Forum JRK's RPGs

Encyklopedia galaktyczna gier cRPG

Z otchłani backloga - czyli Lotheneil vs. efekty steamowych szaleństw zakupowych

Strona: « < 1 2 3 4 5 6 7 8 9 ... > »

Autor Post
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
I niniejszym otwieram kolejny rok moich opowieści dziwnej treści. Witam i zapraszam do kibicowania zmaganiom. W tym tygodniu backlogowe wykopki ujawniły:

1. Sniper Elite V2 - strzelanina TPP w której kierujemy tytułowym snajperem w czasach II wojny światowej. Areną naszych działań jest zrujnowany Berlin w 1945 roku, opanowany przez walczące ze sobą armie niemiecką i radziecką. Przyjdzie nam wykonać kilka misji polegających na przekradnięciu się w pobliże określonego celu, znalezienie dobrej lokacji do strzału, wysłanie kuli gdzie trzeba, a następnie wyniesienie się z okolicy, zanim zostaniemy znalezieni i zestrzeleni. Naszą główną bronią jest oczywiście snajperka (szczególnie udane strzały prezentowane są na spowolnionym ujęciu, w trakcie którego możemy śledzić tor pocisku), a na bliższe starcia również karabin i pistolet z tłumikiem.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

2. Half Minute Hero: Super Mega Neo Climax Ultimate Boy - emm... powiedzmy, że to gra zręcznościowo-logiczna z elementami RPG. Typowe królestwo fantasy. Mroczny Lord wszedł w posiadanie zaklęcia, które za 30 sekund wysadzi wszystko w diabły. Zadaniem naszego bohatera jest przebić się do jego zamku i skopać mu siedzenie zanim zdąży tego dzieła dokonać. Biegamy więc po mapie, pokonujemy potwory (walka jest automatyczna) w celu zdobywania poziomów i gotówki, tę ostatnią wydajemy na zioła leczące i nowy ekwipunek, a także składamy ofiary bogini czasu, aby zresetować limit 30 sekund. Każda kolejna ofiara musi być jednak wyższa, więc nie można robić tego w nieskończoność, a należy wykonać zadanie jak najszybciej, w sposób optymalny zarządzając czasem, odpowiednio wybierając trasę i kolejne czynności - tu dochodzi wątek logiczny.
Ciekawy pomysł i przyzwoite wykonanie zachęcają do gry, dla mnie jednak ciągła presja czasu okazała się bardziej stresująca niż ekscytująca, więc dość szybko odpuściłam sobie tę produkcję.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

3. Space Hack - hack&slash. Uwielbiam hack and slashe, naprawdę. Potrafiłam wybaczyć niedociągnięcia Greedowi czy RAW, ale Space Hack mnie pokonał. Ta gra jest po prostu tragiczna. Drętwa walka, trzy grupy broni (do walki wręcz, zasięgowa tradycyjna i broń energetyczna), których poszczególni przedstawiciele niczym się nie różnią, kilka gadżetów (odpowiedniki zaklęć), cztery statystyki - no, to akurat nie nowość - i tyle. Do tego grafika pozostawia całkiem sporo do życzenia (jak by nie było, produkcja wydana została w 2004. roku), sterowanie jest mało wygodne i pozbawione wielu rozwiązań, które obecnie uważane są za normę (jak podnoszenie fantów jednym przyciskiem czy respawn po śmierci), a o fabule można powiedzieć tylko tyle, że istnieje. Odbiłam się z hukiem.
Tu właśnie upada kolejne początkowe założenie projektu ("planuję kończyć erpegowe crapy") - stwierdzam, że jednak mój czas nie jest nieograniczony i wolę poświęcić go na gry, które sprawiają mi przyjemność.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

4. Stories: The Path of Destinies - gra akcji z elementami RPG. Wcielamy się w rolę lisa Ronaldo i jako członek rebelii walczymy ze złym Imperium. Mieczy świetlnych brak, są za to latające wyspy, statki powietrzne, człekokształtne zwierzęta (koty, żaby, króliki czy kruki), a przede wszystkim - pewna magiczna księga, która trafia w ręce głównego bohatera. Pozwala mu ona śledzić efekty podjętych przez siebie decyzji, a po tragicznym końcu, do którego przeważnie prowadzą (gra oferuje 25 różnych zakończeń), cofać się w czasie zachowując wspomnienia. Ta warstwa rozgrywki przypomina prostą paragrafówkę - kilkakrotnie w trakcie opowieści dokonujemy wyboru dalszego postępowania - gdzie się udać? komu zaufać? Ciąg dalszy to eksploracja lokacji, do której trafimy, połączona z walką z grupami żołnierzy imperium, na które się natykamy. Kreskówkowa grafika i narrator komentujący nasze poczynania przywodzą na myśl Bastion. Po każdym zwycięstwie nagradzani jesteśmy punktami doświadczenia, które przekładają się na punkty umiejętności do rozdysponowania na drzewku - otrzymujemy pasywne bonusy do ilości życia lub energii, nowe umiejętności lub dodatkowe efekty związane z już posiadanymi. W znajdowanych w zakamarkach map skrzyniach znajdziemy rudę i esencje, z których tworzymy cztery miecze - każdy z nich ma odmienną moc aktywowaną w trakcie walki.
Kluczowym elementem rozgrywki jest poznawanie kolejnych ścieżek fabularnych, dzięki którym poznajemy cztery ważne informacje. Ich znajomość ma wpływ na dialogi, jak również pozwala na poznanie "prawdziwego", najlepszego zakończenia. Pomysł bardzo ciekawy, wykonanie również. Największym problemem jest fakt, że gra oferuje jedynie kilka lokacji, które odwiedzamy wielokrotnie w trakcie poznawania kolejnych historii. Choć twórcy starali się przeciwdziałać monotonii prowadząc gracza za każdym razem nieco inną ścieżką, opowiadając historię w nieco odmienny sposób i zmieniając rozkład i skład oddziałów wroga, znużenie jednak dość szybko nas dopada. Tym niemniej gra jest warta poznania, chociaż ja nie dałam rady przejść przez wszystkie zakończenia.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 192
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 06 sty 2018, 16:42. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Poświąteczny natłok spraw wszelakich i praca na nieciekawą zmianę zostawiły bardzo mało czasu na granie :( W tym tygodniu więc update symboliczny:

1. Iron Brigade - tower defense z elementami gry akcji. Dwóch naukowców dostało się w zasięg pozaziemskiej fali radiowej, która zmieniła ich w (nieco szalonych) geniuszy-wynalazców. Jeden z nich zaczął tworzyć em... armię samobieżnych telewizorów, z pomocą których dąży do panowania nad światem. Drugi natomiast poszedł nieco bardziej tradycyjną ścieżką - jego arsenał to wieżyczki i mobilne okopy (czyli mechy z czymś przypominającym stanowisko snajperskie na szczycie). Gracz kieruje operatorem rzeczonego mecha i jego zadanie jest (w teorii) proste - umiejętnie rozmieszczając wieżyczki i osobiście uczestnicząc w walce, bronić określone cele przed zalewem telewizorów.
Rozgrywka przypomina Dungeon Defenders lub Orcs Must Die - tu również obserwujemy świat z perspektywy trzeciej osoby, walczymy z kolejnymi falami wrogów wyłaniających się z portali i podróżujących wytyczonymi ścieżkami, w miarę możliwości i wolnych funduszy dostawiając kolejne wieżyczki. Nic nie stoi również na przeszkodzie, aby osobiście pofatygować się do przeciwnika i ciepło go przywitać (najlepiej ogniem z sześciu luf). Pomiędzy mapami trafiamy do okrętu-bazy. Tu mamy możliwość przezbroić naszego mecha - zmienić jego typ (od czego zależy obrona, prędkość oraz liczba możliwych do zabrania broni i wieżyczek), jak również dokonać wyboru samych narzędzi zagłady, jakie zabierzemy na kolejne misje. Nowe typy uzbrojenia odblokowują się w miarę zaliczania kolejnych poziomów - część wypada z przeciwników, część można zakupić w sklepie.
Iron Brigade to bardzo przyjemna propozycja dla miłośników gatunku. Spora liczba broni i wieżyczek do wyboru pozwoli dopasować ekwipunek do stylu gry i wymagań danego poziomu, a oprawa audiowizualna uprzyjemnia rozgrywkę. Największymi wadami jest nieco toporne sterowanie mechem (chodzi wolno, a sprint nieraz powodował zacięcie się gdzieś w zakamarkach poziomu) oraz brak mapy i radaru w trakcie starcia (dostępna jest jedynie mapka poglądowa przy wyborze poziomu w bazie). Sama rozgrywka jest również momentami nieco powolna i pod koniec zaczęła mnie już nużyć. Mimo to - polecam.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 191
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 13 sty 2018, 16:47. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Overlord - gra akcji w TPP. Kierujemy wyciągniętym z jakiegoś grobowca, zakutym w pełną zbroję płytową, kandydatem na nowego władcę ciemności. Naszym zadaniem jest zapanowanie nad światem (a przynajmniej okolicznymi włościami) przy pomocy armii diablików. W trakcie podróży przez kolejne krainy to właśnie one wykonują większość prac (trudno, żeby mroczny lord sam się przyziemnymi sprawami zajmował) - przenoszą przedmioty, używają pokręteł czy tłuką wrogie stwory. Nasza postać skupia się na wydawaniu rozkazów, wspomagając w razie potrzeby podwładnych w bitwie. W miarę postępów w rozgrywce otrzymujemy dostęp do czterech ich typów - brązowe są najbardziej waleczne i wytrzymałe, czerwone ciskają kulami ognistymi i same są na ten żywioł odporne, przez co mogą gasić płomienie zagradzające drogę, zielone są odporne na truciznę, a w walce specjalizują się w atakach z zaskoczenia, niebieskie natomiast potrafią nie tylko pływać, ale także wskrzeszać poległych towarzyszy. Przyzywamy ich z portali rozsianych po mapach w ramach dostępnego limitu i energii życiowej, która wypada z pokonanych przeciwników. Pomiędzy kolejnymi podbojami wracamy do wieży, którą stopniowo upiększamy i rozwijamy (choć niestety, ten element został potraktowany po macoszemu, a szkoda).
Ciekawy i nieszablonowy pomysł, przyjemna dla oka i ucha oprawa graficzna (jak na premierę w 2007 roku trzyma się naprawdę nieźle) i czarny, choć przeważnie niskich lotów humor uprzyjemnia rozgrywkę. Największymi problemami dla mnie było niewygodne sterowanie minionami, w czym nie pomagała nisko zawieszona kamera (czasami po prostu nie było dobrze widać rozkładu mapy i używalnych elementów i trzeba było ich prowadzić na czuja) oraz brak minimapy. Orientację przestrzenną mam godną stereotypowej kobiety, więc niejednokrotnie gubiłam się na poszczególnych planszach, a wspomniana już kamera jeszcze utrudniała odnalezienie drogi. Z tego powodu stosunkowo szybko odpadłam od tego tytułu.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

2. Overlord: Raising Hell - dodatek do Overlorda. Fabularnie osadzona po wydarzeniach z podstawki (chociaż część poziomów odblokowuje się w jej trakcie). Otóż w opanowanej już przez nas krainie zaczynają otwierać się portale prowadzące do piekielnych wymiarów. Nie możemy oczywiście pozwolić na taką bezczelność, więc wraz z wierną armią wyruszamy z wizytą towarzyską. Przyjdzie nam przespacerować się po ciepłych krajach, zdobyć trochę skarbów (w tym schematy nowych broni i zbroi o unikatowych właściwościach) i przywitać się ze sprawcą tego całego bałaganu. Pod względem mechaniki zmienia się niewiele, chociaż możliwość bezpośredniego sterowania diablikami/goblinami czy co tam mamy pod komendą, gdy niosą one jakiś przedmiot, pozwala na implementację nowych typów zagadek (jak granie w Breakout toczącym się, spasionym niziołkiem).
Niestety, jako że od podstawki odpadłam zanim odblokowały się poziomy z dodatku, skorzystałam w tym przypadku z dobrodziejstw Youtube - i dobrze się bawiłam, przynajmniej ze sterowaniem nie trzeba się było użerać. Stąd jednak - screenów brak.

3. Guardians of Ember - h&s MMO. Produkcja zbliżona stylem rozgrywki do MU Legend czy Drakensanga, stworzona przez studio odpowiedzialne za Runes of Magic (które wspominam naprawdę ciepło) oraz Dragon's Prophet. W skrócie - bo niestety nie ma nad czym się rozwodzić - to bardzo przeciętny i sztampowy hack and slash, do tego płatny (b2p), a wyposażony w item shop, którego nie powstydziłaby się typowy przedstawiciel segmentu freemium. Do dyspozycji otrzymujemy cztery rasy (różnice czysto kosmetyczne) i sześć klas (rycerz, kapłan, inżynier, łowca, mag, mroczny rycerz). Jedynym nietypowym elementem rozwoju postaci jest możliwość wybrania na bodajże 15. poziomie drugiej klasy i korzystania z obu drzewek umiejętności. Tak naprawdę nie ma w tej grze nic, co mogłoby wyróżnić ją na tle konkurencji i przyciągnąć graczy. Nie polecam.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 188
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
I ponownie symboliczny update. Wymówki generalnie te same, co dwa tygodnie temu :)

1. Vessel - platformówka z elementami logicznymi. Kierujemy wynalazcą, którego sztandarowym osiągnięciem jest stworzenie wodnych golemów, mogących samodzielnie poruszać się i wykonywać proste prace. Oczywiście szybko znalazły zastosowanie w przemyśle - i równie szybko wymknęły się spod kontroli. Naszym zadaniem jest teraz posprzątać ten bałagan, zapanować nad niekontrolowanym mnożeniem się stworzeń i naprawić wyrządzone przez nie szkody.
Rozgrywka pokazana jest w typowym dla tego podgatunku ujęciu z boku dwuwymiarowego środowiska. Dużą rolę w rozwiązywaniu zagadek odgrywa fizyka cieczy (np. puszczając strumień wody na dźwignię możemy ją przełączyć) oraz rzeczone golemy, które tworzyć czy też przyzywać możemy przy każdym źródle płynu. Kontrolowane przez zapalanie żarówek w odpowiednich miejscach pomagają nam w przedostawaniu się przez kolejne obszary. Generalnie pomysł ciekawy, wykonanie bynajmniej nie psuje odbioru, ale jako że platformówki logiczne to wybitnie nie moja bajka, za daleko nie zabrnęłam.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 187
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Lichdom: Battlemage - gra akcji w FPP z elementami RPG. Gdybym miała z czymś porównać rozgrywkę w tej produkcji, byłby to bardzo uproszczony Skyrim, z klasą maga jako jedyną dostępną, mocno korytarzową strukturą lokacji i momentami bardzo wymagającym poziomem trudności. Kierujemy jedną z dwóch osób, którym pewien wielmoża, niejaki Shax, zalazł za skórę - w zależności od wyboru jest to albo kowal, któremu rzeczony niemilec zabił żonę, albo sprzedawczyni biżuterii, której siostrę porwał i sprzedał łowcom niewolników. Próba konfrontacji nie kończy się zbyt szczęśliwie, od niechybnej śmierci ratuje nas jednak mag, obdarowując przy okazji bransoletami, będącymi źródłem potężnej mocy magicznej. Nasze zadanie jest proste - wyruszyć za Shaxem, ukrócić jego niecne plany opanowania świata przy użyciu hord nieumarłych, kultystów i demonów, skracając go przy okazji o głowę.
W wykonaniu tego zadania pomoże nam magiczny prezent - dzięki niemu dane nam będzie rzucać kulami ognia, lodowymi kręgami, burzami z piorunami czy przywoływać własnych truposzy. Poszczególne zaklęcia tworzymy sami z kilku dostępnych elementów: sigila, odpowiedzialnego za żywioł zaklęcia (ogień, lód czy nekromancja), kształtu, który określi, czy zaklęcie stanie się pociskiem, celowanym atakiem obszarowym, pułapką czy kręgiem, oraz dziedziną (destrukcja, kontrola, mistrzostwo), wpływającą na dodatkowe efekty tworzonego czaru (w stylu podpalenia czy spowolnienia). Sigile otrzymujemy w miarę postępów fabuły, pozostałe elementy natomiast wypadają z zabitych przeciwników i skrzynek. Będzie więc co zbierać i z czego stopniowo tworzyć coraz silniejsze zabawki.
To właśnie czary są znakiem rozpoznawczym tytułu i muszę przyznać, że zarówno ich tworzenie, jak i użycie jest bardzo przyjemne - po prostu czuć tę moc, gdy jakiejś paskudzie sprzedamy kulkę ognia prosto w twarz, a na ekranie rozkwita feeria barw - jednak zastosowanie silnika CryEngine robi swoje.
Okazji do wypróbowania arsenału nie zabraknie - zwiedzając kolejne (zróżnicowane i klimatyczne) lokacje, natkniemy się na całe tabuny paskud wszelkiej maści. Często atakują w dużych grupach, kryjąc się za przeszkodami terenowymi, atakując z dystansu czy podkradając się za plecy. Jeśli doda się do tego fakt, że nasz mag jest raczej kruchy (poza tarczą magiczną nie dysponujemy żadnym ekwipunkiem - czy to obronnym czy leczniczym), większość starć staje się naprawdę wymagająca. Na szczęście jedyną karą za zejście śmiertelne jest cofnięcie się do ostatniego checkpointa, jak również utrata ewentualnego bonusa do jakości dropu.
Systemu rozwoju postaci brak (poza niewielkim wzrostem siły sigili w miarę ich używania), wyposażenia, jak już wspomniałam, również. Grą RPG bym więc tego tytułu nie nazwała. Mimo to polecam - jak na debiut nieznanego bliżej studia i mało zachęcające recenzje na Steamie, gra jest zadziwiająco grywalna i dopracowana - a do tego naprawdę atrakcyjna wizualnie.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

2. Dead Space - gra akcji z elementami survival horroru w TPP. Odległa przyszłość. Stacja górnicza Ishimura przestaje dawać znaki życia. Jako że najbardziej prawdopodobną przyczyną takiego stanu rzeczy jest awaria urządzeń komunikacyjnych, na miejsce zostaje wysłany statek naprawczy z grupą inżynieryjną. Po wejściu na pokład okazuje się jednak, że powód ciszy radiowej jest zupełnie inny - i dużo bardziej złowieszczy. Ishimura została bowiem opanowana przez obcą formę życia o morderczych zamiarach, a jej załoga niemalże wybita do nogi. Gdy wkrótce po wkroczeniu na pokład stacji prom, którym przylecieliśmy ulega zniszczeniu, rozpoczyna się walka o przetrwanie. Jako inżynier Isaac Clarke przyjdzie nam zwiedzić poszczególne przedziały Ishimury, przebijając się przez czające się w zakamarkach i szybach wentylacyjnych agresywne monstra, naprawiając co się da i stopniowo poznając wydarzenia, które doprowadziły do tak tragicznego końca.
Gra stawia na klimat niepewności i zagrożenia, jednak do dyspozycji oddano nam kilka rodzajów broni, a na brak amunicji generalnie się nie narzeka. Z tego powodu, choć odgłosy drapania i klekotania, połączone z przytłumionym światłem wywołują pewien niepokój, to jednak daleko temu tytułowi do ciężkiego klimatu i poczucia zaszczucia i przerażenia, jaki obecny był w Outlast czy Amnesii.
Największą zaletą produkcji były dla mnie dobrze zaprojektowane fragmenty, w których poruszamy się w strefach o zerowej grawitacji - skacząc na przeciwległą ścianę, która za sprawą magnetycznych butów płynnie staje się podłogą. Na uwagę zasługują również zagadki logiczne oparte na fizyce, możliwość poprawy możliwości broni i skafandra przy użyciu znajdowanych modułów oraz kompletny brak HUD-a (wskaźnik zdrowia znajduje się na plecach postaci, a stan magazynka w formie hologramu nad muszką po wyjęciu broni). Główne wady to przede wszystkim mało responsywne sterowanie, spora przewidywalność (w drugiej połowie gry nie miałam problemów z oceną, skąd za chwilę wyskoczy jakiś potwór) i wkradająca się - mimo faktu, że przejście gry zajmuje tylko ok. 7 godzin - w rozgrywkę nuda. Osobiście bynajmniej nie uważam Dead Space za arcydzieło, ale raczej dobrze wykonaną rzemieślniczą robotę - zdolną dostarczyć przyjemnej rozrywki na kilka wieczorów.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

3. Twin Sector - gra logiczno-zręcznościowa w FPP. Bliżej nieznana przyszłość. Z nieokreślonego powodu powierzchnia ziemi przestała być zdatna do życia. Ludzkość (a przynajmniej wybrana jej część) została zamrożona w komorach kriogenicznych w podziemnych kompleksach, w oczekiwaniu na polepszenie się warunków. Niespodziewanie generatory energii ulegają awarii, co grozi śmiercią całej uśpionej populacji. Zarządzająca aparaturą sztuczna inteligencja budzi główną bohaterkę i zleca jej zadanie naprawy usterki. Naszym jedynym narzędziem są grawitacyjne rękawice, dzięki którym możemy przyciągać się do powierzchni lub odpychać od nich, jak również manipulować przedmiotami. Za ich pomocą przyjdzie nam przemierzyć poszczególne strefy kompleksu najeżone nie tylko naturalnymi przeszkodami, ale również laserami, wieżyczkami i latającymi dronami oraz rozwiązywać liczne zagadki, oparte głównie na fizyce.
Ta gra to niskobudżetówka i wyraźnie to widać - niskiej jakości i mocno drętwe głosy postaci, słaba oprawa graficzna, w tym dosłownie fatalne cutscenki, mało zróżnicowany wystrój lokacji - dominują puste, szare ściany, do tego niezbyt responsywne sterowanie - często przyciągamy się nie do końca tam, gdzie chcieliśmy, a o precyzyjnym manipulowaniu przedmiotami można zapomnieć. Jeśli doda się do tego fakt, że w grze naprawdę łatwo zginąć, a checkpointy rozstawione są dość rzadko, rozgrywka staje się wybitnie frustrująca.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 184
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Dzisiaj znów skromniutko, ale przynajmniej można powiedzieć, że nadrabiam jakością :)

1. Brutal Legend - gra akcji z elementami RTS w TPP. Główny bohater, niejaki Eddie Riggs, roadie (czyli osoba zajmująca się techniczną stroną organizacji koncertów, w stylu ustawiania i podłączania sprzętu), wskutek tragicznego wypadku trafia do innego świata - świata, w którym rozbrzmiewają dźwięki heavy metalu, na drzewach rosną rury wydechowe, po okolicy walają się olbrzymie czaszki i wbite w ziemię miecze, a cały krajobraz przypomina okładki płyt metalowych. Jego gitara (na której, mimo mało eksponowanego stanowiska w kapeli z którą współpracował, potrafi całkiem nieźle grać), poza decybelami wydobywa z siebie wiązki błyskawic i ogniste kule, a znaleziony nieopodal topór podejrzanie dobrze leży w dłoni...
Z takim arsenałem na plecach (i za kierownicą stalowego potwora z karabinami czy wyrzutniami pocisków przytwierdzonymi po bokach i solidnymi głośnikami, z których wydobywają się dźwięki znanych miłośnikom gatunku artystów, jak Manowar, Judas Priest czy Black Sabbath) przyjdzie nam przemierzyć tę zdecydowanie klimatyczną krainę i dołączyć do lokalnego ruchu oporu przeciwko demonicznej opresji. Sama rozgrywka składa się z wątku głównego, rozrzuconych po mapie krótkich misji pobocznych (polegających na starciu z demonicznym oddziałem, strzelaniu do przeciwników z działek pokładowych samochodu umieszczonego na obrotowym postumencie, czy ściganiu się z pewnym demonem) oraz swobodnej eksploracji otwartego, choć niewielkiego świata. W uznaniu zasług otrzymujemy walutę, za którą dozbrajamy swój pojazd i kupujemy nowe umiejętności oraz skórki do broni, nadające im nowe moce (jak wysysanie życia czy łańcuch błyskawic).
Od czasu do czasu musimy się również zmierzyć z bardziej licznym przeciwnikiem w regularnej bitwie. W tym momencie rozgrywka przypomina uproszczonego RTS-a, w którym rolę kwater głównych pełnią sceny, a zasoby do tworzenia jednostek gromadzimy, budując stoiska towarowe nad gejzerami fanów. Po uzbieraniu określonej ich liczby możemy budować jednostki, by następnie wysłać je przeciwko armii i analogicznym budowlom wroga. Sami również możemy chwycić za broń i na czele swoich jednostek ruszyć na przeciwnika.
Ten właśnie element gry jest moim zdaniem tragiczny - słabo wykonany i tak naprawdę zupełnie niepotrzebny. W trakcie starć kamera nie zmienia bynajmniej pozycji, utrzymując się wciąż za plecami postaci, co nie wpływa dobrze na widoczność, a wydawanie rozkazów jest bardzo mało wygodne. W późniejszym etapie gry możemy co prawda wznieść się w powietrze i spojrzeć na pole walki z góry, ale aby przemieścić jednostki i tak trzeba wylądować, bo nasze polecenia słyszą tylko te znajdujące się w bezpośrednim sąsiedztwie. Cała bitwa to więc jeden wielki chaos, a próby wykonania jakichś bardziej skomplikowanych manewrów niż "wszyscy do mnie i na nich" są z góry skazane na niepowodzenie.
Gra ewidentnie kierowana jest do miłośników metalu i hard rocka - fabuła i rozgrywka, choć ciekawe, pełnią tu rolę drugorzędną. Jeśli więc komuś nie odpowiada perspektywa prucia przez krajobrazy rodem z metalowych płyt przy wtórze ciężkich brzmień, i wyłapywania smaczków i nawiązań do historii gatunku, to właściwie nie ma tu czego szukać. Sama mechanika nie ma tu bowiem nic niestandardowego do zaoferowania, a elementy RTS wołają wręcz o pomstę do nieba. Tym niemniej - ja bawiłam się całkiem nieźle.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

(chyba się leciutko rozpędziłam ze screenami... a co tam, tekstu nie za wiele to przynajmniej obrazków żałować nie będę, a co!)

Stan obecny: 183.
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 10 lut 2018, 23:31. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Letter Quest: Grimm's Journey Remastered - gra logiczna, w której zwiedzamy kolejne lochy, wybijając potwory i zbierając skarby, a obrażenia zadajemy poprzez układanie jak najdłuższych słów z dostępnych liter (15 losowych) - coś zbliżonego do Scrabble. Niektóre ataki przeciwników powodują zmianę właściwości naszych liter (na przykład nie liczą się one do zadawanych obrażeń, lub ich użycie rani naszą postać). Pomiędzy kolejnymi etapami, za zdobyte kryształy kupujemy napoje odnawiające życie lub wzmacniające bohatera oraz bonusy i wzmocnienia, zwiększające statystyki lub dające nam nowe możliwości.
Gra całkiem przyjemna, zwłaszcza dla miłośników Scrabble znających dobrze język angielski. Dla mnie jednak szybko stała się monotonna (bo na każdym kolejnym poziomie robimy dokładnie to samo), zasób słownictwa też niespecjalnie sprostał zadaniu.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

2. Grotesque Tactics: Evil Heroes - taktyczny RPG, niestety zdecydowanie z niższej półki. Kierujemy młodym kandydatem na rycerza, któremu udało się jakimś cudem oblać egzamin (polegający na pokonaniu najsłabszego potwora w grze, przerośniętego muchomora). Przybity niepowodzeniem postanawia skończyć ze sobą, rzucając się na pożarcie rzeczonemu grzybkowi. Od niechybnej śmierci ratuje go Bohater Ludzkości, Rycerz Światła i Jego Skromna Półboskość (a przy tym gość obdarzony naprawdę potężnym przerostem ego) informując przy okazji, że w wielkiej bitwie polegli wszyscy rycerze królestwa - łącznie ze świeżo mianowanymi - i to na barkach głównego bohatera spoczywać będzie zadanie uratowania świata (a przynajmniej najbliższej okolicy) przed najazdem mrocznych sił.
Sama rozgrywka sprowadza się do eksploracji kolejnych map, przez które prowadzeni jesteśmy przez proste questy. W razie napotkania przeciwnika rozgrywka płynnie przechodzi w tryb taktyczny (dorysowując siatkę kwadratów na istniejącej mapie i przełączając tryb poruszania się na turowy). Gra ma stanowić parodię gatunku i pop kultury jako całości, regularnie naśmiewając się z typowych klisz fabularnych.
Niestety, odnoszę czasem wrażenie, że parodie przeważnie tworzą studia, które nie są w stanie pokazać niczego unikalnego od siebie, a tego typu produkcje często są nienajwyższych lotów i same nie ustrzegają się od wad, które piętnują. W tej grze fabuła jest nudna, postacie przerysowane do przesady, co szybko przestaje śmieszyć, podobnie jak wciskane na siłę gagi. Jeśli doda się do tego absolutnie tragiczną pracę kamery (niemalże żyje ona własnym życiem, pokazując wszystko, tylko nie to, co gracz chce zobaczyć, a w miejscach o zróżnicowanej wysokości dosłownie tańczy po całym ekranie) i wypalający oczy bloom, otrzymamy obraz gry, której nie warto poświęcać dłuższej uwagi.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

3. War of the Human Tanks - taktyczny RPG połączony z visual novel. Kierujemy mocno ekscentrycznym dowódcą wojskowym w trakcie wojny pomiędzy dwoma zwaśnionymi narodami - Królestwem i Imperium, w świecie, gdzie armie składają się z bioinżynieryjnych konstruktów, nazywanych "ludzkimi czołgami". Gra jest wypełniona po brzegi typowo japońskim humorem sytuacyjnym i przerysowanymi postaciami, czyli stylistyką, której osobiście nie znoszę. Pod leciutką, humorystyczną historyjką gra niemalże mimochodem przemyca jednak pytania dotyczące istoty człowieczeństwa, stosunku człowieka do mniej rozwiniętych ras i gatunków oraz obowiązków dowódcy wobec podległych mu jednostek w czasie walki. Otóż tytułowe 'ludzkie czołgi' przedstawione są w grze jako mniej inteligentne od ludzi i całkowicie im posłuszne, ale świadome i czujące istoty, a jednak jedynym celem ich istnienia jest, cytuję: "stracić życie na polu walki w efektowny sposób" - w ciągłym konflikcie, którego powody zostały dawno zapomniane, pod dowództwem ludzkich oficerów, dla których stanowią jedynie narzędzia prowadzenia działań wojennych. Taki stosunek do tych istot znalazł swoje odzwierciedlenie w samej rozgrywce - nasze jednostki nie mają punktów życia, jeden atak wystarczy do ich zniszczenia, straty (często potężne) są więc niemalże nie do uniknięcia - i poza kosztami wytworzenia uzupełnień nie ma to absolutnie żadnego znaczenia.
Niestety, dominująca "japońskość" i mocno przeciętna warstwa gameplayowa dość szybko odrzuciła mnie od tego tytułu. Jest to jednak propozycja dla miłośników komediowej stylistyki rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni, do których (mimo darzenia wielu jRPGów bardzo ciepłymi uczuciami) akurat nie należę.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

4. Giana Sisters: Twisted Dreams - platformówka 2D z drobnymi elementami logicznymi, duchowy spadkobierca pierwszej odsłony. Dwie siostry za sprawą nieznanego bliżej kryształu zostają wessane do innego świata. Jedną z nich krótko potem połyka smok - co nie przeszkadza jej towarzyszyć siostrze jako duch. Naszym zadaniem jest przebiec i przeskakać całą krainę, stłuc gadzinę na kwaśne jabłko i odzyskać ciało dziewczyny. Jak na platformówkę przystało, lokacje pełne są platform do skakania, kolców do omijania i przeciwników do wykańczania w stylu Mario (skacząc im na głowy). W dowolnym momencie przełączamy się pomiędzy siostrami, co wpływa nie tylko na wygląd lokacji (z sielskiej, kolorowej i obfitującej w zieleń na utrzymaną w tonacji sepii, z fragmentami zrujnowanych budowli i ogólnie posępną atmosferą), ale również rozmieszczenie zawieszonych w powietrzu platform. Dodatkowo, każda z dziewczyn ma unikalną umiejętność - jedna zamienia się w wirującą kulę niszcząc co delikatniejsze elementy na swojej drodze, druga potrafi szybować w powietrzu.
Ładna grafika, szybkie tempo rozgrywki, zróżnicowane poziomy i responsywne sterowanie sprawiają, że gra stanowi łakomy kąsek dla miłośników wymagających platformówek. Owszem, Giana Sisters potrafi naprawdę dać w kość, mi osobiście zabrakło umiejętności (oraz czasu i chęci na ich zdobywanie), żeby ją ukończyć.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Przybyło: wygrane na SteamGifts Suits: A Business RPG

Stan obecny: 180
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 17 lut 2018, 14:54. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Grotesque Tactics 2 – Dungeons and Donuts - taktyczny RPG, kontynuacja Evil Heroes. Generalnie więcej tego samego, poprawie uległa warstwa audiowizualna, rozbudowano system rozwoju postaci (teraz każdy z bohaterów ma do dyspozycji drzewko umiejętności, a liczba samych aktywnych skilli została zwiększona do czterech), wprowadzono system gotowania potraw z części ciała zabitych potworów (jak salami z pajęczych nóżek), mamy również możliwość zdobywania reputacji u trzech frakcji, co ponoć prowadzi do odmiennych zakończeń.
Niestety część rzeczy się nie zmieniła lub wręcz uległa pogorszeniu - kamera wciąż robi co chce, jednowymiarowi bohaterowie wciąż działają na nerwy, a questy stały się fedexowe do maksimum. Zamiast walczyć z potworami i rozwijać postacie, biegamy po mieście piekąc pączki dla księżniczki czy szukając zastępczej matki dla miejscowej sieroty. Dalej może jest i lepiej, ale nie miałam już siły brnąć w to bagno, z niesmakiem grę porzuciłam.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

2. Alpha Protocol - RPG z elementami skradanki i strzelanki TPP, wyprodukowana przez znane i cenione (przynajmniej przeze mnie) studio Obsidian Entertainment. Wcielamy się w role Michaela Thortona, agenta należącego do ściśle tajnej organizacji na terenie Stanów Zjednoczonych (tytułowego Alpha Protocol). Gdy po zakończeniu jednej z misji i zdobyciu ważnych, choć kłopotliwych dla niektórych wysoko postawionych osób danych, w jego kierunku zostają odpalone rakiety, wniosek nasuwa się jeden - ktoś właśnie usiłował go zlikwidować. Podejrzewając przeciek lub zdradę, bohater zmuszony jest kontynuować działania na własną rękę - utrzymać się przy życiu, zdobyć sojuszników i dowiedzieć się, komu zależy na jego śmierci - wplątując się przy okazji w międzynarodową aferę.
Alpha Protocol to gra przeciętna pod względem mechaniki walki, konstrukcji poziomów, oprawy audiowizualnej czy rozwoju postaci, ale jedną rzecz robi perfekcyjnie - kreuje niezwykle imersywny świat. Tu nie ma czerni i bieli, ani ostro zarysowanych granic pomiędzy sojusznikami a przeciwnikami. Nasz bohater na swojej drodze spotyka przedstawicieli różnych środowisk i organizacji, a każdy z nich ma swoje własne cele i metody działania - czasem zbieżne z naszymi, czasem sprzeczne. Gra wielokrotnie stawia przed nami trudne wybory, których konsekwencje są wiarygodne i namacalne. Jeśli komuś pomożemy, on odwdzięczy się w przyszłości, a obrażony współpracownik może wystawić nas do wiatru.
W każdym z krajów, w których działamy, otrzymujemy dostęp do apartamentu, z którego dokonujemy zakupu broni, zbroi i ekwipunku, jak również informacji i usług, które wpływają później na przebieg misji (w stylu zakupu mapy, z zaznaczoną lokalizacją kamer i tras patroli, czy zatrudnienia oddziału najemników jako wsparcia), rozmawiamy z kontaktami czy wysłuchujemy wiadomości telewizyjnych, pokazujących skutki naszych działań.
Same misje rozgrywają się na dość niewielkich mapach i naszym zadaniem jest przeważnie przedostanie się w określone miejsce w celu zdobycia informacji czy unieszkodliwienia celu - co bynajmniej nie musi oznaczać likwidacji, często lepiej wychodzimy na puszczeniu kogoś wolno po uprzednim przesłuchaniu. Zadania można wykonywać na różne sposoby - od brutalnego przebicia się przez cały poziom z dymiącym karabinem w ręku, przez cichą likwidację przeciwników z ukrycia, aż po przemykanie się za ich plecami po uprzednim rozbrojeniu systemów bezpieczeństwa (co wymaga przejścia minigierki) - choć przyznać trzeba, że gra zdecydowanie premiuje robienie jak najmniejszego szumu wokół własnej osoby.
Sukces poszczególnych działań zależy nie tylko od naszego refleksu i spostrzegawczości, ale także stopnia rozwoju umiejętności postaci, w dziedzinach takich jak obsługa poszczególnych rodzajów broni, walka wręcz, skradanie się czy hakowanie.
Alpha Protocol nie jest bynajmniej ideałem - gra jest stosunkowo krótka, lokacje niewielkie, puste i mało interaktywne (skakać, opuszczać czy wspinać da się tylko w ściśle określonych miejscach), grafika co najwyżej przeciętna, a AI nienachalne. Mimo to szczerze polecam - za klimat, fabułę, interakcje z NPC, wybory moralne i wrażenie ich faktycznego wpływu na świat.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 178
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. The Banner Saga - hmm... połączenie taktycznej gry RPG z paragrafówką i visual novel. Lądujemy w fantastycznym świecie silnie inspirowanym skandynawską kulturą, zamieszkałym przez dwie rasy - ludzi i varlów (rozumnych gigantów z rogami na czołach), naprzemiennie kierując dwiema grupami uchodźców z opanowanych przez najeźdźców - golemopodobne stwory zwane Dredge - terenów. Na naszych barkach spoczywają zarówno przyziemne sprawy, czyli dbanie o morale i zapasy kolumny, dowodzenie wojownikami w czasie walki, jak też podejmowanie decyzji w razie sporów czy napotkania czegoś nieprzewidzianego.
Rozgrywka stanowi połączenie dialogów - w formie typowej dla visual novel, z tekstem, któremu towarzyszą statyczne ilustracje rozmówców, zdarzeń fabularnych i losowych, w których musimy podjąć nieraz trudne decyzje oraz walki, zrealizowanej w typowy dla tRPG sposób - osobna plansza podzielona na kwadraty, po której w systemie turowym przemieszczają się jednostki nasze i przeciwnika.
Na szczególną uwagę zasługuje oprawa audiowizualna - piękne, ręcznie rysowane pejzaże, panoramy miast czy ilustracje towarzyszące dialogom wsparte przez klimatyczną muzykę. Jedno i drugie sprawia wrażenie pewnej surowości, co jednak tylko podkreśla posępny nastrój mroźnej północy. Sama rozgrywka toczy się w raczej leniwie, w najmniejszym stopniu nie wymagając refleksu czy szybkiego podejmowania decyzji, stawiając na spokojne zapoznawanie się z fabułą i lore gry (na ekranie mapy możemy kliknąć niemal każdą rzeczkę czy łańcuch górski i poczytać o jego historii) i spokojne przemyślenie podejmowanych decyzji. To ostatnie jest bardzo istotne, bo skutki błędnych wyborów bywają nieraz bardzo dotkliwe (łącznie ze śmiercią któregoś z bohaterów) i, mimo że fabuła jest dość liniowa, mają pewien wpływ na jej przebieg.
Ta produkcja przypomina dzieło sztuki - coś, co się podziwia, a niekoniecznie znajduje praktyczne zastosowanie. Pierwsze skrzypce gra tu klimat i kreacja świata, spychając rozgrywkę (walki i system rozwoju), a nawet fabułę na drugi plan. Wyraźnie widoczny jest również fakt, że gra stanowi pierwszą część z planowanej trylogii - więc jej zakończenie pozostawia wiele wątków otwartych i wiele pytań bez odpowiedzi. Tym niemniej warto zanurzyć się w tym pięknym, choć niegościnnym świecie.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

2. Chantelise - gra akcji z elementami (j)RPG. Dwie siostry spacerowały sobie po okolicy nie wadząc nikomu, gdy na swojej drodze spotkały wiedźmę. Ta zmieniła jedną z nich we wróżkę (małe, latające coś rodem z Piotrusia Pana). Teraz obie muszą przewędrować najbliższą okolicę i zwiedzić okoliczne ruiny opanowane przez rozmaite monstra, aby rzeczoną czarownicę znaleźć i delikatnie zasugerować odwrócenie zaklęcia.
Chantelise zostało wyprodukowane przez studio EasyGameStation, odpowiedzialne za bardzo ciepło przeze mnie wspominane Recettear: An Item Shop's Tale (w którym kierowaliśmy sklepikarką, która okresowo zapuszczała się do rozmaitych podziemi w celu uzupełnienia stanów magazynowych). Nie była to może gra wybitna, ale miała unikalny jak na tamte czasy pomysł i dostarczała sporo dobrej zabawy. Niestety Chantelise nie kontynuuje dobrej passy. Rozgrywka składa się wyłącznie z łażenia po stosunkowo niewielkich planszach, tłuczenia przeciwników - w czasie rzeczywistym - przy użyciu miecza i zbieranych po drodze magicznych kryształów, przerywane okresowo przez wizyty w miasteczku w celu dokonania zakupów i zasięgnięcia informacji. Nie ma żadnego systemu rozwoju postaci, na statystyki wpływ ma wyłącznie ekwipunek (możemy założyć 2-4 przedmioty dające bonusy) oraz kupowane lub znajdowane witaminki powiększające na stałe zasób punktów życia. Fabuła, choć z czasem nabiera tempa i staje się bardziej mroczna, również nie jest zbytnio rozbudowana czy odkrywcza.
Pod względem audiowizualnym gra również niespecjalnie zachwyca, ale jak by nie było, wersja japońska została wydana w 2006 roku. Tylko dla naprawdę zagorzałych miłośników action RPG.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 176
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
I znowu krucho z liczbą tytułów, więc spróbujemy nadrobić jakością - a przynajmniej liczbą screenów :)

1. Darksiders - gra akcji/slasher TPP. Kierujemy Wojną, jednym z Jeźdźców Apokalipsy, który usłyszawszy wezwanie wyrusza na Ziemię, aby zgodnie ze swoim obowiązkiem dokonać jej zniszczenia. Wkrótce zostaje niesłusznie oskarżony o zdradę i pozbawiony większości swoich mocy, a zarówno zastępy niebiańskie jak i legiony piekieł marzą tylko o jego zgładzeniu. Aby oczyścić swoje imię i zemścić się na odpowiedzialnych za ten cały bałagan musi wrócić na zrujnowany ziemski padół, zabić potężnego Niszczyciela i przy okazji przeprowadzić własne dochodzenie.
Historia, powiedzmy sobie szczerze, nienajwyższych lotów. Nie ona gra tu jednak pierwsze skrzypce, służąc wyłącznie jako motywator dla gracza i powód odwiedzania kolejnych lokacji. Tu dominuje czysty gameplay - zarówno płynne i efektowne starcia z przeciwnościami wszelakimi, w tym bossami wielkości przeciętnego budynku, jak i rozbudowane i niełatwe jak na ten gatunek zagadki środowiskowe, które rozwiązujemy przy użyciu kolekcjonowanych kolejno narzędzi - począwszy od skrzydeł pozwalających na lot szybowy, przez łańcuch z kotwiczką, a na portal gunie kończąc. Do tego dochodzą zróżnicowane lokacje, z poukrywanymi w zakamarkach użytecznymi znajdźkami (dającymi bonusy do jednej z używanych broni lub powiększającymi paski życia i gniewu, służącego do napędzania specjalnych umiejętności) i sklepik jednego z NPC, w którym można wykupić nowe kombosy. Całość składa się na niezbyt odkrywczą, ale dającą dużo rozrywki produkcję, przy której można się idealnie odstresować po ciężkim dniu.
Warmastered Edition przynosi poprawki graficzne i łatki do błędów, bez żadnych zmian w rozgrywce. Nie grałam w wersję podstawową, ale w tej bugi mnie nie męczyły, a na warstwę wizualną również nie miałam co narzekać. Z audio się za to nie postarali, poszczególne składowe mają niewyrównane poziomy głośności, przez co w jakiejś scenie potrafi zupełnie nie być słychać dialogów albo efektów dźwiękowych.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 175
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Ember - izometryczny cRpg - a przynajmniej aspirujący do takiego miana. Obdarzone życiodajną mocą okruchy spadłych na ziemię gwiazd, służące do tej pory rasom zamieszkującym Domus, zaczynają umierać. Ich śmierć pociąga za sobą zagładę lub spaczenie fauny i flory. Kierujemy przedstawicielem dawno wymarłej rasy o półboskiej mocy i zdolnościach magicznych, który został wskrzeszony w celu zapobiegnięcia nadciągającej katastrofie. Budzimy się więc na cmentarzu w towarzystwie mnicha z lokalnego zakonu, który nas z grobu wyciągnął, pozbawieni pamięci i większości mocy. Naszym zadaniem jest pozbieranie się do przysłowiowej kupy, a następnie odkrycie przyczyn niepożądanych zjawisk i zrobienie porządku.

Ember reklamowany jest jako "klasyczna gra RPG o epickiej fabule" - i jest to opis bardzo mocno na wyrost. W tym tytule dominuje prostota i przeciętność. Przyzwoita oprawa graficzna połączona jest z mało odkrywczą i rozbudowaną fabułą i niemalże nieistniejącym systemem rozwoju postaci. Z każdym poziomem otrzymujemy bowiem dwa punkty, które możemy przypisać do jednej z czterech statystyk - siła, zręczność, inteligencja i witalność - skojarzenia z Diablo jak najbardziej na miejscu. Nie ma żadnego drzewka umiejętności, skille zależą od aktualnie używanego hełmu, broni i zbroi - po jednym na każdy element. Klas postaci również nie ma, każdy z członków drużyny (główny bohater + dwie osoby, wybrane z trzech dostępnych) może stać się zarówno wojownikiem, magiem jak i łucznikiem - zależy to od dominującej statystyki i używanego oręża, a jedno i drugie można zmieniać do woli. Daje to graczowi dużą swobodę, ale jednocześnie nie pozwala na jakiekolwiek zabawy z tworzeniem buildów postaci - bo po prostu nie ma z czego.
Mechanika walki również jest bardzo prosta - czas rzeczywisty z aktywną pauzą, ale ze względu na małą liczbę umiejętności i ich manożerność można zapomnieć o jakichkolwiek zagraniach taktycznych - 90% starć wygrywa się na samym autoataku z okresowym użyciem leczenia czy jakiejś obszarówki.

Rzeczą, która woła o pomstę do nieba jest interfejs - nie dość, że przystosowany jest do urządzeń mobilnych (gra wyszła też na iOS), przez co wydanie rozkazu ruchu czy ataku wymaga przeciągnięcia linii między bohaterem a celem, to jeszcze inwentarz jest koszmarnie niewygodny - mamy po prostu listę przedmiotów (co prawda podzieloną na kategorie), więc znalezienie np. szukanego składnika alchemicznego wymaga jej przewijania.

Gra posiada (całkiem zaawansowany na tle ogólnej miałkości mechanik) system rzemiosła. Ze znalezionych lub kupionych rud czy ziół możemy stworzyć nowe bronie, zbroje, żywność czy napoje (zarówno leczące, jak i poprawiające statystyki). Receptury kupujemy, znajdujemy lub też sami odkrywamy wrzucając do kotła co popadnie.

Ogólnie - Ember to bardzo prosta produkcja niezależnego studia, nie wybijająca się w żadnym aspekcie, choć wewnętrznie spójna i nie pozbawiona uroku. Arcydzieło to to zdecydowanie nie jest, ale może dostarczyć przyjemniej rozgrywki komuś mniej doświadczonemu z gatunkiem czy po prostu w chwilach, gdy nie chce nam się myśleć nad taktyką walki i rozwoju, a mamy ochotę zanurzyć się w opowieść i dać się poprowadzić fabule. Biorąc pod uwagę, że grę można dostać (zwłaszcza w promocji) za grosze myślę, że warto się zainteresować tytułem.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

2. Cook, Serve, Delicious! - casualowa gra typu time management, w której prowadzimy własny punkt gastronomiczny. Za zarobione pieniądze odblokowujemy nowe receptury i elementy wyposażenia, a następnie stajemy przy kuchni i gotujemy zamówione potrawy. W zależności od konkretnej receptury jej poprawne stworzenie wymaga wciśnięcia odpowiednich przycisków w odpowiedniej kolejności, dodawania odpowiednich składników zgodnie z zamówieniem, reakcji w odpowiednim czasie - na przykład zdjęcia patelni z ognia, tudzież kombinacji powyższych. Klienci oczywiście nie będą czekać cały dzień, wymagana jest więc duża precyzja i szybkość ruchów. Pamięć mięśniowa wyrabia się bardzo szybko, a komponując menu możemy dostosować poziom trudności do własnych wymagań - na przykład usuwając co bardziej skomplikowane i pracochłonne receptury. Poza zwykłymi dniami w jadłodajni wykonujemy również zadania specjalne, w których menu jest z góry ustalone, a po kilku pomyłkach zadanie kończy się niepowodzeniem.
Zdumiewająco wciągająca gierka, często łapała mnie na syndrom "jeszcze jednej tury" - tu dnia. Polecam miłośnikom podobnych produkcji.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

3. Fallen Enchantress: Legendary Heroes - strategia turowa. Samodzielny dodatek (czy może raczej wersja rozszerzona) Elemental: Fallen Enchantress, poprawiająca oprawę graficzną i wprowadzająca zmiany w niektórych mechanikach.
Pod względem mechaniki gra przypomina mi Master of Magic - rozbudowa królestwa rodem z Cywilizacji, połączona z walkami taktycznymi i mającą spore znaczenie zarówno bojowe, jak i gospodarcze magią. Do tego dochodzi obecność bohaterów, zdobywających doświadczenie, ekwipunek i nowe umiejętności w miarę przebiegu rozgrywki. Niestety wszystkie te elementy są znacząco uproszczone w porównaniu ze wspomnianą Cywilizacją czy Heroes of Might and Magic, przez co rozgrywka szybko się nuży.
Produkcja oferuje tryb swobodny, w którym wybieramy parametry mapy (wielkość, liczba przeciwników i rozkład sojuszy, liczba potworów i questów na mapie - te ostatnie to króciutkie misje fedexowe, za które dostaje się przeważnie elementy wyposażenia), oraz dwóch kampanii - pierwsza rozgrywa się na szeregu niewielkich mapek i zaopatrzona jest w dość liczne cutscenki, druga natomiast na jednej dużej mapie, pełnej zarówno sojuszników, jak i przeciwników. I mimo że przeważnie to właśnie fabuła interesuje mnie w grach najbardziej, to tutaj w grze swobodnej bawiłam się dużo lepiej.

Scenariusze fabularne są bowiem moim zdaniem zrealizowane bardzo słabo. Pierwszy z nich silnie ogranicza swobodę gracza - większość odkryć naukowych jest niedostępna, podobnie jak możliwość rozbudowy miast i rekrutowanie jednostek, przez co większość czasu spędzamy przemieszczając jedną drużynę bohaterów od punktu do punktu, poznając kolejne skrawki nudnej i oklepanej historii. Drugi scenariusz natomiast stanowi walną bitwę 4 na 4 królestwa, przy czym AI sojuszników (przeciwników zresztą też) jest powiedzmy nienachalne, więc na ich pomoc nie ma co liczyć. Ponadto, zakończenie misji wymaga wykonania zadania, które... postanowiło mi się zbugować i nie pojawić. Nawet zniszczenie wszystkiego, co wrogie na mapie nie pomogło.

FE: LH ma kilka ciekawych elementów - jak możliwość tworzenia nowych jednostek w ramach dostępnych odkryć i ekwipunku (możemy wybrać typ jednostki, a następnie wyposażyć ją w wybraną broń, zbroję i akcesoria - oczywiście lepszy ekwipunek pociągnie za sobą wyższy koszt i dłuższy czas treningu), a poszczególne rasy różnią się od siebie wystarczająco, aby wymusić stosowanie odmiennych taktyk. Swoje najlepsze oblicze pokazuje jednak wyłącznie w grze swobodnej, o scenariuszach lepiej zapomnijmy. Miłośnikom strategii może przypaść do gustu, choć zapewne narzekać będą na nadmierne uproszczenie i powtarzalność rozgrywki.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

4. Grimm - powiedzmy, że prosta platformówka. Kierujemy Grimmem - niskim, brzydkim, obleśnym typem, puszczającym bąki gdzie popadnie i podlewającym okoliczne krzaczki gdy tylko zostawi się go na chwilę w bezruchu. Gość cierpi na silną awersję do przesłodzonych i cukierkowych światów bajek twierdząc, że za "starych, dobrych czasów" stanowiły one ostrzeżenie przed mrocznymi stronami życia. Postanowił więc przywrócić bajki do stanu właściwego. W tym celu przyjdzie nam przespacerować się po zielonej trawce pełnej kolorowych kwiatów i jasnych, równie kolorowych wioskach pełnych uśmiechniętych dzieci. Gdy tylko znajdziemy się w pobliżu, okolica się zmienia - trawa więdnie, pojawiają się ślady krwi i elementów, którym lepiej się nie przyglądać, a mieszkańcy zmieniają się w zombie czy inne krwiożercze indywidua. Zmieniając okolicę ładujemy specjalny pasek obrazujący siłę Grimma, gdy osiągnie on odpowiedni poziom będziemy w stanie otworzyć przejście dalej lub przeobrazić kluczowe dla sceny miejsce lub osobę, co kończy poziom. Wyzwania w tym żadnego nie ma, z grą spokojnie poradziłby sobie pięciolatek - czego jednak ze względu na tematykę nie zalecam.

Jak się okazało, wbrew moim przypuszczeniom w backlogu znalazła się jedynie darmowa wersja demonstracyjna, obejmująca jedną z dwudziestu trzech bajek - opartą o "Bajkę o jednym takim, co wyruszył w świat by strach poznać" (braci Grimm, oczywiście). Zabawa była więc krótka, ale wciąż wciągająca. Pełną wersję sobie jednak odpuszczę.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 171
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Heroes of Annihilated Empires - RTS z elementami RPG. Trafiamy na elfią wyspę Atlans, która została zaatakowana przez hordy nieumarłych. Jako łowca Elhant wspomagamy pobratymców w ewakuacji z opanowanych terenów i obronie przed truposzami, a następnie odwiedzając miejsca zamieszkania innych ras i rozmaite niegościnne tereny poszukujemy informacji na temat przyczyn inwazji i sposobów na ostateczne pokonanie istot odpowiedzialnych.
Rozgrywka składa się z szeregu całkiem sporych map, po których poruszamy się albo samodzielnie, albo w towarzystwie armii. Czasem mamy również możliwość rozbudowy osady i rekrutacji nowych jednostek.
Nasz bohater w miarę kolejnych zwycięstw otrzymuje doświadczenie, a kolejne jego poziomy przekładają się na pasywne bonusy (do poziomu zdrowia i many, szybkości i zasięgu ataku czy obrony przeciw poszczególnym rodzajom oręża). Wędrując po okolicy, wykonując proste zadania, jak również odwiedzając sklepy zaopatrujemy się w nowy ekwipunek dla bohatera, również zwiększający statystyki, oraz czary, których będzie mógł używać w walce (w stylu kula lodu czy szał ogarniający podległe mu jednostki).
Ogółem gra stylem rozgrywki przypomina nieco pierwsze Spellforce, przy czym warta uwagi jest część RTSowa - nasze armie potrafią liczyć dobre kilka setek jednostek, które w marszu automatycznie ustawiają się w szyku (wojownicy z przodu, łucznicy z tyłu, w ładnych liniach), a zaatakowane jednostki zasięgowe rozbiegają się, nie przestając atakować. Nie ma tu żadnej zaawansowanej taktyki, ale wizualnie wygląda to bardzo przyjemnie.
Niestety gra szybko robi się bardzo monotonna, bo w zasadzie przez całą grę, na każdym poziomie, robimy to samo. Dodatkowo szczątki fabuły toczą się jedynie siłą rozpędu, bo treści - i sensu - w nich za wiele nie ma, a główny bohater to arogancki bubek, którego aż nie chce się prowadzić. Nie należę do miłośników trybu sieciowego w strategiach, więc, jeśli wierzyć opiniom graczy, ominął mnie akurat najciekawszy element tej gry - sześć ras do wyboru i epickie bitwy, w których uczestniczy nieco więcej niż kilkanaście jednostek na stronę.
Uwaga techniczna: gra uruchamia się w bardzo niskiej rozdzielczości, wyświetlając w niej menu i cutscenki (z których zresztą żadnym sposobem nie udało mi się połapać screenów), ale sama rozgrywka prezentuje się całkiem godnie w fullHD.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

2.iBomber Defense Pacific - tower defense, inspirowany działaniami Stanów Zjednoczonych na Pacyfiku w okresie II wojny światowej. Klasyka gatunku - budujemy i wzmacniamy wieżyczki, które następnie strzelają do nadchodzących wytyczonymi ścieżkami jednostek wroga. Cechą charakterystyczną mechaniki gry jest możliwość okopania wieżyczek, przez co zasięg ich strzału zmienia się z okręgu na dość wąski stożek, ale siła i zasięg ataku wzrasta. Można je następnie (i trzeba) obracać w kierunku wroga, przez co rozgrywka jest bardziej aktywna niż to zwykle bywa. Bardzo przyzwoita pozycja dla miłośników gatunku.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Nowe nabytki:
Nie oparłam się pokusie zakupu HB Monthly, do backloga dołączają więc God Eater Resurrection, God Eater 2 i Deus Ex: Mankind Divided. I tym sposobem jestem na minusie. No cóż.

Stan obecny: 172
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. The Longest Journey - klasyka przygodówek point&click. Kierujemy niejaką April Ryan, dziewczyną dręczoną przez koszmary, w których przenosi się do obcego świata. Jak się szybko okazuje, świat ten nie jest jedynie wytworem jej umysłu, a jej samej została przydzielona rola obrońcy Równowagi przed zakusami mrocznych indywiduów, których działania mogą doprowadzić do zagłady obu światów.
Oprawa graficzna zestarzała się dość mocno, jednak te 18 lat od premiery minęło, ale nie przeszkodziło mi to ponownie zanurzyć się w tę opowieść. Jeśli ktoś lubi przygodówki, a tej nie zna (serio? są tacy?) to zdecydowanie polecam.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

2. Krai Mira - cRPG. Kierujemy mieszkańcem wioski na bliżej niezidentyfikowanej Wyspie w świecie post-apo, który żył sobie spokojnie z rybołówstwa, dopóki rzeczona wioska nie została napadnięta i spalona. Wiedziony żądzą zemsty dołącza do lokalnego oddziału wojska - ale bardzo szybko okazuje się, że świat nie do końca wygląda tak, jak by się wydawało.
Pewnego pięknego dnia trzech gości o słowiańskim rodowodzie usiadło przy szklankach czegoś wyskokowego i postanowiło zrobić następcę Falloutów 1 i 2. W końcu - co mogłoby pójść nie tak? Odpowiem od razu i krótko - wszystko. Począwszy od oprawy graficznej, która pasowałaby do produkcji z końca zeszłego stulecia, poprzez nudną, prostacką i poszatkowaną fabułę, która nie ma absolutnie żadnego sensu, na niezbalansowanym systemie rozwoju postaci i beznadziejnych etapach skradankowych kończąc.
Lokacje są przeraźliwie puste - kilku NPC na krzyż, z czego porozmawiać da się tylko z tymi, którzy bezpośrednio związani są z głównym wątkiem (zadań pobocznych brak), a i same dialogi nie są specjalnie rozbudowane. Otrzymujemy za mało informacji nie tylko żeby wczuć się w opowieść i historię świata, ale nawet by wiedzieć, co właściwie mamy zrobić. Zadania są opisane przeraźliwie ogólnikowo, kilka razy musimy znaleźć jakiegoś NPC czy wręcz "zebrać informacje" - i miłego biegania po wszystkich lokacjach w poszukiwaniu NPC, który popchnie te szczątki fabuły do przodu. Jeśli na forum Steama są pytania dotyczące niemalże każdego questa w grze, to developerzy zdecydowanie zrobili coś BARDZO nie tak.
Na temat oprawy graficznej się nie rozpisuję - myślę, że screeny są dość wymowne, wyleję za to nieco jadu na fragmenty skradankowe. Otóż postać dysponuje dwoma rodzajami ruchu - głośnym biegiem i cichszym spacerem. Problem polega na tym, że nie ma przycisku przełączającego te tryby. Chodzenie włącza się, gdy klikniemy w miarę blisko obecnej pozycji bohatera. Jak nietrudno się domyślić, jedno błędne kliknięcie i postać zrywa się do biegu - ściągając chmary wrogów, z którymi bez uzbrojenia nie mamy szans.
No właśnie - bez uzbrojenia. Tu kryje się największa i moim zdaniem niewybaczalna w tym gatunku przewina. Otóż w celu wymuszenia podejścia skradankowego gra trzykrotnie w przebiegu rozgrywki pozbawia nas całości wyposażenia - cały problem polega na tym, że nigdy go nie oddaje. Całe to zbieranie, zaglądanie pod każdy kamień, handlowanie z npc (gra korzysta z systemu barterowego podobnie jak Fallouty) staje się psu na budę. O, masz fajną unikatową katanę? No to się z nią pożegnaj, bo już jej nie zobaczysz! Grrr.... omijać szerokim łukiem.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny:170
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. LEGO The Lord of the Rings - gra zręcznościowa z elementami logicznymi. Kolejna część popularnej serii LEGO, odtwarzającej epizody z różnych filmów w stylistyce duńskich klocków. Ta odsłona wzorowana jest ściśle na ekranizacji Władcy Pierścieni w reżyserii Petera Jacksona - poszczególne kluczowe sceny pokazane są w tych samych ujęciach (choć często wzbogacone o gagi i żarty sytuacyjne, nieobecne w pierwowzorze). Reszta to typowa dla cyklu rozgrywka - tryb fabularny, w którym prowadzimy drużynę Pierścienia jest tylko wstępem do gry swobodnej, w której kolekcjonujemy bohaterów o różnorodnych umiejętnościach, by następnie, przełączając się między nimi, rozwiązywać zagadki i docierać w niedostępne wcześniej miejsca.
Ta konkretna część serii wyróżnia się wykorzystaniem oryginalnej ścieżki dźwiękowej i dialogów z filmu, jak również zestawem przedmiotów do kolekcjonowania, z których część poza walorami estetycznymi ma również wartość użytkową - duplikują umiejętności postaci lub mają sobie tylko właściwe efekty - jak ulubiona przez wielu kula dyskotekowa sprawiająca, że wszyscy wokół zaczynają tańczyć w rytm wpadającej w ucho muzyczki.
Bardzo udany przedstawiciel cyklu LEGO, o ile ktoś nie ma awersji do takiej formy zabawy, LEGO Lord of the Rings z pewnością przypadnie mu do gustu.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

2. Massive Chalice - gra taktyczna z elementami RPG. Lądujemy w nieznanym bliżej królestwie fantasy, będącym celem ataku mrocznej siły zwanej Cadence (rytm?). Ma toto postać zgniłopomarańczowej mgły, która nie dość, że niszczy wszelkie życie na opanowanych obszarach, to jeszcze wypluwa z siebie hordy wrogo nastawionych istot.
Wcielamy się w rolę nieśmiertelnego władcy rzeczonej krainy, którego zadaniem jest umiejętne rządzenie poddanymi tak, aby królestwo było w stanie odpierać ataki Cadence przez trzysta lat - tyle bowiem jest niezbędne, aby stojący w naszej sali tronowej tytułowy Potężny Kielich naładował się mocą i rozpędził mgłę na cztery wiatry. Rzeczone ustrojstwo jest wybitnie gadatliwe - i to na dwa głosy, regularnie udzielając bardziej lub mniej przydatnych rad.
Po rozpoczęciu rozgrywki naszym oczom ukazuje się mapa strategiczna podzielona na kilkanaście prowincji. W każdej z nich możemy wybudować jeden budynek - warownię, gildię badaczy lub salę treningową zwaną Tyglem. Ta ostatnia przyspiesza szkolenie armii, gildia natomiast wspomaga opracowywanie nowych elementów wyposażenia i ogólnonarodowych bonusów.
Okresowo następują ataki pomiotu Cadence. Wówczas wybieramy do pięciu rycerzy i stawiamy czoła agresorom na mapie taktycznej, w trybie turowym.
Jak dotąd z opisu wyłania się mocno uproszczona wersja serii XCOM osadzona w świecie fantasy, prawda? I nie jest to dalekie od prawdy, choć gra posiada jeden czynnik, który zdecydowanie odróżnia ją od tej produkcji. Chodzi mianowicie o upływ czasu. Jak wspomniałam wcześniej, akcja gry rozgrywa się na przestrzeni trzystu lat. Podczas gdy nasze alter ego jest nieśmiertelne, nasi poddani bynajmniej - nie tylko mogą umrzeć ze starości (średnia długość życia to 60 lat, chociaż zdarzały się przypadki naturalnego zejścia w wieku 45 jak i 90 lat), ale podeszły wiek odbija się negatywnie na ich statystykach. Niezbędne jest więc dbanie o kolejne pokolenia kandydatów do armii - do tego wykorzystywane są warownie. Umieszczamy w nich odpowiednio dobraną parę poddanych, aranżując ich małżeństwo i oczekujemy na potomków, stanowiących (przy odrobinie szczęścia) połączenie najlepszych cech rodziców.
Nasi bohaterowie charakteryzowani są bowiem nie tylko statystykami typowymi dla gatunku RPG (czy tRPG), ale również zestawem cech genetycznych i cech charakteru (zarówno pozytywnych jak i negatywnych), które bezpośrednio na statystyki wpływają. Odpowiednio dobierając przyszłych rodziców dążymy do eliminacji wad i wzmocnienia zalet, aby każde kolejne pokolenie było silniejsze i zdolne do stawienia czoła wzrastającej potędze Cadence. Istotny wpływ na młode pokolenie ma również poziom doświadczenia rodziców oraz osobowość trenera Tygla.
Bohaterowie podzieleni są na trzy podstawowe klasy - walczących w zwarciu wojowników, używających łuku łowców oraz alchemików, którzy korzystają z lekkiej broni w zwarciu, ale dysponują również buteleczkami z wybuchowym płynem, którymi ciskają we wrogów. Klasa postaci dziedziczona jest po rodzicach, przy czym dostępne są również klasy hybrydowe, powstające oczywiście z połączenia podstawowych. Każda z nich dysponuje osobnym drzewkiem umiejętności (choć w obrębie archetypów część z nich się powtarza).
Poza dbaniem o skład osobowy armii, jej wyposażenie i trening, przyjdzie nam reagować na pojawiające się okresowo zdarzenia losowe - a to ktoś odkrył coś potencjalnie niebezpiecznego, a to wybuchła jakaś zaraza - od naszej decyzji zależeć będzie życie zaangażowanych bohaterów i potencjalne reperkusje dla całego królestwa. Jak więc wynika z powyższego opisu, warstwa taktyczna to jedynie niewielki element tego, czym przyjdzie nam się zajmować. Niewielki, lecz niezwykle istotny - to tu właśnie rozliczani jesteśmy z decyzji podjętych w warstwie strategicznej i tu na jaw wychodzą wszystkie błędy. Zły dobór składu, niedostateczne uzbrojenie czy nawet bohater, który trafił na pole walki na kacu (bo lubi sobie popić - ta akurat cecha w mojej rozgrywce okazała się niezwykle powszechna i trudna do wyplenienia) z obniżonymi statystykami, może przesądzić o porażce mimo naszych starań.
Sama mechanika walki jest typowa dla tRPG - każdy z bohaterów dysponuje dwoma punktami akcji, które może zużyć na ruch, atak, użycie przedmiotu lub specjalnej umiejętności. Naszym zadaniem jest wykrycie i wykończenie wszystkich przeciwników, zanim ci zrobią to samo z nami. W toku rozgrywki odblokowywane będą kolejne i coraz potężniejsze ich typy - od najsłabszych walczących w zwarciu, przez atakujące na dystans, wybuchające w chmurze kwasu, przywołujące po śmierci nowe jednostki czy postarzające naszych bohaterów.
Ogółem - Massive Chalice to ciekawa i nietuzinkowa propozycja dla fanów tRPG w ogóle i serii XCOM w szczególności, choć jednak znacząco uproszczona w stosunku do pierwowzoru. Nadrabia ten fakt warstwą strategiczną, w której dbamy o ciągłość rodów i rozwój pozytywnych cech w kolejnych pokoleniach. Niektórym może nie przypaść do gustu fakt, że przy dużej rotacji bohaterów związanej z ich starzeniem się (jedna postać nie uczestniczy przeważnie w więcej niż 2-3 walkach) trudno się do nich przywiązać. Drażniąca może być również duża losowość rozgrywki - zdarzenia losowe potrafią nieraz wepchnąć kij w szprychy doskonale pracującej machiny wojennej, a dobór celów ataku przez Cadence może uniemożliwić obronę niektórych prowincji i skutkować ich utratą (wraz ze znajdującą się na niej budowlą). Oprawa muzyczna również nie przypadła mi nadmiernie do gustu - jest epicka jak być powinna, ale mocno jednostajna, przez co szybko zaczyna drażnić.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

3. Numen: Contest of Heroes - action RPG. Niskobudżetowa gra, która ze względu na miałką fabułę i przewagę fetch-questów przypomina raczej MMO. Nasza postać (zgodnie z wyborem, chłopiec lub dziewczynka) straciła w dzieciństwie odpowiednio siostrę lub brata. Wkrótce potem zostaje wybrańcem jednego z dziewięciu bogów antycznej Grecji i obarczona zadaniem odzyskania skradzionego artefaktu. Jako że bogowie ze wszystkiego potrafią uczynić sobie rozrywkę, każdy z nich w podobny sposób wybrał sobie bohatera, wyszkolił go i dał to samo zadanie. Nagrodą za zwycięstwo w tych swoistych igrzyskach ma być spełnienie przez bóstwo dowolnego życzenia - nasza postać planuje zażyczyć sobie wskrzeszenia zmarłego rodzeństwa.
W poszukiwaniu zaginionego sierpa przyjdzie nam przemierzyć niezbyt rozległe połacie terenu, wybić agresywną zwierzynę i bardziej lub mniej mityczne monstra, wykonać kilka zadań dla NPC w zamian za informacje i wreszcie zająć się sprawcą całego zamieszania. Standard. Do bólu. Gra to sztampowy przedstawiciel gatunku (i to zdecydowanie z niższej półki) bez żadnych unikalnych elementów. Nie polecam.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

4. One Way Heroics - roguelike. Jako ostatnia nadzieja multiversum musimy pokonać złego lorda w światach, które sukcesywnie pochłaniane są przez Ciemność. Robimy więc to, co każdy bohater rogalika zwykł czynić - zabijamy potwory, zdobywamy poziomy i sprzęt, otwieramy skrzynie, kupujemy nowe zabawki u handlarzy - a wszystko to w ciągłym biegu w prawo, uciekając przed pochłaniającym wszystko mrokiem. Założenie rozgrywki ciekawe, sama gra również ma wszystko jak najbardziej na swoim miejscu, problem polega na tym, że do rogalików mam delikatnie mówiąc niezbyt ciepły stosunek - po prostu mechanika losowo generowanych plansz i permanentnej śmierci zupełnie mi nie leży. Stąd też szybko odpadłam.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Nabytki:
- Space Hulk Ascension Edition
- Halcyon 6: Lightspeed Edition
- Mini Metro
- Rakuen
- AER

Mimo szczerych chęci bilans backlogowy wyszedł dodatni. Znowu. Niedobre Humble Bundle, za dobre gry sprzedaje za bezcen :)

Stan obecny: 171
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 07 kwi 2018, 12:09. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Psychonauts - platformówka 3D. Jako chłopiec obdarzony zdolnościami paranormalnymi odwiedzamy umysły różnych osób zbierając znajdźki i wykonując określone zadania, próbując jednocześnie rozwiązać zagadkę ukradzionych mózgów (sic!) kolegów z obozu dla uzdolnionych dzieci. Jako że część naszych "ofiar" to pensjonariusze zakładu dla umysłowo chorych, można spodziewać się nietypowej konstrukcji lokacji - w wytworach umysłu nie tylko realizm, ale i perspektywa czy grawitacja to terminy umowne. I właśnie ze względu na nie zdecydowanie warto w tę grę zagrać - zwłaszcza, że mimo iż gra została wydana 13 lat temu, trzyma się doskonale (albo została odświeżona po drodze) - bez problemu odpala się w rozdzielczości FullHD i bynajmniej nie wygląda brzydko. Typowe dla tego gatunku problemy z precyzją sterowania i perspektywą utrudniającą trafienie we właściwe miejsca jak najbardziej występują i bywają nieraz irytujące, ale klimat produkcji wynagradza to z nawiązką.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 170

Strona: « < 1 2 3 4 5 6 7 8 9 ... > »

Forum JRK's RPGs działa pod kontrolą UseBB 1