Forum JRK's RPGs

Encyklopedia galaktyczna gier cRPG

Z otchłani backloga - czyli Lotheneil vs. efekty steamowych szaleństw zakupowych

Strona: « < ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... > »

Autor Post
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. LEGO Hobbit - już po samym tytule dokładnie wiadomo, z czym mamy do czynienia - bieganie po Śródziemiu jako zgraja krasnoludów z niziołkiem i czarodziejem na przyczepkę, radosne niszczenie cudzego mienia i zbieranie lokalnej waluty, a po ukończeniu poziomu w trybie fabularnym i odblokowaniu nowych bohaterów, powrót w glorii i chwale w celu odkrywania sekretów i kolekcjonowania znajdziek.

Ze wszystkich znanych mi części serii, ta odsłona charakteryzuje się największą różnorodnością zastosowanych mechanik - znajdziemy tu typowe przerabianie mebli, roślin i wszystkiego, co wystaje z podłoża i ścian na luźne klocki (studs), budowanie większych konstrukcji znane z The LEGO Movie - Videogame czy elementy znane z LEGO The Lord of the Rings: otwarty świat z zadaniami pobocznymi i znajdźkami ukrytymi za zagadkami, możliwość używania przedmiotów dających określone umiejętności postaciom i wykuwanie ich w kuźni. Uwagę zwraca również wyjątkowo duża liczba umiejętności bohaterów - poza zdolnościami magicznymi, ogniem, łowieniem ryb czy wykopywaniem skarbów znajdziemy postacie, które potrafią tworzyć żywe wieże, pozwalające na wspinanie się na wysoko położone tereny czy atak grupowy, niszczący co bardziej oporne skałki. Mechaniką, z którą do tej pory nie spotkałam się nigdzie indziej jest zbieranie materiałów rzemieślniczych (kamień, drewno czy kamienie szlachetne) - wypadają razem z monetkami z elementów otoczenia - i budowanie z nich wymaganych do przejścia dalej struktur.

Każdy z poziomów rozgrywki poprzedzony jest intrem, w którym narrator przedstawia bieżące wydarzenia, a wszystkie cutscenki zawierają voice overy postaci (niestety z racji nieznajomości filmu i dość dawnym już kontaktem z książką nie jestem w stanie określić ich zgodności z jednym albo drugim). Dzięki temu historia stanowi w miarę zwartą całość i nawet bez uprzedniej znajomości pierwowzoru nie czuje się zagubienia - co zdecydowanie było problemem w przypadku serii o Harrym Potterze.

Podsumowując: pozycja obowiązkowa dla miłośników serii i bardzo dobra propozycja dla potencjalnie nią zainteresowanych. Jeśli nie macie nic przeciwko faktowi, że gra raczej luźno podchodzi do fabuły pierwowzoru, tnąc ją na kawałki i wycinając, co się podoba i dodając w zamian bardziej lub mniej zabawne gagi, z pewnością będziecie się doskonale bawić.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 88
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Labyronia RPG - produkt RPGMakera. Mamy typowy świat fantasy, w którym pewnego dnia, z nieznanego powodu zaczęły pojawiać się labirynty, a z nich wypełzać potwory. Kierujemy magiem-pustelnikiem, który postanowił wziąć sprawy we własne ręce i odkryć, kto lub co jest za ten bałagan odpowiedzialne i grzecznie poprosić o zaprzestanie procederu.

Tytuł to solidny, choć raczej typowy przedstawiciel podgatunku, ze wszystkimi tego wadami i zaletami. Na uwagę zasługuje sposób uczenia się nowych czarów. Otóż poznajemy je dotykając rozmaitych przedmiotów, zwierząt lub nawet osób, które ponoć mają nie pasować do otoczenia - co nie zawsze jest widoczne, a poza tym elementy te nie są w żaden sposób oznaczone (więc albo trzeba szturchać wszystko, albo korzystać z poradnika). Poza tym w trakcie rozgrywki przyjdzie nam zwiedzać wspomniane już labirynty - a te faktycznie do małych nie należą i nietrudno się w nich zgubić.

Pod względem mechaniki rozwoju postaci, walki czy ekwipunku gra nie odstaje od standardów. Ogólnie - propozycja dla miłośników podgatunku, malkontentów raczej do niego nie przekona. Solidna rzemieślnicza robota.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 87
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Labyronia RPG 2 - produkt RPGMakera. Robienie porządku z pojawiającymi się w różnych zakątkach świata (czym zajmowaliśmy się w pierwszej części) niespecjalnie się udało, do znanych już przeszkadzajek dołączyły więc mróz i wieczna noc. Kolejna grupa bohaterów pod naszym przewodnictwem podejmuje więc następną próbę posprzątania bałaganu.

Tytuł stanowi bezpośrednią kontynuację fabularną poprzedniczki, przejmuje po niej również większość mechanik. Zrezygnowano z poszukiwania nietypowych przedmiotów w celu nauki zaklęć i specjalnych zdolności, obecnie robimy to korzystając z zakupionych w sklepach lub znalezionych w skrzyniach ksiąg. Postacie rozpoczynają wędrówkę na 20. poziomie doświadczenia, nie znaczy to jednak, że walki będą łatwiejsze - przeciwnie, stopień trudności starć został znacząco podwyższony w stosunku do poprzedniej części.

Wieczny mróz sprawił, że nawet miejsca znane nam wcześniej wyglądają teraz inaczej. Niestety, nie było to moim zdaniem dobre rozwiązanie - skute śniegiem i lodem lokacje wyglądają jednostajnie i nudno, a mrok nie poprawia sytuacji, a dodatkowo męczy oczy.

Podsumowując - tylko dla fanów podgatunku, w których poprzednia część pozostawiła niedosyt. Reszta spokojnie może sobie tytuł odpuścić.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 86
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Cook, Serve, Delicious! 2!! - druga (i póki co ostatnia) część miniserii gier zręcznościowych, w których zadaniem gracza jest prowadzenie punktu gastronomicznego i przygotowywanie zamówień klientów w jak najszybszym tempie. Każda potrawa ma listę składników i/lub kroki mające na celu jej przygotowanie (jak pokrojenie czy wstawienie do piekarnika), przypisanych do poszczególnych klawiszy klawiatury lub przycisków kontrolera. Jeśli się pomylimy - nie ma już możliwości naprawienia błędu, co skutkuje niezadowoleniem klienta.

Pierwsza część była genialna w swej prostocie, a stopniowe rozbudowywanie swojego biznesu od podrzędnej budki po pięciogwiazdkową restaurację dawało mnóstwo satyfsakcji. Natomiast jeśli chodzi o kontynuację, to określenie, jakie od razu ciśnie się na usta (czy też pod palce na klawiaturze) to "przekombinowana". Potraw jest tu znacznie więcej, dodano również dodatkowe "stacje przygotowawcze", gdzie można przygotować półprodukty lub nawet gotowe potrawy (jak parówki do hotdogów czy zupy), które następnie będą gotowe do wydania przez najbliższe kilka godzin.

Sprawia to jednak, że obsługa bieżących zamówień, wspomnianych stacji i utrzymywanie lokalu w czystości (co przyjmuje formę zbliżoną do zamówienia) gracz może poczuć się tym wszystkim przytłoczony. Na szczęście klienci są w tej odsłonie bardziej cierpliwi, na co można też wpłynąć przygotowując "czekadełka".

Liczba potraw znacząco wzrosła, niestety nie idzie to w parze z jakością. W wielu przypadkach nowe potrawy różnią się tylko wyglądem, ich sposób przygotowania jest identyczny (dla gracza to niewielka różnica, czy do oleu wrzuca rybę, kawałki kurczaka czy frytki). Ponadto część potraw jest zdecydowanie zbyt skomplikowana jak na szaleńcze tempo gry. Wybór żądanych składników sałatki spośród ponad 20 jest w zasadzie niewykonalne, przez co raczej nie znajdą się one w menu restauracji.

Za zdobywanie poziomów i medali za wyzwania (te drugie przyjmują formę jednodniowych zastępstw w innych restauracjach, w których menu jest predefiniowane i niezmienne) otrzymujemy elementy wystroju lokalu. Swoją restaurację możemy bowiem teraz zaprojektować zgodnie z własnym życzeniem, na miarę dostępnych elementów. Nie daje to jednak takiej satysfakcji, jak obserwowanie metamorfozy naszego lokalu w ekskluzywną restaurację, co było istotnym elementem rozgrywki w poprzedniej odsłonie.

Podsumowując - ciekawa propozycja dla wielbicieli tego typu gier, chociaż moim zdaniem poprzednia odsłona była znacznie lepsza, a wprowadzone zmiany zniszczyły to, co było jej największą zaletą. Pograć jak najbardziej można, ale ja, jako miłośniczka CSD 1 poczułam się rozczarowana.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 85
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Regions of Ruin - gra akcji z elementami RPG i platformówki w 2D. Naszym zadaniem jest rozbudowa osady krasnoludów, wygnanych przez wraże siły na powierzchnię, a następnie odnalezienie wejścia do podziemi i odbicie królestwa przodków. Gra ta (nawet przez samych twórców) jest często porównywana do opisywanego tu już Kingdom. Nie znaczy to bynajmniej, że stanowi kalkę tego tytułu - różnią się znacząco. Przede wszystkim w miejsce jednej dużej mapy mamy olbrzymią liczbę (około 200) niewielkich lokacji różnego typu (lasy, pustynie, jaskinie czy osady ludzkie), w których znajdujemy surowce do rozbudowy budynków, paskudy do ubicia, nowy ekwipunek, a czasem również pobratymców do uratowania. Po drugie, nie występuje tu element obrony bazt, choć w niektórych lokacjach przyjdzie nam uczestniczyć w odpieraniu szturmów.

Nasza osada stopniowo będzie przekształcać się z pojedynczego ogniska w niewielkie miasteczko, w którym znajdzie swoje miejsce kowal, zielarz, sklepikarze, a nawet bibliotekarz, gromadzący znalezione przez nas skrawki historii krasnoludzkiego plemienia. Wszyscy oczywiście zaoferują nam swoje usługi, dając dostęp do tworzenia nowych broni i pancerzy, napojów leczących czy pozwalając na upłynnienie znalezionych w czasie wojaży świecidełek i zakup nowych. Niektórzy opowiedzą nam również o swoich problemach, oferując nagrodę za ich rozwiązanie.

Po opuszczeniu bezpiecznej przystani naszym oczom ukazuje się mapa. Początkowo prawie cała pokryta jest mgłą, w miarę eksploracji ujawniać będzie jednak kolejne lokacje do odwiedzenia. Po oczyszczeniu każdej z nich ze wszystkiego, co (nie)żywe a nieprzyjazne, możemy przydzielić robotników, aby samodzielnie wydobywali dostępne w nich surowce.

Rozbudowie uległa również warstwa RPG - za wybijanie maszkar otrzymujemy doświadczenie, co pozwala na podnoszenie statystyk i wykupywanie umiejętności (pasywnych oraz aktywnych - te drugie zmieniają sposób atakowania przy użyciu broni białej, dystansowej czy tarczy), nasze wyposażenie również charakteryzowane jest współczynnikami, do wykonania oddano nam szereg prostych misji pobocznych oraz wątek główny. Ten ostatni wymaga odwiedzenia odpowiednich lokacji, w których znajdziemy niezbędne wskazówki, jak również rozwiązania zagadek logicznych czy platformowych (te drugie bywają niełatwe).

Podsumowując - bardzo interesujący i nieszablonowy indyczek. Pod koniec rozgrywki wyraźnie traci impet i świeżość, bo zaczyna stawać się wybitnie powtarzalny. Ja jednak bawiłam się doskonale i szczerze polecam, szczególnie miłośnikom Kingdom.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 84
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Risen 3 - Titan Lords. cRPG. Naszym bohaterem jest tym razem (tradycyjnie dla serii bezimienny) brat znanej z poprzednich odsłon Patty. Rodzeństwo spotykamy, gdy podążając za mapą skarbów trafia na pewną wyspę. Eksploracja znajdujących się na niej ruin idzie pomyślnie do czasu znalezienia kryształowego portalu, z którego wyłania się coś mocno demonicznego i o niecnych zamiarach. W wyniku starcia nasz bohater ginie, a jego siostra, po pochowaniu go w grobie odpływa. Byłby to zapewne koniec historii, gdyby nie praktykant Voodoo imieniem Bones, który z rzeczonego grobu nas wyciąga, przywracając chociaż pozory życia. Jak tłumaczy wkrótce później, paskuda, z którą się wcześniej spotkaliśmy ukradła nam duszę, więc musimy ją odzyskać, zanim ta zagubi się gdzieś w zaświatach, a nasze ciało zamieni w bezrozumne zombie.

Fabuła ogólnie jest typowa dla serii - mieszanka patosu (tylko ty możesz uratować świat!) z bardzo przyziemnymi zadaniami pobocznymi (pozbieraj moje rzodkiewki). Ponownie również zakończenie historii jest beznadziejne - godziny budowania napięcia prowadzą do krótkiej i mało wymagającej walki z końcowym bossem (który również nie wygląda ani trochę przerażająco) i napisanej na kolanie scenki końcowej, która nie daje satysfakcji i nic z niej nie wynika. Twórcom wyraźnie nie starczyło czasu albo budżetu.

Przy części pierwszej bawiłam się całkiem nieźle, od drugiej odbiłam z hukiem - zupełnie nie przypadły mi do gustu pirackie klimaty, a dość rozbudowane lokacje przy mało wygodnej i czytelnej dla mnie mapie nie ułatwiały orientacji. W części trzeciej oba te problemy zostały w wystarczającym stopniu rozwiązane. Ponownie trafiamy do krainy przypominającej osiemnastowieczne Karaiby, ale piraci to tylko jedna z zamieszkujących ją frakcji, przez co spotykane postacie są znacznie bardziej różnorodne, a świat gry - naturalny i żywy. Poza wspomnianą piracką zatoką przyjdzie nam bowiem odwiedzić osadę tubylców parających się magią voodoo na wyspie porośniętej dżunglą, obozowisko magów-naukowców i okoliczne kopalnie wydobywające nasycone magią kryształy stanowiące źródło ich siły, czy też twierdzę łowców demonów. Do jednej z trzech ostatnich frakcji będziemy też mogli (a nawet musieli) dołączyć, otrzymując w zamian nowe, charakterystyczne tylko dla nich umiejętności.

Mechanika rozgrywki i system rozwoju postaci nie zmieniły się znacząco. Statystyki rozwijamy przez przydzielenie punktów zdobywanych przy wzroście poziomu (później również przy użyciu znalezionych roślin lub wytworzonych eliksirów), a umiejętności uczymy się płacąc odpowiednią sumę znalezionym trenerom. Po dołączeniu do jednej z trzech frakcji otrzymujemy również dostęp do zaklęć czy zdolności dla nich charakterystycznych (magowie jak łatwo się domyślić preferują starcia na odległość i magię żywiołów, voodoo pozwala na osłabienie przeciwnika, a zdolności łowców demonów skutkują przyspieszeniem i zwiększeniem siły ataków bronią i umożliwiają przyzwanie sobie piekielnego pomiotu do pomocy w walce). Co nietypowe dla gatunku, a również charakterystyczne dla serii - przeciwnicy przez całą grę pozostają niezmienni. Ten sam ścierwojad będzie miał taką samą siłę, wytrzymałość i zachowanie bez względu na to, czy spotkamy go na pierwszej wyspie, czy pod sam koniec gry. Sprawia to, że poziom trudności wydaje się być niewyważony - bo najtrudniej jest tak naprawdę na początku, ale jednocześnie jest wyjątkowo realistyczne i daje poczucie siły, gdy stwora, wokół którego kilka godzin wcześniej tańczyliśmy przez parę minut uważnie unikając jego ciosów i atakując w odpowiednim momencie zabijamy jednym strzałem.

System ten dobrze współgra również z otwartością świata - ten stanowi bowiem archipelag wysp, po którym możemy poruszać się w dowolny sposób, eksplorując kolejne lokacje i wykonując zadania (z których część zresztą nie zamyka się w obrębie jednej osady). Nigdzie nie spotkamy się z barierą w postaci zbyt potężnych przeciwników - jedyne miejsca, do których nie będziemy mogli wejść od razu strzeżone są przez przedstawicieli lokalnych społeczności, których przychylność należy zdobyć, zanim ci wpuszczą nas do co pilniej strzeżonych miejsc lub przed oblicza swoich przywódców.

Do naszej dyspozycji oddano (wreszcie) minimapę, same mapy lokacji również zyskały na czytelności. Wciąż pokazują one tylko powierzchnię, wszelkie podziemia czy kilkupiętrowe budowle trzeba eksplorować na orientację, ale w przeciwieństwie do poprzedniczki nie przeszkadzało mi to. Być może po prostu z racji bardziej interesującej mnie fabuły i kreacji świata byłam po prostu w stanie tej grze wybaczyć więcej, niż miało to miejsce w przypadku drugiej odsłony serii.

Do nowych elementów zaliczyć można związane ściśle z fabułą bitwy morskie (przyjdzie nam bronić się przed atakami piratów i potworów morskich), jak również zdolność widzenia świata astralnego. To drugie wbrew szumnej nazwie nie ma jednak wpływu na fabułę, a pozwala jedynie - po wykupieniu kilku umiejętności - na podświetlenie przeciwników czy kosztowności. Nici z rozmów z duchami czy specjalnych zadań w stylu zabawy w egzorcystę.

Podsumowując - Risen 3 od poprzedniczki różni się tak naprawdę niewiele jeśli chodzi o mechanikę czy nawet odwiedzane lokacje, oddaje nam do dyspozycji bardziej różnorodny pod względem frakcji świat i wplecione w fabułę wątki nadnaturalne. Zainteresowała mnie przez to na początku w wystarczającym stopniu, aby się zanurzyć w opowieści, a później doprowadzić historię do szczęśliwego zakończenia, co zupełnie nie udało się poprzedniczce - pirackie klimaty odrzuciły mnie całkowicie. Miłośnicy poprzednich odsłon znajdą tu różnorodność frakcji rodem z pierwszej części połączoną z lokacjami i postaciami z drugiej, ci natomiast, którym nie odpowiadała mechanika rozgrywki, raczej zdania nie zmienią.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 83
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Antisquad - prosta turowa gra taktyczna z elementami RPG w kreskówkowej oprawie graficznej. Prowadzimy grupę najemników, z których każdy wyposażony jest w odmienną broń i umiejętności. Przed każdą misją wybieramy trzech członków drużyny, których wyślemy do boju. Wykonywanie celów i wykańczanie przeciwników dostarcza gotówki, którą następnie przeznaczamy na zakup nowego sprzętu i rozwój umiejętności. I to generalnie tyle. O fabule niewarto nawet wspominać - dialogi nie tylko nic nie wnoszą, ale są pełne błędów gramatycznych i stylistycznych. Gra jest portem z urządzeń mobilnych i to zdecydowanie widać - ogólna prostota, sterowanie przystosowanie pod ekrany dotykowe i pojawiające się tu i podpowiedzi samouczkowe polecające graczowi dotykać elementów ekranu.

Mobilne korzenie skutkują również ponoć (jak wynika z recenzji na Steamie, ja szczerze mówiąc nie zabrnęłam tak daleko) brakiem balansu między ilością zdobywanej gotówki a ceną sprzętu i kosztem podnoszenia umiejętności - ewidentnie czuć pozostałości monetyzacji.

W skrócie - prosty pod względem mechaniki taktyk, z nieistniejącą niemal fabułą, fatalnymi dialogami i frustrującym na dłuższą metę poziomem trudności rozgrywki. Ja się odbiłam bardzo szybko.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 82
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Thief (2014) - czwarta w sumie odsłona serii przygód Garretta, w której, jak sugeruje tytuł, dokonywać będziemy jednostronnego transferu dóbr bez wiedzy i zgody ich poprzednich właścicieli. Brak numerka w tytule słusznie sugeruje, że gra stanowi restart serii i jest jedynie inspirowana poprzednimi odsłonami.

Historia rozpoczyna się, gdy Garrett, wraz ze swoją podopieczną i czeladniczką Erin, w trakcie typowych dla siebie zajęć nocną porą trafiają na dach przeszklonego budynku, w którym grupa zakapturzonych jegomości prowadzi właśnie jakiś rytuał. Oczywiście wszystko się pozajączkowało i dziewczyna wpada przez dach w sam środek energetycznego wiru, a Garrett traci przytomność i budzi się rok później - nie pamiętając, co się z nim przez ten czas działo. Naszym zadaniem będzie odnalezienie Erin i odzyskanie wspomnień, a droga do tego wiedzie przez wypełnione strażnikami i kosztownościami domostwa i ulice miasta.

W grze nie brakuje elementów niepokojących czy wręcz paranormalnych. Miasto nawidziła epidemia Gloom (posępności?), której efektem była fala samobójstw, a z cieni zaczyna wyłaniać się coś o zdecydowanie nieprzyjemnych zamiarach i nieludzkiej aparycji. Lokalny władca niewiele robi sobie z problemu, przez co w niższych warstwach społecznych rozwija się ruch oporu dążący do rewolucji.

Kolejne misje sprowadzają się z grubsza do tego samego - dostania się w określone miejsce i znalezienia i wyniesienia stamtąd czegoś. Sposób wykonania zadania zależy już od nas - zawsze jest więcej niż jedna droga do celu. W pracy pomoże nam asortyment gadżetów - od wytrychów, klucza do otwierania włazów do kanałów, przez szpony pozwalające na wspinanie się po niektórych ścianach, pp strzały wodne, hukowe czy z podczepioną liną.

Przyznam, że skradanki zdecydowanie nie są moją domeną, a w poprzednie odsłony nie grałam, nie podejmuję się więc oceniać tego tytułu na tle serii czy gatunku. Gra jako taka była dla mnie przeciętna - na plus można zaliczyć przyjemną oprawa audiowizualna (choć muzyka pojawia się głównie w momentach bardziej żywiołowej akcji, czego generalnie staramy się unikać). Kilka interesujących lokacji (jak zakład dla obłąkanych z mocno niepokojącą atmosferą czy dom publiczny) wyróżnia się na tle masy podobnych do siebie wnętrz domów czy uliczek miasta. Fabuła miała swoje momenty, ale generalnie trudno uznać ją za wybitną czy zaskakującą. Ja bawiłam się całkiem nieźle, ale gra roku to to raczej nie jest.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 81
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
1. Serial Cleaner - skradanka w 2D. Wcielamy się w rolę tytułowego "seryjnego czyściciela" - gościa na usługach lokalnych grup przestępczych (choć nie stroni też od prywatnych zleceń) usuwającego z miejsc zbrodni ciała, krew i kompromitujące dowody rzeczowe, przemykając się pomiędzy pilnującymi terenu funkcjonariuszami policji. To wszystko w klimatach Stanów Zjednoczonych w latach siedemdziesiątych - sam bohater ubrany jest w charakterystyczne dla tamtego okresu kolorowe stroje, a na jego twarzy widoczny jest równie charakterystyczny wąsik.

Rozgrywka jest raczej mało rozbudowana - na mapie widzimy lokalizację ciał do zebrania i miejsc, w których należy je "zutylizować" oraz zasięg widzenia poszczególnych strażników. Ci ostatni niespecjalnie przykładają się do pracy - jeśli nas dostrzegą, wystarczy uciec im i przeczekać, albo wręcz ukryć się w wyznaczonych miejscach nawet na ich oczach i problem z głowy. W późniejszych etapach dochodzą dodatkowe elementy (jak wabiki czy skróty na planszach), przez co gra nie nudzi się zbyt szybko i stanowi pewne wyzwanie.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 80
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Sezon przeziębieniowy uważam za otwarty (moje obce życie wewnętrzne też, czuje się dobrze i pozdrawia, w przeciwieństwie do mnie - znaczy: też pozdrawiam, ale samopoczucie już nie tak idealne). Dzisiejszy wpis może więc zawierać nieco mniejsze stężenie sensu niż zazwyczaj.

1. Holy Potatoes! We’re in Space?! - em... gra akcji z elementami strategii i roguelike? Ciężkie toto do klasyfikacji. Jak sam tytuł wskazuje, jest to lekka gra rozgrywająca się w kosmosie, którego mieszkańcami są ziemniaki i inne antropomorficzne produkty żywnościowe. Kierujemy poczynaniami dwóch dziewczyn, Cassie i Fay, które na pokładzie kosmicznego okrętu wyruszają na poszukiwanie dziadka, porwanego przez nikczemne Imperium. Po drodze spotkają liczne, bardziej lub mniej przyjazne, ale zawsze barwne postacie.

W grze odwiedzamy kolejne, losowo generowane układy gwiezdne, eksplorując planety w celu zdobycia surowców rzemieślniczych, waluty (zwanej tu Skrobią) oraz schematów nowych broni z pokonanych przeciwników. Po przybyciu do każdego z nich witają nas scenki dialogowe przedstawiające zadanie do wykonania w danej lokacji oraz limit czasowy - naszym śladem podążają przedstawiciele Imperium, o mało przyjaznych zamiarach, należy więc zrobić co nasze i zwinąć się z układu, zanim wpadną na nasz trop. Limit ten liczony jest w turach, które zużywane są na przeloty między planetami oraz na ich eksplorację. Badania naukowe, trening członków załogi oraz tworzenie nowych broni również postępują w miarę ich zużywania.

Każda lokacja dysponuje również układem-hubem, w którym możemy zatrudnić nowych członków załogi )każdy z nich dysponuje docelowo czterema umiejętnościami o pięciu poziomach zaawansowania), zakupić materiały rzemieślnicze oraz schematy broni (choć z przeciwników zazwyczaj wypadają lepsze), zapłacić za rozbudowę poszczególnych pomieszczeń naszego okrętu (mostek, co przekłada się na liczbę i wytrzymałość stanowisk ogniowych, laboratorium pozwalające na prowadzenie projektów badawczych, szpital, w którym dochodzą do siebie członkowie załogi ranni w czasie walk, warsztat, w którym tworzymy nowe uzbrojenie czy szpitalik, w którym dochodzą do siebie ranni w bitwach). Do każdego zadania przydzielamy członka załogi, od umiejętności którego zależeć będzie powodzenie przedsięwzięcia.

Po spotkaniu agresywnego niemilca na jakiejś planecie przechodzimy na ekran walki, która toczona jest w turach. Do dyspozycji mamy do czterech broni (przypisanych do stanowisk ogniowych na mostku) oraz umiejętności specjalne kapitana. Za ich użycie płacimy energią, odnawiającą się co turę.

W skrócie - bardzo przyjemna gra, prosta w formie i o lekkiej, humorystycznej fabule, ale zadziwiająco rozbudowana pod względem mechaniki. Jeśli miałabym podsumować ją jednym zdaniem, powiedziałabym, że to FTL w kreskówkowym, ziemniaczanym świecie. Polecam.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 79
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Dungeons 2 - skrzyżowanie RTSa z city (dungeon) builderem i elementami RPG. Na mechanikę poprzedniej części mocno narzekałam i chyba nie byłam jedyną, której takie podejście się nie podobało, bo tutaj mamy powrót do korzeni - system rozgrywki jest bardzo zbliżony do Dungeon Keepera. Nasze alter ego siedzi na tronie (nie całkiem z własnej woli, ale to inna sprawa) i wydaje rozkazy, a małe zielone smarki (snots) pracowicie wykuwają korytarze podziemnego labiryntu i rozstawiają pułapki w oczekiwaniu na niechcianych gości. Tych bynajmniej nie musimy już zabawiać, cios maczugą w łeb dzięki uprzejmości przechodzącego obok orka jest zupełnie wystarczający. Tworzymy więc kolejne komnaty, zatrudniamy stwory, produkujemy piwo będące jedynym pożywieniem niezbędnym im do życia, eksplorujemy podziemia w poszukiwaniu złota i innych dóbr i walczymy z pojawiającymi się co i raz w naszym królestwie brygadami bohaterów. I nawet plaskacza na rozpęd możemy smarkom sprzedać. To wszystko jest jak najbardziej znajome miłośnikom pierwowzoru. I dobrze.

W przeciwieństwie do DK, portale łączące nasze lochy z powierzchnią działają w dwie strony - nic nie stoi na przeszkodzie, aby posłać własnych podkomendnych na wycieczkę na górę i spalić kilka wiosek - zresztą bez działań zaczepnych nie dopadniemy wrogich dowódców, co przeważnie jest głównym zadaniem.

O samej fabule w zasadzie nie ma sensu wspominać, bo jest jedynie pretekstem - ot, Wielki Zły wybrał się na wycieczkę na powierzchnię w celu zrównania z ziemią stolicy ludzi i sprzymierzonych ras. Ostatnią linią oporu była grupa pięciu bohaterów, którym udało się przeprowadzić rytuał skutkujący pozbawieniem go mocy i uśpieniem w głębi ziemi. A wszyscy tutaj wiemy, że uśpione zło ma tendencje do budzenia się w najmniej pożądanym (dla sił dobra) momencie i pałania zemstą. To też będzie naszym zadaniem - odnalezienie i dopadnięcie całej tej radosnej piątki i dokończenie tego, co nam bezczelnie przerwali. Uwagę zwracają natomiast liczne i przeważnie nawet zabawne nawiązania do popkultury.

Podsumowując - ta odsłona serii nieporównywalnie bardziej przypadła mi do gustu, bo nie próbowała na nowo wymyślać koła, a wróciła do tego, co było najlepsze w Dungeon Keeperze, nie powielając jednak jedynie jego mechanik. Fakt, że walki toczą się równocześnie na dwóch płaszczyznach zmusza do znacznie większej uwagi, ale też wprowadza powiew świeżości. Ja się bawiłam bardzo dobrze.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 78
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Uzywany przeze mnie do oceny długości czasu gry Depressurizer mnie oszukał. Przedstawił mi My Time at Portia jako tytuł wymagający 7h do ukończenia. Zdziwiona lekko, ale zachęcona screenami i recenzjami zanurzyłam się więc w świat gry... i szybko odkryłam, że w/w programik zgubił gdzieś jedno zero. Po 30h rozgrywki już widzę, że spędzę tam znacznie więcej czasu niż planowałam... i nie żałuję. Oznacza to jednak, że trzeba naprędce kombinować jakieś zastępstwo.

Uwaga na marginesie - gdy ten sam tytuł działa znacznie lepiej na Nintendo Switch niż na PC, to znaczy, że pora na upgrade tego drugiego... była kilka lat temu. Zwłaszcza, że konsolowy port nie należy do przesadnie udanych pod względem wydajności. Tylko modów szkoda... ale cóż robić, teraz już troszkę za późno :)

Tropico 3 - strategia ekonomiczna. Stajemy na czele bliżej nieokreślonej "bananowej republiki" z zadaniem poprowadzenia jej ku chwale i bogactwu... i siebie też, przy okazji. Jako że gra osadzona jest w okresie Zimnej Wojny, poza aspektami ekonomicznymi i społecznymi przyjdzie nam również dbać o stosunki dyplomatyczne z obydwoma wielkimi mocarstwami. Po raz pierwszy też w ciągu serii nasza postać jest sterowalna, możemy polecić jej wygłosić przemówienie z balkonu rezydencji czy odwiedzić konkretny przybytek, który nagle zaczyna pracować o wiele sprawniej.

Gra, mimo dość sporej złożoności utrzymana jest w lekkim tonie, budowanym przez muzykę przeplataną komunikatami lokalnej rozgłośni radiowej, komentującej na bieżąco nasze dokonania. Pod względem graficznym, jak widać na załączonych screenach, szału nie ma, ale mimo 10 lat na karku tytuł trzyma się całkiem nieźle.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 77
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 28 gru 2019, 10:59. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
I kolejny roczek za nami, pora więc na małe podsumowanie. Backlog wciąż ma się dobrze, chociaż cały czas, powolutku się kurczy. W tym roku udało się znacząco powściągnąć szał zakupowy, bo lista gier wzrosła tylko o pięć pozycji - przynajmniej, jeśli chodzi o Steama, bo rozdawnictwo Epic Games i zakupiony Nintendo Switch to już zupełnie inna historia...

Rok rozpoczynałam ze stanem 134 tytułów w backlogu, zakończyłam z 77 - co, uwzględniając zakupy daje liczbę 62 "ustrzelonych" pozycji. Całkiem nieźle. Biorąc pod uwagę fakt, że tytuły, które pozostały, wymagają coraz większej liczby godzin do ukończenia (a ilość wolnego czasu na granie bynajmniej nie rośnie), w pewnym momencie utrzymanie tempa jednego tytułu na tydzień może okazać się niemożliwe. Będzie trzeba coś wymyślić, gdy już to nastąpi. Tymczasem tradycyjna już lista odkrytych w tym roku perełek (kolejność chronologiczna):

- Technomancer
- GOD EATER RESURRECTION
- Oxenfree
- The Flame in the Flood
- Legend of Grimrock 2
- Divinity II: Developer's Cut
- GOD EATERS 2 Rage Burst
- Merchants of Kaidan
- Regions of Ruin
- Holy Potatoes! We’re in Space?!

Na zakończenie życzę wszystkim czytającym te wynurzenia szczęśliwego nowego roku i do zobaczenia w sobotę :)
Użytkownik
Dołączył: Cze 2012
Posty: 118
Dzięki za życzenia, no i oczywiście powodzenia w tym roku! :) Ciekawe, czy uda się w tym roku zejść do 30 tytułów ;) .
_______________
Take a good hard look at the mother fucking blimp!
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Dziękuję za życzenia :)
30 tytułów... może być ciężko, zwłaszcza, że mam aktywną subskrypcję Humble Monthly (tak, wiem, że teraz nazywa się już Choice, ale pierwotna nazwa jest bardziej rozpoznawalna)... więc trochę nowych tytułów może wpaść - i już wpadło :P Ale przynajmniej będzie o czym pisać :)

W tym tygodniu znowu przystaweczka, bo mimo większej ilości wolnego czasu w przerwie okołoświątecznej, My Time at Portia okazała się wyjątkowo na ten czas łasa...

Mercenary Kings - strzelanka w 2D z widokiem z boku. Kierujemy najemnikiem wykonującym misje w nieznanym bliżej wyspie. Naszymi przeciwnikami jest organizacja przestępcza CLAW, odpowiedzialna za śmierć członków oddziału naszego bohatera oraz porwanie naukowca, pracującego nad przedłużającym życie serum.

Fabuła stanowi tu jednak jedynie tło, gra nastawiona jest na akcję w klimatach Metal Sluga czy Contry. Wykonujemy różnorodne zadania (wybicie określonych przeciwników na mapie, uratowanie zakładników czy znajdowanie surowców w skrzynkach czy z pokonanych wrogów) - samotnie lub w kooperacji do czterech graczy. Istotnym elementem jest również rozbudowany system craftingu - wspomniane wyżej surowce możemy przekształcić w elementy broni (do wyboru lufy, magazynki czy kolby o różnorodnych statystykach, z których składamy broń dopasowaną do naszych wymagań), zbroję czy broń białą.

Poziom trudności jest tu dość wysoki, już pierwsze poziomy stanowiły dla mnie (osoby o małym doświadczeniu z podobnymi tytułami) spore wyzwanie. Limit czasowy bynajmniej zadania nie ułatwiał. Gra wydaje się mieć jednak wszystko na swoim miejscu i miłośnicy gatunku powinni być usatysfakcjonowani.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Przybyło:
Wspomniany wyżej HB Monthly wzbogacił mój backlog o trzy tytuły (reszta z racji braku zainteresowania została/zostanie upłynniona):
- Graveyard Keeper (główny powód zakupu paczki, Portia nastroiła mnie wybitnie pozytywnie do gier farmerskich, a o tej słyszałam sporo dobrego)
- Middle-earth: Shadow of War (w Mordor grało mi się bardzo przyjemnie, ale zakup kontynuacji dotychczas nie był priorytetem)
- Mages of Mystralia - bo ładnie wygląda i ma pozytywne recenzje, ale na razie nie wiem o niej nic więcej :)

Stan obecny: 79 - cóż poradzę (dobrze, że to HB Monthly, a nie weekly :P)
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 04 sty 2020, 10:53. »

Strona: « < ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... > »

Forum JRK's RPGs działa pod kontrolą UseBB 1