Forum JRK's RPGs

Encyklopedia galaktyczna gier cRPG

Z otchłani backloga - czyli Lotheneil vs. efekty steamowych szaleństw zakupowych

Strona: 1 2 3 4 5 ... > »

Autor Post
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Dzień dobry państwu. Jestem Lotheneil i mam problemy z backlogiem. Urosło mu się do niebotycznych rozmiarów, więc we właśnie nadchodzącym roku 2017 postanowiłam się z nim rozprawić. Czy uda mi się z nim wygrać, czy też kolejne wyprzedaże na Steamie pogrążą mnie całkowicie? Zostańcie ze mną :)

Założenia projektu:
jako że na moim koncie steamowym panuje niemiłosierny bałagan, wśród świadomie kupowanych gier przewija się tam również tona pozostałości po bundlach, darmówek, czy innych tytułów których pochodzenia nie jestem w stanie określić, zamierzam przeprowadzać selekcję, przyporządkowując grę do jednej z trzech kategorii:

1. "Bleh, co to w ogóle na moim koncie robi?!"
Jeśli coś wygląda, jak "moja pierwsza gra zrobiona w jeden dzień" lub należy do gatunku, którego nie znoszę (symulatory wszelkiej maści pojazdów, gry sportowe, gry platformowe i platformowo-logiczne o chorym poziomie trudności, MOBY wszelkiej maści), ląduje tutaj. Po czasie niezbędnym do przekonania się, że właśnie z tym przypadkiem mam do czynienia (lektura opisu i recenzji na Steamie, videorecenzja), gra trafia do kategorii "kosz" i więcej się nią nie zajmuję.
Uwaga: jeśli zauważycie, że trafił tu jakiś erpeg, a w opisie nie zaznaczyłam, że zdaję sobie z tego sprawę, dajcie znać proszę, to się w koszu zanurkuje i wyciągnie :)

2. "W sumie całkiem ciekawie to wygląda..."

Gry, które wyglądają dość zachęcająco, aby je ściągnąć i się z nimi zapoznać. W zależności od tego, czy pierwsze wrażenie okaże się słuszne, albo wylądują w koszu w momencie, gdy rozgrywka przestanie sprawiać mi przyjemność, albo potowarzyszymy sobie do szczęśliwego zakończenia.

3. "O, RPG!" albo "Kupiłam to, bo chciałam w to zagrać".
Przeważnie gry z drugiej kategorii należą też do pierwszej, w końcu czytacie ten post gdzie czytacie, a nie na jakimś forum ogólnym :)
O ile gra nie będzie się BARDZO opierać, zamierzam ją ukończyć. Jako że mam powszechną tutaj słabość do erpegów, dotyczyć to będzie również crapów z tego gatunku :)

Sprawy techniczne:
- Uszeregowałam gry z mojego konta rosnąco według czasu wymaganego na ukończenie (przy użyciu programu Depressurizer, który generalnie służy do czego innego, ale sprawdza się tu idealnie, a dane ciągnie z serwisu HowLongToBeat) i lecę po kolei :)
- Mniej-więcej co tydzień (częściej byłoby to co najmniej niepraktyczne, a po pewnym czasie również niemożliwe) zamieszczę tu krótki raport z moich poczynań.
- Gry z pierwszej i drugiej kategorii wymienionej powyżej będę zamieszczać z krótkim wyjaśnieniem dotyczącym przyczyn takiego ich zaklasyfikowania, erpegi i inne wyłowione perełki otrzymają screeny i krótki opis.
- Projekt zakończy się, gdy na moim koncie zostaną wyłącznie gry, których ukończyć się nie da lub wymagany czas liczony jest w kilogodzinach (że zacytuję jednego z redaktorów CDA), albo kiedy motywacja pójdzie w diabły. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że prawdopodobieństwo tego drugiego przypadku jest zdecydowanie niezerowe.

Tak więc... do boju Loth! Na pohybel rozrośniętym backlogom!
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 31 gru 2016, 23:11. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Stan początkowy: 467

Kategoria pierwsza:
1. Ratz instagib 2.0 - wieloosobowa strzelanka z pierwszej osoby. Bardzo nie moje klimaty.
2. Rush bros. - platformówka wymagająca małpiej zręczności, do tego kolorystyka zdolna w krótkim czasie przyprawić co najmniej o ból głowy.
3. Penguin's Arena: Sedna's World - MOBA, pingwinki tłuką się śnieżkami. Pomysł unikatowy, nie powiem, ale jak już pisałam powyżej - takie cosie to BARDZO nie moje klimaty.
4. Initia: Elemental Arena - i jeszcze jedna naparzanka na arenie, nope. W dodatku od dość dawna w Early Access i na razie ponoć wiele sobą nie reprezentuje.
5. Grimoire: Manastorm - multiplayer only, arena, Early Access. Nope.
6. Gentlemen! - tylko multi, w dodatku lokalne. Wygląda jak gra na imprezę pod skrzynkę wódki. Chwilowo wymagania niemożliwe do spełnienia - a nawet jeśli - są lepsze tytuły do tego.
7. Cult of the wind - multi, ponoć ciekawie się zapowiada(ło), ale obecnie wieje pustkami zarówno pod względem uwagi twórców, jak i graczy.
8. Heaven Island Life - gogli VR nie posiadam i szybko się to nie zmieni.

Kategoria druga:
1. Your Doodles are bugged! - nieco lemmingopodobna, rysując na ekranie linie prowadzimy robaczki w bezpieczne miejsce. Po kilku planszach zrobiło się mocno powtarzalne i mi się znudziło.

Kategoria trzecia:
1. The Harvest - RPG... powiedzmy :). Biały kruk na Steamie, bo obecnie nie da się jej tam kupić. Skąd ją mam - nie mam pojęcia.
Rozpoczynając grę wybieramy jedną z pięciu postaci, różniących się specjalnymi umiejętnościami (całe trzy...) i oczywiście wyglądem. Jako ostatnia nadzieja ludzkości w walce z mechanicznymi najeźdźcami ruszamy do walki, mając za cel przejęcie kompleksu badawczego, w którym przechowywane jest coś dość potężnego, aby jego zdobycie przez obcych równało się zagładzie ludzi.
Generalnie gra to action-RPG w widoku izometrycznym, będąca bezpośrednią konwersją z urządzeń mobilnych - co bardzo widać i czuć. Rozwój postaci sprowadza się do zwiększania jednej z trzech statystyk (siła, wytrzymałość, zwinność odpowiedzialna za szansę na trafienie i krytyki) za punkty otrzymywane po wbiciu poziomu, oraz wybieraniu najlepszych dostępnych elementów wyposażenia - z niewielkiej puli. Ogólnie - nie polecam, przynajmniej na PC.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan aktualny: 457
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 31 gru 2016, 21:53. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Mamy weekend, więc pora na kolejny odcinek tej króciutkiej póki co serii. Nurkując w odmętach backloga w tym tygodniu udało mi się wyłowić:

Kategoria pierwsza:
1. Protocol - multi, FPS, Early Access, ponoć koszmarnie niedorobiony i o jednoznacznie negatywnych recenzjach. Wygląda również tragicznie.
2. Victory Command - zdaje się RTS multi, był sobie w Early Accessie, po czym sobie zmarł śmiercią tragiczną.
3. Trinium Wars - MMORPG, który z powodu (ponoć) małej liczby graczy poszedł pod nóż. Buuu, nawet nie zdążyłam odpalić.
4. Race the sun - latamy samolocikiem, zbieramy świecące znajdźki, omijamy przeszkody i... raczej tyle. Nie zachęciło mnie niczym do bliższego kontaktu.

Kategoria druga:
1. The Blue Flamingo - Shoot 'Em up o szybko wzrastającym poziomie trudności. Do dyspozycji tylko jedno życie i brak jakichkolwiek sposobów regeneracji energii. Po śmierci zaczynamy od początku. Pomiędzy planszami możliwość wzmocnienia posiadanego uzbrojenia (działko i bomby). Daleko nie zaszłam, bo skill taki sobie, a gra nie aż tak ciekawa, aby się nad nią znęcać. Uwagę zwraca interesujący styl graficzny - wszystkie tła i modele powstały poprzed sfilmowanie ręcznie robionych modeli (w tym makiety terenu).
2. Shadowgrounds: Survivor - Strzelanina z widokiem izometrycznym, podobna do serii Alien Breed. Naprzemiennie kierujemy losem trzech postaci, usiłujących dostać się do ostatniego bastionu ludzi na Ganimedesie opanowanym przez hordy agresywnych obcych. W przeciwieństwie do poprzedniej odsłony serii, znajdą się tu niewielkie elementy RPG - wyrzynając wrogie siły otrzymujemy doświadczenie, a po wbiciu poziomu za zdobyte punkty odblokowujemy kilka umiejętności specjalnych (głównie pasywnych). Jako że gra coś wspólnego z erpegiem ma, w załączeniu screeny.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Kategoria trzecia:
1. Braveland Pirate - jeśli miałabym z czymś tę grę porównać, byłoby to King's Bounty: Legions (ta facebookowa gierka w świecie KB). Fabuła jest tu potraktowana wybitnie po macoszemu - piracka załoga odwiedza kolejne wyspy poszukując fragmentów mapy prowadzącej do wielkiego skarbu, stanowiąc jedynie przerywnik między kolejnymi walkami. Jako że zarówno zróżnicowanie przeciwników, jak i liczba dostępnych dla gracza jednostek jest więcej niż skromna, gra szybko staje się wybitnie powtarzalna i zaczyna nużyć.
Prosta, choć czytelna i mająca swój urok grafika i mało rozbudowana, za to wybitnie drażniąca ucho ścieżka dźwiękowa (utwory są całe dwa, o ile ten odtwarzany w trakcie walki łatwo wpada w ucho, o tyle podkład muzyczny w trakcie zwiedzania wysp niemiłosiernie działał mi na nerwy) dopełniają obrazu tej wybitnie budżetowej produkcji.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan aktualny: 450
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 07 sty 2017, 0:24. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
"Praca, praca" - jak powiedział ork z Warcrafta. Ale już jestem, a wraz ze mną kolejny raporcik. W tym tygodniu z backloga wykopałam:

Kategoria pierwsza:

1. Dino D-day - FPS multi, strzelamy do dinozaurów i nazistów. Ponoć dobre, ale strzelanki multi z zasady omijam bardzo szerokim łukiem.
2. Fractured Space - naprawdę dobrze wyglądająca MOBA w kosmosie. Mnie MOBY nie kręcą, ale jeśli ktoś lubi ten gatunek myślę, że gra może się spodobać. F2P - skoro się pojawiła w moim backlogu, to zapewne dostałam gdzieś klucz do bety.
3. Gish - frustrująca platformówka (z elementami logicznymi)? Nie, nie lubimy frustrujących platformówek.
4. Oniken - może gra sama w sobie jest i dobra, ale gry bazujące (a czasem i żerujące) na nostalgii za czasami NESa nie ruszają mnie specjalnie.

Kategoria druga:

1. Superbrothers: Sword & Sworcery - przygodówka, ale bardziej zbliżona do Samorost - klikamy elementy tła i coś się dzieje. Port z urządzeń mobilnych i widać, że lepiej się tam czuje. Dość prosta, niezbyt długa, ale przyjemna i odprężająca. Choć przyznam szczerze, że miłośniczką pixelartu nie jestem.
2. Asteroid Bounty Hunter - kosmiczny Shoot 'Em up z widokiem z boku. Kierujemy poczynaniami niszczyciela asteroid (które mają przykry zwyczaj zaplątywać się w okolice zamieszkałych planet), który miał wcześniej okazję wkurzyć kilku wpływowych osobników i zarobić nagrodę za swoją głowę. Poza latającymi kawałkami skał pod działko wpadną więc również nieprzyjaźni nam piloci innych statków. Posiada toto nawet minimalne elementy RPG, destrukcja skutkuje bowiem przyrostem doświadczenia, za które można zakupić kilka (pasywnych) ulepszeń statku.
3. Revolution Ace - kolejny Shoot 'Em up, tym razem z widokiem z góry. Fabuła mocno szczątkowa (ot, AI się zbuntowało i próbuje wyciąć ludzi), równie szczątkowe elementy rozwoju - kończąc poszczególne plansze zdobywamy poziomy, które odblokowują nowe elementy wyposażenia w sklepiku. Po kilku planszach zrobiło się wybitnie powtarzalne i mi się znudziło.
4. Nihilumbra - generalnie nie przepadam za platformówkami z elementami logicznymi. Ta jednak zainteresowała mnie interesującym stylem graficznym i postanowiłam dać jej szansę. Nie obyło się bez drobnego zgrzytu na początku (dlaczego to nie obsługuje pada?!), ale szybko przyczyny takiego stanu rzeczy stały się jasne. Klawiatura i mysz są nam bowiem niezbędne - ta pierwsza do poruszania postacią, ta druga natomiast - do rysowania po planszy. Tak. W miarę postępów w grze zdobywamy nowe kolory, które zmieniają właściwości pomalowanych powierzchni - od zielonej można się odbijać, niebieska jest śliska, a do brązowej wszystko się przykleja. Na szczęście poziom trudności gry jest wyważony, trzeba czasem trochę pomyśleć albo wykonać kilka precyzyjnych i zgranych czasowo czynności, ale nie jest to frustrujące (od razu wspominam, że istnieje tryb Void, gdzie poziom stawianych graczowi wyzwań jest znacznie wyższy, ja już go sobie odpuściłam). Dodatkowo przez całą grę towarzyszy nam narrator, komentując nasze dokonania zadaje przy tym kilka podstawowych pytań egzystencjalnych, jednocześnie próbując na nie odpowiedzieć. Klimat tej produkcji wyjątkowo mnie wciągnął, polecam.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Kategoria trzecia:

1. The First Templar.
Historia tej produkcji osadzona jest w realiach średniowiecza. Wcielamy się w templariusza Celiana, który wraz z dwójką towarzyszy wyrusza na poszukiwanie Świętego Graala, choć jak się okaże, przyjdzie mu odkryć także i inne sekrety - zarówno dotyczące jego własnej przeszłości, jak i mniej chwalebnych kart historii zakonu. W tym celu, wraz z dwójką towarzyszy (którzy dołączają do nas na zmianę, w zależności od postępów fabularnych) przemierzy dużą część znanego wówczas świata i zmierzy się z Saracenami, Inkwizycją i rycerzami króla Filipa IV.
Gra stawia na ścisłą współpracę pomiędzy Celianem i jego aktualnym towarzyszem - zarówno w trakcie rozwiązywania zagadek (dźwignie, przyciski w podłodze), jak i w czasie walki. Drugim bohaterem steruje albo AI (i o dziwo, idzie mu to całkiem nieźle, dostępne są również proste komendy), albo drugi gracz w trybie lokalnym lub online.
Pokonując grupy przeciwników i wykonując zadania otrzymujemy punkty doświadczenia, które można wydać na odblokowanie umiejętności - pasywnych lub dodatkowych sekwencji ataku - na drzewku każdej z postaci.
W jednej z recenzji na Steamie spotkałam się z określeniem, że ta gra to "uboga wersja Wiedźmina 2" - i nieco w tym prawdy jest. Styl walki jest bardzo podobny (do tego stopnia, że grając postacią wyposażoną w tarczę i tak notorycznie turlałam się po ziemi). W niektórych miejscach przyjdzie nam podążać za pozostawionymi na ziemi śladami (to akurat mocno przypomina trzecią odsłonę cyklu o Geralcie).
Czasem będzie też można (lub wręcz trzeba) przekradać się przez opanowane przez wroga tereny, eliminując po cichu strażników. Ten akurat element problemów nie sprawi, bo przeciwnicy mają wyjątkowo przytępiony wzrok i słuch - nieraz bez problemu dokonywałam wyczynów, które powinny być absolutnie niemożliwe: przechodzenie 10 metrów od wartownika w oświetlonym miejscu, na które ten się patrzył, czy eliminowanie sporej grupy podążającej w tym samym kierunku przez podchodzenie od tyłu i odciąganie kolejnych strażników. Na pozostawione trupy też nikt oczywiście nie reagował.
Pod względem oprawy graficznej gra specjalnie nie zachwyca - plansze są dość puste, modele niskiej jakości, a animacje - zwłaszcza finishery - wyjątkowo drętwe. Nad cutscenkami też nie ma co się rozwodzić.
Mimo to grało mi się bardzo przyjemnie - wszystkie elementy gry ze sobą współgrają, dając w efekcie może nie zapierającą dech w piersiach, ale całkiem udaną i odprężającą rozgrywkę.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan aktualny: 441
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 14 sty 2017, 20:59. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Jest sobota - więc pora na kolejny odcinek mojej miniserii. Tym razem, niestety, zupełnie nie-erpegowo. Zostaliście ostrzeżeni.

Kategoria pierwsza:
1. Why So Evil 2: Dystopia - turlanie sześcianu po psychodelicznych planszach? Dużo negatywnych recenzji? Dziękuję, nie skorzystam.

2. Fine Sweeper - saper na sterydach. Pograłam nawet chwilkę, ale to raczej gra dla ludzi, którzy są bardzo znudzeni i bardzo nie mają w co grać. A ja do żadnej z tych kategorii nie należę.

3. Lone Survivor - ponoć survival horror w 2D. Niestety twórcy postanowili stworzyć grafikę w stylu retro i mocno z tym przeholowali. Wyobraźcie sobie grę w rozdzielczości odpowiadającej na oko 320x200 rozciągniętą na 27" monitorze (opcji gry w oknie nie ma, różnej maści fixy z forum nie pomogły), do tego rozmazaną jakimś filtrem graficznym. Tekst jest zupełnie nieczytelny, a po kilku minutach gry zaczyna boleć głowa. A ponoć to całkiem interesująca produkcja. Szkoda.

Kategoria druga:

1. Nikopol: Secrets of the Immortals - przygodówka z widokiem z pierwszej osoby, rozgrywająca się w Paryżu przyszłości, gdzie postanowiły namieszać dwa egipskie bóstwa. Niektóre zagadki były naprawdę trudne i bez wsparcia solucji się nie obyło.

2. bit Dungeon II - nigdy nie zrozumiem fenomenu rogalików. Permadeath (o ile nie jest wsparty mechaniką przenoszenia części progressu albo odblokowywania silniejszych postaci itp. po każdej śmierci) jest jednak zdecydowanie nie dla mnie. Bezpowrotna strata kilku godzin gry tylko dlatego, że popełniło się błąd albo wręcz po prostu miało pecha zdecydowanie nie jest dla mnie synonimem dobrej zabawy. Do tego tutaj mamy styl retro (rozdzielczość 800x600, pikselowata grafika i muzyka rodem z ośmiobitowców), którego również nie darzę zbyt ciepłymi uczuciami. Cóż, gra po prostu nie dla mnie.

3. Black Sails - przygodówka point&click w 3D. Dwójka rozbitków dociera do, jak się wydaje, opuszczonego statku i próbuje go wykorzystać, aby dostać się do cywilizacji. Jak się wkrótce okazuje, statek na którym się znaleźli skrywa mroczną historię. Niepokojące odgłosy w tle, jumpscare'y i nadnaturalne elementy gwarantowane. Towarzysz głównej bohaterki jest wybitnie denerwujący, ale fabuła, choć krótka, jest całkiem spójna i wciągająca.

4. Rush for Glory - typowy Tower Defense, bez jakichkolwiek odkrywczych elementów. Ot, 5 wieżyczek do wyboru, kilka upgrade'ów zdobywanych za pokonywanie kolejnych poziomów i kilka ścieżek, którymi podążają przeciwnicy do ubicia. Jeśli widziało się kilka pierwszych plansz tej gry, to widziało się w zasadzie wszystko. Stąd bardzo szybko mi się znudziła.

5. Zeno Clash - dziwna gra. Gatunkowo stanowi połączenie bijatyki w FPP ze strzelanką, ale to, co najbardziej zwraca uwagę to niezwykły, psychodeliczny klimat, potęgowany przez poszatkowaną chronologicznie fabułę, oraz nietuzinkowe postacie. Gra jest mocno korytarzowa i składa się w znaczącej większości z walki wręcz z rozmaitymi przeciwnikami, czasem pozwalając pobawić się chwilę znalezioną maczugą, kuszą czy strzelbą. Pomiędzy starciami jesteśmy świadkami rozmów pomiędzy postaciami i próbujemy zrozumieć coś z praw rządzących otaczającym nas światem. Choć zwykle mierzymy się z mocno przeważającymi siłami wroga, poziom trudności jest na tyle wyważony, żeby nie sprawiać problemu nawet mniej sprawnym manualnie graczom. Indyk pełną gębą (w najlepszym tego słowa znaczeniu). Polecam.

Kategoria trzecia:

1. Nightmares from the Deep 3: Davy Jones - proszę nie rzucać zgniłymi pomidorami, ale naprawdę kupiłam tę grę świadomie, żeby w nią pograć (co prawda w bundlu, ale zawsze). Lubię gry typu HOPA, a najbardziej takie, które - jak w tym przypadku - tak naprawdę HOPAmi nie są. Współczesne HOPY to właściwie raczej proste przygodówki, przeważnie z bardzo logicznymi sposobami użycia znalezionych fantów, wzbogacone w zagadki logiczne i gdzieniegdzie fragmenty Hidden Object (szukamy na obrazku wypisanych pod spodem przedmiotów). Tym razem główną bohaterką jest kustosz muzeum, która próbuje odzyskać córkę porwaną przez złego, nieumarłego pirata, z którym zdążyła już dwukrotnie zadrzeć (w końcu to trzecia odsłona cyklu). Jak to w przygodówkach bywa, szukamy przedmiotów i sposobów ich wykorzystania i rozmawiamy z NPC. Jeśli ktoś nie ma ochoty męczyć się z wstawkami Hidden Object, może zamiast tego pograć sobie w Mahjonga. Fabuła jest mało rozbudowana, ale całkiem wciągająca, a lokacje klimatyczne i atrakcyjne wizualnie. Jak większość produkcji naszej rodzimej firmy Artifex Mundi - godna zapoznania się, jeśli ktoś na ten gatunek nie reaguje alergicznie.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

2. Enigmatis - The Ghosts of Maple Creek - no co, lubię HOPY. Tym razem gra rzuca nas do jakiejś zabitej deskami mieściny, aby jako prywatny detektyw zająć się sprawą zaginięcia młodej dziewczyny. Oczywiście, jak łatwo się domyślić, mieścina ta skrywa kilka bardzo mrocznych sekretów, przez które przyjdzie się przekopać. Ponownie produkcja Artifexa (liczba gier tego gatunku, które stworzyli liczona jest już w dziesiątki). Fabuła moim zdaniem ciekawsza i bardziej wciągająca niż w przypadku Nightmares, za to pod względem mechaniki i grafiki stoi o kilka oczek niżej niż w/w tytuł. Brakuje opcji bezpośredniego przenoszenia się do poszczególnych lokacji klikając na mapie (a czasem trzeba się nieźle nabiegać), nic też nie uchroni nas od wstawek Hidden Object. Raczej tylko dla miłośników gatunku.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Nowe zakupy:

Tak, to w końcu stać się musiało. HB z Evoland 2 mnie skusiło, więc do backloga dołącza w/w tytuł w towarzystwie Else Heart.Break() .

Stan aktualny: 433
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 21 sty 2017, 14:02. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Już myślałam, że nie wyrobię się z erpegową wkładką w tej backlogowej zupie. Na szczęście jednak gwóźdź programu się znalazł, chociaż jakby zardzewiały nieco... Ale nie uprzedzajmy faktów.

Kategoria pierwsza:

1. Doc Clock: The Toasted Sandwich of Time - podpada pod kategorię "frustrujące platformówki z elementami logicznymi" - ale jest frustrująca nie ze względu na poziom trudności (przynajmniej fragmentu, z którym miałam okazję się zapoznać), ale powolność, mało wygodne sterowanie i przede wszystkim irytujące błędy. Grałam może pół godziny, a udało mi się dwa razy wrzucić przedmiot gdzieś, gdzie trafić nie powinien i nie dało się go odzyskać i wykonać czynność, która (mimo że poprawna jak się okazało), nie została zarejestrowana. Nie lubimy frustrujących platformówek. Zwłaszcza zbugowanych.

Kategoria druga:

1. Iron Grip - Warlord - Tower Defense z możliwością pobiegania po planszy w trybie FPP, alternatywny świat odpowiadający stopniowi rozwoju okolicom II WŚ. W skrócie - znacznie uboższa wersja Dungeon Defenders z karabinami zamiast mieczy i łuków, z marną grafiką i bardzo chaotyczną rozgrywką. Fabuły brak, stworzona przede wszystkim pod multi, z tym, że nikt w to nie gra. No i się nie dziwię.

2. Mind: Path to Thalamus - "symulator chodzenia", z narratorem przedstawiającym drobne fragmenty historii. Przemierzamy zakamarki umysłu mężczyzny pogrążonego w śpiączce, który obwinia się o (przypuszczalną) śmierć córki. Główną rolę grają tu kolejne scenerie, malownicze, choć momentami surrealistyczne. Manipulując pogodą i cyklem dnia i nocy przemierzamy kolejne lokacje. Wyświetlana na monitorze gra nie wyróżnia się nadmiernie, ale ma wsparcie VR - i naprawdę chętnie zobaczyłabym, jak tam się prezentuje. No cóż, może kiedyś.

3. SkyDrift - arcade'owe wyścigi samolotów. Malownicze kaniony pełne wąskich tuneli, porozrzucane dość gęsto bronie, którymi można wykańczać przeciwników oraz tarcze czy zestawy naprawcze w celu obrony przed podobnym losem, duża prędkość i sporo dobrej zabawy - również w multi.

4. Clandestinity of Elsie - psychologiczny survival horror stworzony w RPGmakerze (bez elementów rozwoju postaci). Jako że główny bohater to weteran wojenny z problemami alkoholowymi, pytanie, co jest prawdą, a co jedynie wytworem chorego umysłu pozostaje sprawą otwartą.

5. Alien Breed: Impact - współczesne wydanie znanego skądinąd (na przykład z Amigi) tytułu. Statek kosmiczny opanowany przez obcych kontra samotny komandos uzbrojony po zęby. Strzelanina z widokiem izometrycznym i bardzo dużo męczącego na dłuższą metę biegania - mamy za zadanie gdzieś dotrzeć, ale po drodze natrafiamy na zamknięte drzwi, które można otworzyć z konsoli znajdującej się na drugim końcu poziomu, ale żeby tam się dostać trzeba wcześniej... i tak w kółko. Wszystkie poziomy wyglądają tak samo, przeciwników jest kilka rodzajów na krzyż, broni i upgrade'ów do nich nie więcej. Nuda, nuda i jeszcze raz flaki proszę.

6. Alien Breed 2: Assault - druga część trylogii będąca jej bezpośrednią kontynuacją (dosłownie, ktoś wziął jedną grę i pociął na trzy części, nie zmieniając absolutnie nic poza kolorem GUI). Powiela wady poprzedniczki i nie dodaje nic od siebie.

7. Alien Breed 3: Descent - zwieńczenie trylogii. W porównaniu do poprzednich części nieco bardziej zróżnicowana i "filmowa" - więcej cutscenek, najazdów kamery, zmian widoku, pojawiają się również wstawki zręcznościowe - trzeba unikać przesuwających się po podłodze wyładowań prądu czy słupów ognia.

Kategoria trzecia:

1. Demonicon - przedstawiciel typowo niemieckiej szkoły tworzenia erpegów (bo też i tam zlokalizowana jest siedziba twórców, nieistniejącego już Noumena Studios) - wciągająca fabuła, interesujący bohaterowie, nieźle zrobiony system rozwoju i walki, paskudna grafika, mało urodziwe modele postaci i toporne animacje. Na szczęście często występującej w tym zestawieniu tony bugów udało się uniknąć - poza niewczytującymi się dość regularnie fragmentami tła.

Gra oparta jest na popularnym ponoć w Niemczech papierowym systemie Das Schwarze Auge - z którego zaczerpnięto mechanikę i konstrukcję świata. Początkowo fabuła nie zapowiada się interesująco - ot, nasza siostra, zmuszona do poślubienia niemiłego jej osobnika, ucieka do jakiejś zapotworzonej jaskini. Jako dobry i kochający braciszek udajemy się po zgubę, żeby coś jej tam przy okazji tej eskapady nie zjadło. Towarzyszą temu niezbyt porywające rozmowy z ojczulkiem - który rzeczonego kandydata do ożenku wybrał. Dalej jednak jest już tylko lepiej - o rodzeństwo upominają się demoniczne siły, na jaw wychodzą skrywane dotychczas tajemnice dotyczące przeszłości i przeznaczenia głównych bohaterów, a w celu dotarcia do prawdy i przekonania wrażych sił do odczepienia się od naszego życia przyjdzie nam przemierzyć sporą część znanego świata i skopać wielu niemilców.

Walka toczy się w czasie rzeczywistym i jest bardzo zbliżona do tej z Wiedźmina (zwłaszcza drugiej części) - duże znaczenie mają uniki, a zwykłe i specjalne ciosy mieczem przeplatamy zaklęciami (cztery do wyboru). Podobieństwa do rzeczonej produkcji widoczne są również w warstwie fabularnej - kilkukrotnie w trakcie gry przyjdzie nam dokonywać moralnych wyborów, z których większość to typowe przykłady wyboru "mniejszego zła", a ich skutki przedstawione są później na animowanych rycinach. Nie mają one co prawda zbyt dużego wpływu na dalszy przebieg fabuły, ale przewijają się w dialogach z NPC.

Doświadczenie zdobywamy głównie za walki z przeciwnikami (wszystkie predefiniowane, nie ma żadnej możliwości grindowania) oraz wykonywanie zadań. Poziomów doświadczenia nie ma, to exp jest bezpośrednio "walutą", za którą podnosimy wartości współczynników czy wykupujemy nowe umiejętności.

Generalnie - przeciętniak, i to raczej z niższej półki, z dość ciekawą fabułą (gdy już się rozkręci), wiedźminopodobną, choć bardziej toporną walką i niskobudżetową oprawą audiowizualną.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Nowe nabytki:

Steamgifts postanowiło obdarować mnie Tharsis.

Stan obecny: 425
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 28 sty 2017, 19:40. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Kolejna sobota, kolejna dawka znalezisk z otchłani mojego backloga:

Kategoria pierwsza:


1. BEEP - platformówka z elementami logicznymi. Kierujemy robotem, który przemierza kolejne etapy w poszukiwaniu fragmentów antymaterii, skacząc po platformach i przesuwając ruchome fragmenty planszy przy użyciu promienia ściągającego. Z grą na oko jest wszystko w porządku, ale zdecydowanie nie przepadam za tym gatunkiem.

2. Brilliant Bob - platformówka w 3D. Nie dość, że ten gatunek, jak już wiadomo, nie jest moim ulubionym, to jeszcze kamera i perspektywa utrudnia (czy wręcz uniemożliwia) prawidłową ocenę odległości. Nope.

Kategoria druga:

1. The Egyptian Prophecy: The Fate of Ramses - przygodówka point&click w 3D osadzona w czasach starożytnego Egiptu. Naszym zadaniem jest znalezienie przyczyn szeregu niewyjaśnionych zdarzeń mających miejsce na placu budowy obelisku ku czci boga Ra, który w zamian ma zapewnić długie życie i powodzenie faraonowi. Jeśli budowla nie zostanie wykonana na czas, nastąpi ogólnopaństwowy kataklizm. Jak to zwykle bywa, w sprawę zamieszane są mroczne siły, które trzeba wytropić i zniechęcić do podobnych działań.

2. Blackbay Asylum - gra przygodowa rozgrywająca się w zakładzie psychiatrycznym dla psychopatycznych kryminalistów - przynajmniej oficjalnie, bo w rzeczywistości to miejsce "gdzie nie dociera moralność i etyka", dotarli natomiast naukowcy zainteresowani badaniami dotyczącymi możliwości ludzkiego organizmu i pozostałościami starożytnej cywilizacji, odkrytymi w ruinach pod ośrodkiem. Biorąc pod uwagę, że cywilizacja ta czciła bóstwo podejrzanie przypominające Wielkich Przedwiecznych Lovecrafta, można spodziewać się dużo gore i co najmniej niepokojącego klimatu.

3. Amerzone: The Explorer's Legacy - przygodówka point&click w 3D. Wcielamy się w rolę dziennikarza, który przybywa do posiadłości znanego podróżnika, aby przeprowadzić z nim wywiad. Rzeczony podróżnik w trakcie rozmowy umiera (z przyczyn naturalnych, młody nie był), a dziennikarz postanawia spełnić jego ostatnie życzenie - zawieźć jajo bardzo rzadkiego ptaka z powrotem do Amerzone, skąd zostało wiele lat wcześniej ukradzione. Czeka nas więc wyprawa w niedostępne rejony tego państwa, zlokalizowanego na oko w Ameryce Południowej.

4. Zen Bound 2 - gra logiczna - powiedzmy. Dostajemy drewnianą figurkę i musimy ją jak najdokładniej opleść liną i pomalować - do czego służą pęcherzyki z farbą znajdujące się na samej linie lub gwoździach wbitych w figurkę, które aktywujemy zaczepiając liną, bądź też przez bezpośredni kontakt liny z figurką. Zdecydowanie nietypowe toto, ponoć relaksujące, a na pewno (przynajmniej w moim przypadku) szybko nużące.

5. The Swapper - połączenie platformówki z elementami logicznymi i metroidvanii. Wędrujemy po opuszczonym statku kosmicznym zaopatrzeni w skafander oraz karabin, który wytwarza nasze klony i pozwala się między nimi przełączać. Ta właśnie broń pozwoli nam na pokonywanie kolejnych pomieszczeń wypełnionych przełącznikami, lampami miejscowo blokującymi nasze możliwości czy głębokimi szczelinami. Zagadki logiczne nie są łatwe, wymagają zarówno kombinowania i orientacji przestrzennej, jak i refleksu - niektóre czynności trzeba bardzo precyzyjnie zgrać w czasie.

6. Little Racers STREET - wyścigi po mieście (jak sama nazwa wskazuje), z widokiem z góry. Sporo samochodów znacząco różniących się maksymalną prędkością, zwrotnością czy przyczepnością oraz tras do wyboru. Tryb kampanii dla jednego gracza (za udział w wyścigach zdobywamy kasę, którą następnie wydajemy na zakup nowych pojazdów lub poprawę osiągów posiadanych) oraz multi.

7. Warlocks vs. shadows - bijatyka z elementami RPG w 2D. Wybieramy jedną z 11 postaci (docelowo, 5 z nich odblokowujemy w miarę postępów w grze) po czym ruszamy tłuc przeciwników pojawiających się falami na niewielkich arenach. Zdobywane za eksterminację poziomy doświadczenia pozwalają rozwijać cztery dostępne umiejętności. Mimo pikselowej (i niezbyt urodziwej) grafiki i sporej liczby błędów i niedoróbek rozgrywka jest zadziwiająco przyjemna, a fakt, że każdą z dostępnych postaci gra się zauważalnie inaczej sprawia, że zabawy wystarczy na dłużej.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Kategoria trzecia:
Na szczęście dla graczy, a niestety dla tego wątku, gry RPG mają zwyczaj wymagać wielu godzin do ukończenia, a zasoby czasowe są u mnie dość ograniczone. Stąd w kategorii trzeciej tym razem pustki ;(

Stan obecny: 416
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 04 lut 2017, 16:47. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
I jeszcze jeden, i jeszcze raz!

Kategoria pierwsza:

1. Marine Sharpshooter II - strzelanka w klimatach wojennych. Wygląda paskudnie i ma jednoznacznie negatywne recenzje, więc nawet nie dotykam.

Kategoria druga:

1. Major Mayhem - strzelanie do kaczek w wersji wojennej. Jako jednoosobowa brygada szerząca demokrację (ołowiem) lądujemy w jakimś tropikalnym państewku i zaczynamy walkę z bliżej nieokreślonymi, a mocno przeważającymi siłami wroga. W miarę postępów w grze odblokowujemy nowe bronie i ubrania dla głównego bohatera.

2. Tharsis - strategia/sim o bardzo dużym poziomie losowości. Kierujemy czteroosobową załogą statku kosmicznego zmierzającego na Marsa i próbujemy utrzymać ją przy życiu walcząc z licznymi usterkami i zdarzeniami losowymi oraz gospodarujemy bardzo ograniczonymi zasobami. Skutki decyzji zależą od wyniku rzutów kostkami - chociaż mamy kilka metod wpływania na te wyniki. Gra jest dość trudna, kilka pomyłek lub pech często uniemożliwia osiągnięcie celu.

3. Salammbo - gra przygodowa w 3D rozgrywająca się w starożytności w czasie walk Rzymu z Kartaginą. Kierujemy zbiegłym niewolnikiem obdarzonym nieprzeciętnym sprytem i zdolnością przekonywania innych do swoich racji, które to cechy wykorzysta w celu zapewnienia sobie wolności i bezpieczeństwa, stając się jednocześnie prowodyrem buntu kompanii najemników przeciw ich pracodawcom.

Kategoria trzecia:

1. Evoland 2 - kontynuacja bardzo ciekawego i unikalnego erpega, pokazującego przez grafikę i mechanikę ewolucję gatunku na przestrzeni lat i platform. Pomysł i wykonanie pierwszej części bardzo przypadły mi do gustu, ale niestety była to gra dość krótka. Gdy tylko w moje ręce wpadła kontynuacja, od razu się w nią zagłębiłam... i przeżyłam spore rozczarowanie.

Dostaliśmy bowiem niemalże typową produkcję jRPG, do tego dość nierówną i ogólnie niewybitną. Motyw czasu również się pojawia, ale nie stanowi już odniesienia do rzeczywistych kamieni milowych rozwoju gier, ale wpleciony jest w fabułę. Otóż (uwaga, spoiler!) naszej drużynie przyjdzie podróżować pomiędzy czterema okresami czasowymi, przedstawionymi wizualnie przez zmianę oprawy graficznej, odpowiadającej kolejno GB mono, NES-owi, SNES-owi i PS2. Moim zdaniem stanowi to jedynie zupełnie niepotrzebne męczenie gracza pikselami, nie wzbogacając w żaden sposób rozgrywki. Gdyby wszystko zostało pokazane w ładnie wyglądającym 3D z dopracowanymi modelami postaci gra absolutnie nic by nie straciła, a przynajmniej wyglądałaby po ludzku.

Kolejnym rozwiązaniem, co do którego miałam w najlepszym przypadku mieszane uczucia to miszmasz stylów rozgrywki - przeważnie mamy do czynienia z zeldoklonem, ale przewijają się również fragmenty typowej turówki z ATB, taktyczne (jak Fire Emblem), platformowe, chodzona bijatyka, shot'em'up, Bomber Man, Bejewelled czy nawet gra rytmiczna. Bardziej wybijało mnie to z rytmu, nie pozwalając spokojnie zanurzyć się w fabułę i rozgrywkę, niż stanowiło jej urozmaicenie. Poza tym niektóre fragmenty (zwłaszcza platformowe) wymagały dużej precyzji i dla mnie stanowiły bardziej powód do frustracji niż satysfakcjonujące wyzwanie.

Na plus należy zdecydowanie zaliczyć fabułę gry - mimo, że jest raczej typowa dla jRPG, potrafi czasem zaskoczyć, oraz ogromną liczbę gagów i nawiązań do popkultury w dialogach - bywają naprawdę zabawne i dobrze się je czyta.

Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan aktualny: 411
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 11 lut 2017, 19:18. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Kolejna sobota, kolejna paczuszka backlogowych znalezisk:

Kategoria pierwsza:
1. Bioshock 2/Bioshock 2 Remastered - tę drugą wersję dostałam za darmo (jak miło), więc wersja podstawowa się plątać po backlogu nie musi.
2. Defiance - grałam trochę swego czasu, całkiem niezły shooter MMO, ale się przejadło i nie czuję potrzeby powrotu.
3. Forge of Gods - złapałam jeden z rozdawanych za darmo na prawo i lewo DLC, odpaliłam, rozejrzałam się, zobaczyłam typową mobilną klikankę, nie spodobała się (choć generalnie do mobilnych klikanek nic nie mam), odinstalowałam.

Kategoria druga:
1. Project Root - shot'em'up, z tym, że akcja rozgrywa się na płaszczyźnie zamiast zwyczajowej linii. Kierujemy przedstawicielem Rebelii czy innego ruchu oporu przeciwko złemu Imperium. 8 zadań sprowadzających się do udania się w określony obszar i zestrzelenia wszystkiego co się rusza połączone jest mocno prowizoryczną fabułą. W sumie jednak - bardzo przyjemna gra.

2. Majesty 2 - wiadomo, druga część "symulatora królestwa fantasy". Albo ze mnie naprawdę marny taktyk, albo ta gra ma mocno nierówny poziom trudności - początek jest piekielnie ciężki, przeciwnicy atakują zanim jeszcze zdąży się cokolwiek zbudować (dosłownie, na niektórych poziomach miałam w bazie 10+ przeciwników zanim zdążyła powstać pierwsza gildia czy wieżyczka), a jeśli zdoła się to przetrwać, zrekrutować kilkunastu bohaterów i postawić jakieś budowle obronne, reszta to już tylko czekanie, aż szanowni najemnicy raczą posprzątać na planszy. Strategii w tym niewiele, frustracji i liczenia na szczęście - sporo. Zdecydowanie nie przypadła mi do gustu.

3. Wallace & Gromit's Grand Adventures, Episode 1: Fright of the Bumblebees - przygodówka Telltale na podstawie popularnej w Wielkiej Brytanii i Stanach serii filmów animowanych pokazujących perypetie nieco szalonego (i mocno ciapowatego) wynalazcy Wallace'a i jego niezwykle inteligentnego (i w przeciwieństwie to swojego pana obdarzonego dużą dozą rozsądku) psa Gromita. W tej części Wallace postanawia założyć firmę pszczelarską, a w celu jej promocji przyjmuje duże zamówienie z bardzo krótkim terminem dostawy. Próba sprostania wymaganiom nie kończy się zbyt dobrze dla miasteczka w którym żyją...

4. Wallace & Gromit's Grand Adventures, Episode 2: The Last Resort - zarobione na dostawie miodu pieniądze Wallace postanawia wydać na urlop w słonecznym kurorcie, ale prognozy pogody nie pozostawiają złudzeń - będzie lało jak z cebra przez bite dwa tygodnie. Cóż to jednak dla genialnego wynalazcy - skoro nie da się pojechać na plażę, trzeba ją zorganizować we własnej piwnicy. A skoro już jest śliczna plaża, to czemu by na niej nie zarobić, organizując wczasy dla sąsiadów? W domu Wallace'a i Gromita pojawia się więc barwna plejada gości i wakacje trwają w najlepsze, dopóki jeden z nich nie zostaje pobity przez nieznanych sprawców. Wraz z miejscowym przedstawicielem prawa nasi bohaterowie muszą teraz rozwiązać kryminalną zagadkę i rzeczonego sprawcę odnaleźć.

5. Wallace & Gromit's Grand Adventures, Episode 3: Muzzled! - lokalne schronisko zostaje zniszczone przez burzę, a jego mieszkańcy rozbiegli się po miasteczku, niszcząc co popadnie. Trójka młodocianych wandali postanowiła odwiedzić dom Wallace'a. Chwilę później do miasteczka przyjeżdża samozwańczy filantrop z planem zorganizowania kiermaszu charytatywnego, w celu zebrania pieniędzy na odbudowę owego schroniska. Jak się szybko okaże, osobnik ten ma niecne zamiary, a powstrzymanie go ponownie spadnie na barki naszej uroczej pary bohaterów.

6. Ionball 2: Ionstorm - arkanoid na sterydach, w 3D i mnóstwem kolorowych efektów graficznych. Wyjątkowo dynamiczne, wymaga doskonałego czasu reakcji i sporo skilla. Pierwszego nie posiadam, drugiego nie chciało mi się zdobywać. Świecące po oczach i utrudniające orientację w pozycji piłki efekty i męcząca muzyka również nie nastroiły mnie pozytywnie do dłuższego kontaktu.

Kategoria trzecia:

1. Fairytales: Three Heroes - gra akcji z elementami RPG produkcji małego, rosyjskiego studia - i oba te elementy wyraźnie widać, słychać i czuć w grze. To zdecydowanie produkcja budżetowa, krótka i mało rozbudowana pod względem fabuły czy mechaniki, chociaż wściekle kolorowa i specyficzna dzięki zastosowaniu shaderów oprawa graficzna zdecydowanie ma swój urok, a muzyka, choć niestety mocno powtarzalna, również przypadła mi do gustu. Za to animacje, walka i zachowanie modeli postaci zdecydowanie woła o pomstę do nieba.

Kierujemy grupą trzech emerytowanych bohaterów, którzy żyli sobie spokojnie, nie wadząc nikomu, póki do drzwi chaty jednego z nich nie zapukała zgraja złoczyńców. Podziękowawszy im skutecznie za odwiedziny i najświeższe informacje ze świata (całą okolicę opanowali bandyci, plądrują i niszczą co się da, a mieszkańcy okolicznych wiosek nie potrafią im się skutecznie przeciwstawić), nasz bohater postanawia skrzyknąć dawnych kumpli i pokazać im, gdzie raki zimują. Po drodze przyjdzie im rozwiązywać poważne problemy napotkanej ludności (jak zaganianie do zagrody świń, które raczyły się rozbiec po polach) i wytłuc całkiem pokażną liczbę niemilców i agresywnej zwierzyny.

W czasie gry możemy swobodnie przełączać się między trzema postaciami o zróżnicowanych umiejętnościach i uzbrojeniu. Reszta podąża za nami, lub zostaje we wskazanym przez nas miejscu. To ostatnie często bywa niezbędne do rozwiązania niektórych zagadek. Rozbijanie wrażych łbów skutkuje przyrostem doświadczenia, a to daje punkty do rozwoju kilku dostępnych umiejętności.

Jak sam tytuł wskazuje, opowieść przypomina starorosyjską baśń, choć potraktowaną z przymrużeniem oka. Bohaterowie o posturach drwali (no, poza łucznikiem Alioszą) i raczej prostym sposobem rozwiązywania większości problemów (kupą mości panowie), przaśny klimat wiejskiego zaścianka, sporo humoru w dialogach i nietuzinkowi NPC sprawiają, że prosta i szablonowa historia nabiera kolorytu.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

Stan aktualny: 401
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 18 lut 2017, 19:12. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Mam dwie wiadomości: dobrą (dla mnie) i gorszą (niestety dla Was). Dobra - backlog spadł poniżej 400 tytułów, w tym tempie za jakieś trzy lata może uda mi się z nim uporać. Gorsza - w tym tygodniu nie trafiło mi się absolutnie nic wartego robienia screenów, o pierwiastku erpegowym nawet nie wspominając, a brak czasu poszukiwań nie ułatwia. No nic, lecimy z tematem:

Kategoria pierwsza:
1. They came from the moon - lemmingopodobna platformówka z bardzo prostą oprawą audiowizualną i doklejoną na siłę historyjką o przedstawicielach obcej cywilizacji przybyłej z Księżyca zamkniętych w ziemskim laboratorium. Za grami logicznymi nie przepadam, a gameplaye nie zachęciły.

2. RACE 07: Andy Priaulx Crowne Plaza Raceway - darmowy DLC do gry, której nie mam (i która i tak by mnie nie interesowała) - jakim cudem to na moje konto trafiło - nie wiem.

Kategoria druga:
1. Hacker Evolution - zabawa w domorosłego hackera w filmowym stylu (śmiem twierdzić, że w rzeczywistości włamanie gdziekolwiek jest nieco bardziej skomplikowane niż wpisanie "crack <nazwa domeny>" :)). Sporo pisania, nieco główkowania (co i w jakiej kolejności zrobić), całkiem przyjemna, choć krótka, zabawa.

2. Hacker Evolution: Duality - trzecia część serii (drugą skończyłam kiedyś tam, chyba pokręciła mi się numeracja). Zupełnie inna niż poprzedniczki i zupełnie nie przypadła mi do gustu. GUI jest graficzne i sterowane myszą, ale sama gra staje się moim zdaniem znacznie mniej czytelna i przyjazna dla użytkownika. Mapę trzeba przewijać, co jest piekielnie niewygodne (serio, nie dało rady upchnąć wszystkiego na jednym ekranie?), a limity czasowe na wszystko sprawiają, że rozgrywka staje się wybitnie chaotyczna. Nie, zdecydowanie tutaj hackerem nie zostanę.

3.Capsized - krótka (przejście całości zajęło mi jakąś godzinę) platformówka w 2D z widokiem z boku, z niewielkimi elementami logicznymi. Kierujemy astronautą, którego statek miał dość spektakularną awarię w pobliżu planety, na którą dotarły następnie kapsuły ratunkowe załogi. Uzbrojeni w karabin, promień ściągający i plecak odrzutowy musimy nie dać się zabić tubylcom, znaleźć resztę załogi i wynieść się stamtąd w diabły. Gra niezbyt trudna, z ładną oprawą audiowizualną, całkiem przyjemna, chociaż ze względu na czas przejścia raczej niewarta standardowej ceny.

4. Wallace & Gromit's Grand Adventures, Episode 4: The Bogey Man - Gromit musi uratować swojego pana przed zakusami sąsiadki (panny w mocno średnim wieku), która ubzdurała sobie, że ten się jej oświadczył. Historia jak to zwykle bywa rozwija się w zdecydowanie nieplanowanym kierunku i kończy uratowaniem miasteczka przed niechybną destrukcją.

5. Scratches: Director's Cut - kolejna przygodówka w 3D. Niezbyt poczytny, jak się wydaje, autor horrorów wyjeżdża na kilka dni do opuszczonej posiadłości, aby w spokoju dokończyć pisanie swojej powieści. Jak łatwo się domyślić, rezydencja dostarczy mu kilku nowych pomysłów na wątki fabularne - chociaż rozgrywka opiera się wyłącznie na eksploracji i rozwiązywaniu zagadek, jumpscare'ów brak (i dobrze w sumie).

Stan aktualny: 394

Tak w sumie myślę... smutna trochę ta ściana tekstu. A co mi tam, zaszaleję - od przyszłego tygodnia obiecuję screeny wszystkiego, co w ogóle zostało odpalone, bez względu na przynależność gatunkową. Jeśli czytanie moich wypocin Was znudzi, to przynajmniej będzie na co popatrzeć :)
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 25 lut 2017, 19:17. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Kolejna sobota, kolejne sprawozdanko. W tym tygodniu... *patrzy na listę* serio tak słabiutko? Heh, mam nadzieję, że następny tydzień będzie lepszy. RPG brak :(

Kategoria druga:
1. Mechanic Escape - platformówka (z widokami na chory poziom trudności w późniejszych etapach). Kierujemy biegającym monitorem, zbieramy małe monitorki skacząc po platformach, omijając miny i promienie laserowe i uciekając przed wielkim i wściekłym monitorem. Jak już wiadomo, platformówki to generalnie nie moja bajka, muszą się postarać, żeby mnie do siebie przekonać - tej się zdecydowanie nie udało.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

2. Party of Sin - platformówka z elementami logicznymi (tak, jak na mój niezbyt ciepły stosunek do gatunku coś sporo ich mam na liście). Tym razem kierujemy całą siódemką personifikacji grzechów głównych, które z jakiegoś powodu zostały zamknięte w więzieniu, a przez to pozbawione swojego zwyczajowego zajęcia. Z naszą pomocą szybko stamtąd uciekają i wyruszają w radosną i pełną destrukcji podróż. Każda z postaci (pomiędzy którymi można się swobodnie przełączać) dysponuje specyficznymi umiejętnościami (Chciwość ma hak, którym może przyciągać do siebie przedmioty lub przyczepiać do specjalnych kółek, pokonując przeszkody, a Obżarstwo połyka skrzynie, przenosząc je w ten sposób z miejsca na miejsce, lub też pożera przeciwników regenerując zdrowie). Poziom trudności bardzo szybko rośnie i pokonanie kolejnych zagadek zaczyna wymagać nie tylko główkowania, ale też dużej precyzji i zręczności.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownikaObraz wysłany przez użytkownika

3. 12 Labours of Hercules II: The Cretan Bull - coś pomiędzy grą typu Time Management a logiczną. Herkulesowi udało się wkurzyć byka Hery, który pobiegł przed siebie niszcząc co popadnie. Zadaniem głównego bohatera jest teraz rzeczone bydlę znaleźć i uspokoić. W towarzystwie kilku sług przemierzymy całkiem sporą połać terenu, zbierając surowce, budując kopalnie czy warsztaty, oczyszczając teren z zawalidróg i wypełniając różnorodne zadania (przeważnie sprowadzające się do zebrania jakiegoś przedmiotu lub stłuczenia potwora, umieszczonych oczywiście w najbardziej odległym zakamarku planszy.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 391

Byle do urlopu....
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 04 mar 2017, 18:34. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Kolejny tydzień nam zleciał, czas na sobotnie podsumowanie backlogowych wykopków. Coś erpegi się pochowały (czekają na mnie w bardziej odległych rejonach listy, wśród produkcji wymagających więcej czasu na przejście, oczywiście). Ten tydzień sponsorują natomiast:

1. Necronomicon: The Dawning of Darkness - mocno wiekowa przygodówka 3D (2001 rok). Do domu głównego bohatera wpada jego bliski przyjaciel, w stanie wskazującym na ciężkie przerażenie i brak pełni władz umysłowych, wręcza dziwną piramidkę każąc strzec jej jak oka w głowie i nikomu nie oddawać - a zwłaszcza jemu. Z biegiem dni jego stan znacząco się pogarsza, a główny bohater postanawia dowiedzieć się, co się stało i jak przyjacielowi pomóc. Tytuł gry (słusznie) sugeruje, że będziemy mieli do czynienia z nadprzyrodzonymi mocami o wrednym usposobieniu i śmiertelnikami z przerostem ambicji.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

2. Legend of Mysteria - ta gra mnie oszukała. Wygląda jak RPG (stworzony w RPGMakerze czy podobnym narzędziu), ma statystyki, nawet walki - ale tak naprawdę jest przygodówką detektywistyczną. Główny bohater, mag Windir, zostaje wrobiony w morderstwo Arcymaga. Po szybkiej ucieczce na wolność rozpoczyna prywatne śledztwo w celu znalezienia prawdziwego winowajcy i uwolnienia się z zarzutów. W tym celu przyjdzie mu zwiedzić całą wieżę magów i okoliczne tereny zaglądając ludziom (i nie tylko) do biurek i szaf, kolekcjonując prywatną korespondencję i wchodząc, gdzie go nie prosili. Systemu rozwoju postaci brak, statystyki zależne są od używanych przedmiotów, których w grze jest dosłownie kilka, a walk jest może z dziesięć. Za to fabuła, choć mało rozbudowana, jest interesująca i skłania do poznania sztandarowego pytania kryminałów "kto zabił?".

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

3. Poker Night at the Inventory - jeśli kiedykolwiek chcieliście zasiąść do pokerowego stołu z Maxem (Sam&Max), Tycho (z Penny Arcade), Heavy (Team Fortress 2) czy Strong Bad (Homestar Runner) - to teraz macie okazję. Poker jak poker (według zasad Texas Hold’em), ale bohaterowie bynajmniej nie siedzą cicho - wręcz przeciwnie, a biorąc pod uwagę, że naszymi przeciwnikami są dość... nietuzinkowe indywidua, dialogi są pełne humoru - przeważnie czarnego i/lub nieco niepokojącego.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

4. 12 Labours of Hercules III: Girl Power - kolejna część serii, generalnie więcej tego samego, z kilkoma nowymi elementami (wyrywanie złotych zębów z ziemi? OK, czemu nie, dobry służący poradzi sobie i z tym). Tym razem Herkulesowi udało się wpakować w tarapaty, a jego wierna żona Megara musi się wziąć do roboty i uratować biedaka. Spacerek przez całą Helladę i tłuczenie niemilców jak zwykle zapewnione.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

5. Rochard - kolejna platformówka z elementami logicznymi? Owszem. Kierujemy astronautą-górnikiem, którego ekipie, po długim paśmie niepowodzeń, udaje się odkryć zakopaną gdzieś w asteroidzie świątynie należącą do zapomnianej cywilizacji. To znalezisko przyniesie znacznie więcej problemów niż pożytku i główny bohater będzie zmuszony powstrzymać pewne mroczne indywiduum przed wykorzystaniem go do niecnych celów. Uzbrojony w promień ściągający, karabin i urządzenie do sterowania grawitacją przemierzy kilometry korytarzy najeżonych pułapkami i agresywnymi piratami. Na uwagę zasługują akcenty humorystyczne i pełna patosu muzyka, przywodząca na myśl monumentalną space operę - co bynajmniej się nie gryzie, a daje ciekawy efekt groteski.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 386
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 11 mar 2017, 14:33. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Kolejna sobota, kolejna dawka backlogowych wykopalisk, kolejny tydzień bez czegokolwiek erpegowego. Chyba zaczynam się troszeczkę powtarzać... No nic, lecimy z tematem:

1. Outlast - survival horror, można powiedzieć - klasyka gatunku. Zakład dla umysłowo chorych skrywający mroczne tajemnice i nieludzkie eksperymenty, agresywni pensjonariusze i bezbronny bohater, usiłujący wydostać się w jednym kawałku z tego miejsca. Jak na gatunek przystało, nie brakuje ciężkiego, mrocznego klimatu, poczucia zagubienia i bezbronności (kierujemy dziennikarzem, wyposażonym jedynie w kamerę z trybem noktowizji) - jak dowiadujemy się w trakcie gry, po spotkaniu przeciwnika może on zrobić dokładnie trzy rzeczy - uciec, ukryć się lub umrzeć. Do tego dodajmy wiadra gore - ślady krwi na wszystkich możliwych powierzchniach i pozostałości czegoś, czemu lepiej się z bliska nie przyglądać w każdym kącie. Zdecydowanie dobry kawałek horroru.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

2. Zombie Driver HD - samochodowa gra zręcznościowa z widokiem z góry. Główny bohater to taksówkarz o wybitnie bojowych zapędach w mieście opanowanym przez hordę zombie. Kierując różnymi pojazdami (zaczynamy od taksówki, ale dane nam będzie usiąść za kierownicą limuzyny, radiowozu, a nawet czołgu) uzbrojonymi w karabiny czy wyrzutnię rakiet przyjdzie nam wypełniać różnorodne zadania zlecone przez dowódcę oddziału wojskowego wysłanego w celach ogólnoporządkowych - od wybijania zombie, przez ratowanie cywili po dostarczanie sprzętu i amunicji gdzie trzeba. Czemu biedny taksówkarz odwala całą robotę nie wie nikt, łącznie z NPC spotykanymi w grze.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

3. Anna: Extended Edition - gra przygodowa nastawiona na eksplorację i nieco niepokojący klimat. Główny bohater dociera do domku w głuszy, który wcześniej widział w swoich koszmarach i postanawia zgłębić jego tajemnicę. Wycieczka okaże się wędrówką wgłąb własnych wspomnień, okraszoną elementami pogańskich wierzeń i rytuałów, a wnętrze samego domu będzie się sukcesywnie zmieniać, wprowadzając wysoce niepokojący klimat. Zagadki są wyjątkowo mało intuicyjne, a przedmioty i miejsca ich użycia mało widoczne, więc bez wsparcia ciężko się obyć - zwłaszcza, jeśli ktoś chce zobaczyć "prawdziwe" zakończenie (w sumie dostępnych jest 8 ).

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

4. Braid - klasyka gatunku dwuwymiarowych platformówek logicznych. Manipulując upływem czasu na różne sposoby (w zależności od aktualnie odwiedzanej części świata gry) likwidujemy przeciwników, unikamy pułapek i zbieramy fragmenty układanek. W tło wplecione są rozważania na temat popełniania błędów i pragnienia ich cofnięcia oraz dość wyraźne nawiązania do serii Mario.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

5. Shank 2 - druga część platformówki/chodzonej bijatyki. Główny bohater ląduje w jakimś nieznanym bliżej państewku trzeciego świata. Gdy przedstawiciele lokalnych władz porywają kogoś mu bliskiego, chwyta za broń i rusza na ratunek - w widowiskowy i krwawy sposób siejąc spustoszenie po drodze.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Stan obecny: 381
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 18 mar 2017, 17:02. »
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
Wykopaliska trwają w najlepsze, chociaż niestety wciąż żadnych diamentów erpegowych nie widać... Cóż robić, kopiemy dalej:

1. Machinarium - przygodówka 2D, zbliżona nieco do Samorost (produkcji tego samego studia), chociaż bardziej od w/w tytułu rozbudowana i wyposażona w zagadki logiczne. Jako mały robocik trafiamy do dziwnego świata, w którym wszystko (od budynków po faunę i florę) wykonane jest z metalu. Znajdując kolejne przedmioty i rozwiązując zagadki przemieszczamy się po kolejnych lokacjach, podziwiając charakterystyczną, ręcznie rysowaną oprawę graficzną. Niestety gra wybitnie nie przypadła mi do gustu - dominująca wszędzie sepia utrudnia znalezienie czegokolwiek, a wyjątkowa ślamazarność rozgrywki (robocik porusza się dość statecznym krokiem, a wszelkie animacje oddziaływania na elementy otoczenia wyjątkowo mnie nużyły) sprawiła, że szybko odbiłam się od tego tytułu.
Wybaczcie jakość screenów, ale w oknie gra nie chciała współpracować ani z overlayem Steama, ani z Frapsem, a w trybie fullscreen wyglądała właśnie jak na załączonych obrazkach.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

2. Pay2Win: The Tricks Exposed - właściwie to nie jest gra, a raczej... interaktywna prezentacja. Zrealizowana w formie gry MMORPG, pokazuje (w ekstremalnie przejaskrawionej formie) cienie modelu F2P i sztuczki, jakie wykorzystywane są, aby wyciągnąć z graczy jak najwięcej gotówki. Wcielamy się w rolę gracza kierującego postacią wojownika i poprzez szereg bardzo typowych dla gatunku questów doświadczamy "uroków" mikrotranzakcji, które - dosłownie - atakują nas na każdym kroku. Po każdym wykonanym "queście" wyświetla się kilka plansz opisujących zastosowany mechanizm. Gra jest wyjątkowo krótka, sztucznie wydłużana przez element losowości (który nie ma tylko na celu pokazania, jak ciężki los czeka gracza niepłacącego - bo nawet item shop nie pomaga) - gdy dojdzie się do fragmentu pokazującego wzmacnianie przedmiotów naprawdę można rzucić ładną wiązanką w stronę autorów tego wątpliwej klasy dzieła. Mamy bowiem za zadanie ulepszyć 5 elementów ekwipunku do poziomu +10, co bez wydawania wirtualnych dolarów jest niemożliwe, a nawet z nimi - bardzo uciążliwe i frustrujące. Chyba jednak nie do końca o to chodziło.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

3. Zombie Shooter 2 - strzelanie do zombie w widoku z góry, z (bardzo skromnymi) elementami RPG. Lądujemy w bliżej nieznanym miejscu opanowanym przez zombie z pistoletem w garści i musimy radzić sobie dalej. To wszystko co wiem i więcej niż chcę wiedzieć o tej produkcji, która bardzo szybko odrzuciła mnie od siebie paskudną oprawą audiowizualną (rozdzielczość max 1280x800 z nałożonym filtrem graficznym jak szum kamery przemysłowej, który bardzo męczy wzrok) oraz topornością sterowania i budowy poziomów (bardzo łatwo się zaklinować w różnych miejscach).

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

4. Samaritian Paradox - przygodówka point&click. Po samobójczej śmierci znanego pisarza jego córka zatrudnia głównego bohatera w celu rozwiązania zagadki skierowanej do niej tajemniczej wiadomości, znajdującej się w ostatniej powieści jej ojca. W toku śledztwa wychodzą na jaw kolejne wątki - pojawiają się wątpliwości, czy ktoś denatowi w rozstaniu ze światem nie pomógł oraz fakt, że utwór, od którego zaczyna się historia nie jest ostatnim dziełem pisarza. Całość stanowi typową, ale całkiem przyjemną w odbiorze przygodówkę. Niestety, ma ona jedną zasadniczą wadę - oprawę graficzną. Jeśli już autorzy indyków upierają się przy pixelarcie wyglądającym jakby rozdzielczość 320x200 została rozciągnięta na cały ekran (co dla mnie stanowi jedynie przejaw braku funduszy na porządniejszą oprawę i choć jestem w stanie to przeważnie wybaczyć, to bynajmniej nie jest to dla mnie zaleta produkcji), to czemu upierają się, aby podobnie rozmazywać tekst?! Miał tak Lone Survivor i tu też taki zabieg jest skutecznym przepisem na ból głowy. Dla mnie wielki minus.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

5. Planets Under Attack - coś RTS-opodobnego, poziomem złożoności przypominające produkcje mobilne. Lądujemy w układzie planetarnym widzianym z góry, przejmujemy kolejne planety wysyłając na nie dostępne okręty. Zdobyte planety można rozbudowywać lub zmieniać ich przeznaczenie (produkcja okrętów, gotówki lub instalacje obronne). Okręty budowane są automatycznie, nie mamy też wpływu na przebieg walk. W okolicach 10. mapy poziom trudności gwałtownie i niewytłumaczalnie rośnie - od rozsądnego po niemal niemożliwy do ukończenia. Ogólnie - nic specjalnego.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika
Użytkownik
Dołączył: Lip 2008
Posty: 494
I znów niestety się nie popisałam, tylko -2 do backloga. Tyle dobrego, że sytuacja rozwija się we właściwym kierunku. W tym tygodniu na tapecie były:

1. SPACECOM - kosmiczna strategia w czasie rzeczywistym. Całość rozgrywki odbywa się na mapie gwiezdnej (stylizowanej na holograficzną, jaką mógłby zobaczyć dowódca floty w odległej przyszłości). Mamy do dyspozycji trzy typy statków, za pomocą których walczymy z flotą wroga, niszczymy lub przejmujemy systemy gwiezdne. W zdobytych układach budujemy instalacje obronne oraz nowe okręty. Całość wymaga dużego skupienia, zmysłu taktycznego i sporej cierpliwości, której, mówiąc szczerze, mi zabrakło. Rozgrywka jest trudna, choć trzeba przyznać, że wyjątkowo zbalansowana - element losowości niemalże nie istnieje, co miałoby duże znaczenie w rozgrywkach sieciowych. Oprawa audiowizualna wybitnie minimalistyczna (choć schludna i czytelna).

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

2. Violett - przygodówka point&click nastawiona w dużej mierze na interakcję z otoczeniem (coś nieco zbliżonego do Samorosta), polskiej produkcji. Rodzice z córką wprowadzają się do opuszczonej dotąd posiadłości. Dziewczynka (w stadium zbuntowanej nastolatki, z włosami w kolorze wściekłej śliwki, stąd zapewne tytuł) znajduje w mysiej dziurze medalion i przenosi się do nieco surrealistycznej krainy, zamieszkałej przez owadopodobne indywidua - skojarzenia z Alicją w Krainie Czarów jak najbardziej na miejscu.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

3. On the Rain-Slick Precipice of Darkness: Episode One - generalnie RPG z elementami przygodówki. Ta gra to jakiś koszmar. Dawno nie zdarzyło się, żeby produkcja mająca cokolwiek wspólnego z naszym ulubionym gatunkiem tak śmiertelnie mnie wynudziła i odrzuciła. Nie skończyłam, co się bardzo rzadko w przypadku RPG zdarza. Absolutnie bezsensowna i nietrzymająca się kupy fabuła, toporne walki, konieczność kilkukrotnego przemierzania tych samych obszarów i nieco wulgarny, zupełnie do mnie nie przemawiający "humor". Nie, po prostu nie.
Z kronikarskiego obowiązku - Precipice to gra na podstawie popularnej ponoć serii komiksów Penny Arcade, wyróżniającej się raczej absurdalnym humorem. Kierujemy nieznaną bliżej postacią, której pewnego dnia jakiś wielki robot rozdeptuje dom. Biegnąc za wandalem (gratuluję odwagi, ja bym się nie zdecydowała) spotykamy Gabriela i Tycho (głównych bohaterów rzeczonego komiksu) i wyruszamy w pełną dziwnych przygód wyprawę mającą na celu skopanie siedzeń wszystkiemu, co postanowiło zagrozić mieszkańcom okolicy.

Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika Obraz wysłany przez użytkownika

Przybyło: Eschalon: Book 1, dostępne (chyba wciąż jeszcze) na Steamie za darmo.

Stan obecny: 374
« Ostatnia zmiana: Lotheneil, 01 kwi 2017, 14:20. »

Strona: 1 2 3 4 5 ... > »

Forum JRK's RPGs działa pod kontrolą UseBB 1