wypuścili grę (która idealnie pasowałaby do systemu early access) po czym - zniknęli i od 2013 roku nie interesują się produkcją - a jej sprzedaż trwała jeszcze przez dłuższy czas. Żadnych konkretnych pieniędzy ta gra raczej warta nie jest, ale jeśli ktoś ją posiada i nie ma nic lepszego do roboty - może dać trochę rozrywki.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 121
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 02 mar 2019, 12:07. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Risen 2: Dark Waters - RPG w pirackich klimatach. Przy pierwszej części bawiłam się całkiem nieźle, od tej niestety odbiłam się z hukiem jak wystrzał z okrętowej armaty. Nie wciągnęła mnie ani eksploracja świata, dodatkowo utrudniona przez brak wygodnej mapy i znaczników questów - staroszkolne rozwiązania mnie drażnią bardziej niż wywołują nostalgię. Niektórzy mogą się ze mną nie zgadzać, ale ja jednak bardzo cieszę się, że erpegi wyewoluowały w stronę wygody i czytelności. Siadając wieczorem przy kompie chcę się zrelaksować, a nie zastanawiać się, jak wyleźć z jaskini, w której się znalazłam czy gdzie znaleźć potrzebnego mi NPC. Hardkorowe rozwiązania zostawiam innym. Sama opowieść i lore również mnie nie porwały - jakoś nie poczułam tego klimatu, większość postaci niezależnych i ich problemów była mi całkowicie obojętna, a fabuła jest (przynajmniej początkowo) słabo zarysowana i po prostu nudna.

W sumie może szkoda, bo to jednak RPG i to z bardzo pozytywnymi recenzjami, ale nie ma co się zmuszać - może innym razem. Gier do zapoznania się mi w końcu nie brakuje :)

Z kronikarskiego obowiązku - historia rozpoczyna się jakieś dziesięć lat po zakończeniu pierwszej części, ponownie kierujemy tym samym (bezimiennym) bohaterem, który przez ten czas osiadł na laurach i nieco zbyt chętnie zagląda do butelki. W takim stanie znajduje nas znana już nam Patty. Wraz z nią, na zlecenie lokalnego dowódcy bastionu Inkwizycji, wyruszamy na poszukiwanie broni, zdolnej pokonać panoszącego się po okolicznych morzach krakena.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 118 (Właśnie się połapałam, że dwa tygodnie temu pokręciła mi się numeracja. Ups.)

A tymczasem wracam do PS VITA. Soul Sacrifice Delta sam się nie przejdzie :)
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 09 mar 2019, 22:57. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Sweet Lily Dreams - produkt RPGMakera. Opowiada historię dziewczynki, która zasypiając przeniosła się do innego, fantastycznego świata. Spotyka tam różne mówiące zwierzęta oraz sennego potwora, który zagraża mieszkańcom tej krainy. Nasze zadanie jest więc w założeniach proste - wykurzyć niemilca, przemierzając przy okazji cały dostępny świat.

Z opisów i recenzji wynika, że jest to naprawdę ciekawy tytuł - z interesującą fabułą nawiązującą do rozmaitych baśni, szczegółowym ukazaniem przemiany i dojrzewania głównej bohaterki oraz przyjemną dla oka oprawą graficzną. Niestety mam z nim ten sam problem, co z pozostałymi produktami RPGMakera... nie cierpię ograniczeń narzucanych przez narzędzie, w którym zostały zrobione. Stąd też bardzo szybko od gry odpadłam (a dokładniej nawet nie starałam się w nią zagłębić). Jednak jeśli wierzyć innym graczom - produkt wart uwagi.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

2. Paper Sorcerer - dungeon crawler z walkami turowymi na osobnym ekranie. Pierwsze, co zwraca uwagę w tej produkcji to unikalny styl graficzny, przywodzący na myśl dwubarwne ilustracje starych książek tudzież wczesne odsłony serii Wizardry. Kierujemy poczynaniami mrocznego czarnoksiężnika, który, pokonany przez drużynę praworządnych bohaterów, zostaje zamknięty w księdze - potężnym artefakcie, kryjącym kieszonkowy świat więzienny. Za sprawą bliżej nieznanej istoty uwalnia się z celi, a następnie wyrusza w drogę ku wolności.

Wraz z oddalaniem się od własnego miejsca odosobnienia, jego moce powoli wracają, a z nimi zdolność przyzywania podkomendnych - z typów, których również lepiej w ciemnej uliczce nie spotkać - wampir, wilkołak, szkielet, troll, duch czy minotaur. Wraz z czarnoksiężnikiem stanowić będą drużynę, która przemierzać będzie kolejne bloki więzienia. Każdy ze sługusów ma przypisany sobie zestaw umiejętności i rodzaje ekwipunku, którymi mogą władać, co przekłada się na role pełnione w drużynie. W trakcie rozgrywki możemy przyzwać w sumie sześciu, przy czym tylko trzech z nich może towarzyszyć naszej postaci w wędrówkach. O ile członków składu podstawowego można wymieniać z rezerwą do woli (poza walką), to raz przyzwanego stwora nie da się odesłać i wymienić na innego - te wybory są ostateczne.

Przeciwnicy na mapie widoczni są przeważnie jako chmury czarnego dymu - to od nas zależy więc, kiedy podejmiemy z nimi walkę. Jednocześnie ich rozmieszczenie w wąskich przejściach sprawia, że niewielu można pominąć. Starcie rozgrywa się na osobnym ekranie i nie odstaje od tego, co oferują wspomniane już wczesne odsłony Wizardry.

Eksploracja podziemi również ma wszystko na swoim miejscu - znajdą się ukryte przełączniki otwierające tajne przejścia, iluzoryczne ściany czy nawet proste zagadki. Gra uprzejmie informuje nas, gdy znajdziemy się w pobliżu miejsca, które w jakiś sposób odstaje od reszty poziomu - co wydatnie ułatwia poszukiwanie sekretów. Nagrody za uważną eksploracje są adekwatne do poniesionych trudów i sprawiają, że naprawdę warto poświęcić nieco czasu na opukiwanie ścian.

Po ukończeniu pierwszej sekcji więzienia trafiamy do Sanktuarium - osady podobnych nam uciekinierów, w której znajdziemy sklepik, trenera gotowego polepszyć nam statystyki za odpowiednią (słoną) opłatą, własny dom, w którym regenerujemy nadwątlone siły, tajemnicze indywiduum zlecające nam zadanie znalezienia dziewięciu dusz w zakamarkach lochów i dające dostęp do specjalnej części podziemi za fatygę, jak również mapę, która pozwala szybko przenieść się do dowolnego, odkrytego wcześniej poziomu podziemi.

Jak więc wynika z powyższego opisu, Paper Sorcerer to kawał może nie odkrywczego, ale solidnego dungeon crawlera. I tak jest w istocie, eksploracja kolejnych poziomów sprawia dużo radości. Jest tylko jeden, ale dość poważny problem - bugi. Kilkakrotnie zdarzyło mi się wpaść w szyb windy przez jej podłogę, która nie złapała kolizji, w Sanktuarium menu lokacji potrafi się nie wyświetlić, przez co gra przestaje reagować na poczynania gracza wymagając restartu, a w jednym z zadań (najdłuższym, bo obejmującym całą grę) klucz do ostatnich drzwi, za którymi kryje się nagroda nie może być użyty mimo jego posiadania - to ostatnie na szczęście da się obejść dzięki edycji pliku zapisu gry. Do tego dochodzi brak balansu pomiędzy klasami postaci - z moich (i nie tylko) obserwacji wynika, że klasy niemagiczne są zdecydowanie potężniejsze i łatwiejsze do prowadzenia. Ja sama, zagorzała zwolenniczka wszystkiego, co magiczne, skończyłam grę z czarnoksiężnikiem-wojownikiem (pod koniec gry otrzymujemy możliwość zmiany jego klasy na jedną z dwóch zaawansowanych, drugą jest oczywiście arcymag), wampirem (wojownik z umiejętnościami leczącymi), wilkołakiem (wojownik z buffami poprawiającymi statystyki drużyny) i minotaurem (wielka siekiera w garści - i nic więcej nie potrzeba).

Jako że autorzy nie dają znaku życia od 2015. roku, szansa na poprawienie wspomnianych wyżej baboli jest żadna. Mimo to gra jest zdecydowanie warta uwagi (chociaż raczej nie zakupu w pełnej cenie), jeśli ktoś lubi staroszkolne - choć nie hardkorowe - dungeon crawlery.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 116
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 16 mar 2019, 9:49. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Dead Island - gra akcji FPP z elementami RPG. Luksusowe wakacje na tropikalnej wyspie zmieniają się w bój o przetrwanie, gdy w okolicach kurortu wybucha epidemia wirusa zmieniającego ludzi w zombie. Kierujemy jednym z czterech bohaterów (możliwa jest również gra w kooperacji), z których każdy ma swoją historię i preferencje odnośnie typu używanej broni. Łączy ich jedno: są odporni na działanie wirusa, więc pogryzienie przez truposzy nie skończy się dla nich dołączeniem do tego jakże zacnego grona.

Nasze zadanie jest proste - nie dać się zabić i znaleźć sposób na ucieczkę z wyspy. Po drodze wykonamy liczne zadania dla pozostałych jeszcze przy życiu mieszkańców wyspy, którzy z racji widocznego obeznania z bronią naszej grupy i odporności na wirusa nie mają przesadnych oporów przed wysyłaniem nas w co bardziej niebezpieczne tereny. Przy okazji wytniemy w pień liczbę żywych trupów dorównującą liczbie mieszkańców małego miasta.

Za wykonane zadania i pokonanych przeciwników otrzymujemy doświadczenie oraz nowy sprzęt. To pierwsze przekłada się na wydłużony pasek życia oraz punkty, które można rozdysponować na trzech drzewkach uzyskując pasywne bonusy, a nawet nowe rodzaje zadawanych ciosów czy mechaniki (jak furia Xian, która tymczasowo włącza tryb bullet time).

W zakamarkach wyspy lub rękach zombie znajdziemy liczne bronie, różniące się statystykami (i wymaganym poziomem doświadczenia) oraz materiały rzemieślnicze, które posłużą do modyfikacji naszych śmiercionośnych zabawek - na przykład podłączenie baterii do maczety pozwala nam porażać prądem przeciwników. W podobny sposób wchodzimy w posiadanie gotówki, która służy do robienia zakupów u niektórych NPC oraz naprawiania broni na rozsianych dość gęsto po mapie stołach rzemieślniczych.

A broń, zwłaszcza biała, niszczy się w tempie porażającym - musimy więc ciągle uważać na jej stan, nosić ze sobą całe naręcze ostrych czy ciężkich zabawek (lub też broń palną, ale amunicję do niej w większej ilości znajdujemy dopiero w drugiej połowie gry), co słabszych przeciwników często lepiej jest też potraktować z pięści czy kopniaka. Niemiłosiernie mnie to drażniło i wybijało z rozgrywki, bo zamiast eksplorować wyspę i wykonywać kolejne zadania trzeba było co chwila wracać do stołu rzemieślniczego naprawiać graty.

Ogólnie - bardzo przyjemna i odstresowująca gra, momentami nieco wymagająca umiejętności lub cierpliwości (zwłaszcza w trybie solo). Ładne widoki, trochę eksploracji, standardowego fachu chłopca (tudzież dziewczynki) na posyłki i zręcznościowa walka. Fabuła nie wyróżnia się specjalnie, ale jest wystarczająco rozbudowana, żeby spajać całą rozgrywkę i dostarczyć jej siły napędowej.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 115

Strona: « < ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... > »

Forum JRK's RPGs działa pod kontrolą UseBB 1