Nr 10)
Zacznę może od tego, że moje zdolności kulinarne są delikatnie mówiąc mizerne. Prawdopodobnie potrafiłbym zrobić jajecznicę. I kanapkę. Nie wiem jak przeżyłbym w świecie bez supermarketów i gotowych produktów do kupienia... I kiedy mamy zarysowany taki oto obrazek, wyobraźcie sobie mnie szwędającego się dziś po Tesco w poszukiwaniu pożywienia. Dotarłem niespiesznym krokiem do stoiska z rybami - i bach - nasze oczy się spotkały (coś w tym guście) - stanąłem na przeciwko... płaszczki...
A dokładnie zwierzątka zwanego raja - z rodziny płaszczkowatych. Wiedziałem, że oto znalazłem dzisiejszy obiad. I nie bacząc na fakt, że nie wiedziałem co zrobić ze świeżym wyglądającym prawie jak żywe ochłapem tego mięsa, zakupiłem i przyniosłem zdobycz do domu.
A teraz uwaga - przepis jak ***można*** przyrządzić płaszczkę! Podobno nieortodoksyjny - podobno nikt wcześniej tak nie próbował. Tym lepiej! Płaszcza a'la JRK!. 1) polewamy patelnię olejem 2) wrzucamy mięcho tak jak zakupiliśmy na olej
3) posypujemy wszelakimi przyprawami jakie znajdziemy - ja miałem sól i pieprz
4) mięso płaszczki jest na samym początku niesamowicie twarde - możecie próbować je przekroić na patelni, ale zapewne podobnie jak mi, nie uda się to wam. Po jakimś czasie jednak samo z siebie (no dobra, czasem trzeba odwrócić na drugą stronę) zacznie zamieniać się w wielkiego grzyba...
5) daj płaszczce jeszcze kilka minut, a twarde przed momentem mięso zacznie się samo z siebie rozpadać na coraz mniejsze kawałki
6) przy okazji - jak się właśnie dowiedziałem - nie używamy noży i widelców do mieszania żarcia na patelni - może się zedrzeć teflon. Mi się już całkiem zdarł, więc to bez znaczenia, ale poszukałem na wszelki wypadek czegoś drewnianego - były tylko patyczki chińskie do ryżu
Efekt końcowy przeszedł moje oczekiwania - to było zjadalne!!! Co prawda nie wszystko, bo te cholerne żyłki czy ości były z jakiejś gumy, były w każdym kęsie i stanowiły jakieś 75% zawartości miski, ale pozostałe 25% mięska było całkiem dobre. Pozostaje teraz pytanie - czy ja to na pewno ugotowałem do końca? Czy nie jadłem półsurowego mięsa? Jak się prawidłowo pozbywa tych ości? Jak by jednak nie było - Steve Irwina został przeze mnie pomszczony!!!
I na koniec ważna informacja - po zjedzeniu płaszczki a'la JRK starajcie się być przez następne kilka godzin w jak najbliższym oddaleniu od wyżej pokazanego pomieszczenia. Ale niczego nie żałuję!!!
PS. Chciałbym w tym miejscu podziękować wszystkim którzy służyli dobrymi radami w momencie walki z posiłkiem - ze szczególnym uwzględnieniem Desty. Jakby co - będę winił ją!
« Ostatnia zmiana:
JRK, 02 lip 2008, 21:43. »